Joanna Dobkowska: Feministka to taka dzisiejsza czarownica

Czytaj dalej
Fot. archiwum własne
Agata Sawczenko asawczenko@poranny.pl

Joanna Dobkowska: Feministka to taka dzisiejsza czarownica

Agata Sawczenko asawczenko@poranny.pl

Każdy krzyczy o własnej racji. Tyle że krzyczy do własnego grona. Inni nie chcą słuchać - bo u nich właśnie też ktoś krzyczy. I tak się wszystko nakręca - mówi Joanna Dobkowska, z pochodzenia białostoczanka, autorka ostatnio wydanej książki „Medium”.

Pani ostatnia książka, „Medium”, opowiada o ciekawych, nietuzinkowych kobietach.

Ta książka zdecydowanie jest o kobietach i pisana z punktu widzenia kobiet. I w związku z tym spotkałam się już z oceną, że jest krzywdząca dla mężczyzn.

To feministyczna historia, prawda?

Owszem, feministyczna. Ale ja się przyznaję do feminizmu otwarcie. Feminizm dla mnie oznacza pogląd, że kobieta powinna sama stanowić o swoim losie. Oraz że powinna być przygotowana do radzenia sobie ze wszystkim, co jej się może przytrafić.

Ludzie mówią, że książka jest krzywdząca dla mężczyzn? Hmm, ja raczej patrzyłam na mężczyzn u Pani jako na tych INNYCH - po prostu. INNYCH - czyli tych, którzy ograniczają, którzy nie pozwalają żyć tak, jak chcemy.

Ma pani rację - z punktu widzenia głównej bohaterki, Ilzydy oni są INNI.

A że czasem rolę tych INNYCH - nawet nie w książkach, a w zwykłym życiu, przyjmują mężczyźni, to już inna sprawa...

Nie, to nie mężczyźni jako mężczyźni nie pozwalają kobietom żyć jak chcą. To patriarchalne społeczeństwo, które może być też niewygodne dla niektórych mężczyzn. Proszę zauważyć - bohaterom tej książki w tym społeczeństwie też jest ciasno, nie spełniają wymagań społecznych. Jedni to nonszalancko olewają - jak Berschik, inni usiłują się kamuflować - jak Helmut, który mógłby być całkiem dobrym człowiekiem, gdyby tak strasznie nie bał się zdemaskowania... Ale nie miałam zamiaru pisać krytyki społeczeństwa patriarchalnego, naprawdę... Jeśli ona w tej książce jest, to tak jakoś samo wyszło...

Ale przyznaje Pani, że feministką Pani jest...

Tak. Teraz słowo „feministka” zastąpiło - jeśli chodzi o siłę rażenia - słowo „czarownica”, ale feminizm naprawdę nie jest niczym złym. Feministka to nie znaczy wróg mężczyzn - przynajmniej w moim rozumieniu. Bo feminizm ma wiele odcieni, niemal tyle, ile jest feministek.

A bohaterka Pani książki zastrzega: nie chcę być żadną feministką, a tym bardziej sufrażystką. Dziś jest podobnie. Kobiety nadal często boją się tego określenia.

Tak, bo to je piętnuje. Sugeruje, że to jakieś nawiedzone fanatyczki.

Dlaczego my, nowoczesne, współczesne kobiety, nadal boimy się być równe, wolne, mieć prawa?

Sadzę, że boimy się być wolne, bo wolne oznacza w pełni odpowiedzialne. A poza tym, człowiek wolny to często człowiek samotny. Wolność nie idzie w parze z poczuciem bezpieczeństwa.

Nie zmieniło się za bardzo to od XIX, czy początków XX wieku - czyli czasów, w których umieściła Pani akcję książki. Podobne czasem jesteśmy do Ilzydy, prawda?

Pragnienie, żeby znaleźć dla siebie miejsce i żyć tak jak się chce, jest stałe. To, co się zmienia, to fakt, że teraz coraz częściej uważamy, że mamy nie tylko pragnienie, ale też prawo do jego realizacji.

Aj, chce mi się z Panią rozmawiać o feminizmie... A „Medium” to przecież przede wszystkim gotycka powieść grozy...

Stworzenie nastroju, było dla mnie bardzo ważne. Bez tego nie byłoby zabawy.

Bawi panią pisanie?

Bardzo!

Wymyślanie historii...

Uwielbiam!

Słyszałam, jak mówiła Pani, że ma ich mnóstwo w głowie. Kiedy z niej wyjdą?

Wychodzą w weekendy wolne od pracy.

Powolutku?

Nie. Po prostu się pchają.

Czyli już wkrótce będziemy mogli coś nowego przeczytać?

Teraz piszę powieść pt. „Czytelniczka” i bardzo się w nią wkręciłam. Ale mam mało czasu, żeby się w niej zatopić, chyba więc nieprędko będzie gotowa. A w kolejce czekają następne. Będę pisać do śmierci.

Wszystkie historie w Pani głowie mają sto lat?

Nie. Ta, którą teraz piszę, rozgrywa się w dwóch planach: w 1989 roku i w 1889. Inna, też zaczęta, w latach 90. XX wieku. Kolejna - planowana - od 1917 do 1970.

Ale XIX wiek Panią fascynuje?

Tak, bo tyle się wtedy działo. I jeszcze jest dużo źródeł, żeby się o tym dowiedzieć. Język jest przystępny, to nie staropolszczyzna czy łacina. Można czytać gazety, pamiętniki, listy, oglądać fotografie, brać do ręki stare przedmioty.

Jest Pani historykiem?

Historykiem sztuki. Ale teraz piszę doktorat na wydziale historycznym.

No właśnie! Wiedziałam, że coś jest na rzeczy... Ale oprócz tego jest Pani białostoczanką...

Urodziłam się w Białymstoku, wyjechałam po maturze na studia do Warszawy.

Powspomina Pani trochę?... Fajny ten nasz Białystok?

Teraz jest inny, niż ten, który zapamiętałam z dzieciństwa. Zmieniła się nawet zabudowa, zniknęło wiele drewnianych domów, czego bardzo żałuję.

Trudno mi jest określić fajny - niefajny, jakby to było obce miasto, które sobie oglądam przez kilka dni. Mam do tego miasta stosunek emocjonalny. To miasto mojego dzieciństwa

Gdzie Pani je spędziła? Które ulice może Pani nazwać swoimi?

Mieszkałam przy Poleskiej, na osiedlu Sienkiewicza. Moje trasy: najpierw między blokami i drewnianymi domami, na ulicę Ciepłą do podstawówki. Mój rejon to też ulica Nowogrodzka i Jurowiecka (ta ostatnia zmieniona niemal nie do poznania). Potem chodziłam codziennie: najpierw między blokami do Nowogrodzkiej, potem do Sienkiewicza i Warszawska do liceum Zygmunta Augusta

Często nas Pani odwiedza?

Raz na kilka miesięcy jeżdżę do rodziców. Rzadko, ale z trudem wyrabiam się ze wszystkim. Pracuję bardzo intensywnie i na ogół, gdy przychodzi weekend, mam ochotę zaszyć się w domu i nosa z niego nie wychylać.

A tak z dystansu - jak Pani dziś, nas, współczesnych białostoczan ocenia? Jesteśmy tacy gościnni, otwarci? Czy raczej dużo w nas nacjonalizmu? Niechęci do innych? Bo tak przecież Białystok jest ostatnio w Polsce postrzegany...

Fala nacjonalizmu wzbiera wszędzie. I boję się tego, bo rozbuchany nacjonalizm zawsze prowadził do katastrofy. Prowokuje wzrost innych nacjonalizmów i w końcu przychodzi do konfrontacji. Nacjonalizm to m.in. niechęć do spojrzenia na sprawę oczami innych. A potem każdy krzyczy o swojej racji. Tyle, że krzyczy tylko do własnego grona, bo inni nie chcą słuchać - u nich właśnie też ktoś krzyczy. I tak się nakręca i nakręca, aż do katastrofy. Boje się nacjonalizmu. Na ile Białystok jest nacjonalistyczny, trudno mi powiedzieć. Tutaj wiele rodzin ma mieszane pochodzenie. Gdy przyjeżdżam, na ogół jadę do rodziców, ewentualnie spotykam się z przyjaciółkami ze szkoły średniej. Rzadko poznaję kogoś nowego, a jeśli już, są to ludzie bardzo sympatyczni.

A białostockie kobiety? Mocno się różnimy od tych z „wielkiego świata” jeśli chodzi o poczucie własnej wartości, o domaganie się respektowania naszych praw, o realizowanie marzeń?

A co ja wiem o „wielkim świecie”? Przecenia mnie pani... W tym przypadku wolałabym mówić o Polkach, nie mieszkankach Białegostoku, bo wydaje mi się, że się od Polek nie różnią. Mam wrażenie, że Polki stoją, choć nieelegancko tak powiedzieć, cokolwiek w rozkroku. Bardzo łatwo dajemy sobie wmówić, że coś powinnyśmy. Byłyśmy takie już w dziewiętnastym wieku.

No właśnie! Potrzebna nam znów rewolucja?

A miałyśmy jakąś kobiecą rewolucję? Kurcze, przespałam!

Joanna Dobkowska

Skończyła studia magisterskie na kierunku Historia Sztuki na Uniwersytecie Warszawskim oraz studia podyplomowe z historii. Obecnie jest doktorantką na Wydziale Filozoficzno-Historycznym Uniwersytetu Łódzkiego. Naukowo zajmuje się tematyką życia kobiet w XIX wieku oraz dziewiętnastowieczną prasą kobiecą, a także, z dziedziny historii sztuki - współczesnym wzornictwem.

Pracuje jako redaktorka i dziennikarka. Artykuły publikowała m.in. w „Art&Business”, „Encyklopedii Religii” PWN, „Ikonothece”(piśmie naukowym Instytutu Historii Sztuki Uniwersytetu Warszawskiego), miesięcznikach wnętrzarskich takich jak „Dobre Wnętrze” i „Dom & Wnętrze”.

Jest autorką dwóch powieści: „Wygraj lepsze wcielenie” (Oficyna Wydawnicza Volumen, 2009) i „Medium” (Wydawnictwo Arkady 2016) oraz współautorką pozycji popularnonaukowej pt. „W cieniu koronkowej parasolki. O modzie i obyczajach w XIX wieku” (Wydawnictwo Arkady 2016).

Oprócz zainteresowań historią, sztuką i literaturą, lubi wędrówki dalekie i bliskie, podróże, taniec oraz koty.

Agata Sawczenko asawczenko@poranny.pl

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.