Magdalena Niedźwiedzka: Nie trzeba ukrywać wad, by ktoś pozostał wielki. Jak nasza noblistka

Czytaj dalej
Fot. Michał Heller
Marta Gawina mgawina@poranny.pl

Magdalena Niedźwiedzka: Nie trzeba ukrywać wad, by ktoś pozostał wielki. Jak nasza noblistka

Marta Gawina mgawina@poranny.pl

Maria Skłodowska-Curie wszędzie gdzie mogła podkreślała, że jest Polką – mówi Magdalena Niedźwiedzka

Co łączy Elżbietę I z Marią Skłodowską-Curie?

Magdalena Niedźwiedzka, pisarka i pracownik Politechniki Białostockiej: Obydwie były kobietami w świecie mężczyzn. Były silne, niezwykłe, nieprzeciętne, unikalne. Miały jasny cel i dążyły do niego konsekwentnie, nie zważając na przeciwności losu.

Obydwie są też bohaterkami Pani powieści. W ubiegłym roku czytelnicy poznali historię angielskiej królowej. Teraz przybliżyła Pani postać Polki, która zdobyła Nagrodę Nobla. Skąd taki wybór?

Jeśli mam z jakąś kobietą spędzić kilka miesięcy, to wybieram taką, żeby była niezwykła i by człowiek się przy niej nie nudził.

Przy Marii Skłodowskiej-Curie nie można się nudzić?

Na pewno. Ona jest ciągle druga na liście najpopularniejszych noblistów świata, zaraz po Albercie Einsteinie, który zresztą też jest bohaterem mojej książki. Poza tym Maria Skłodowska-Curie jest Polką i należy korzystać z tego, co robią Brytyjczycy. Oni bardzo promują np. swoich monarchów. A my mamy dwukrotną noblistkę, powinniśmy o niej pisać jak najczęściej.

To bez wątpienia najbardziej znana Polka w świecie nauki.

Jeżeli założymy, że wszyscy wiedzą, że to Polka. Bo jednak tak nie jest. Ona posługiwała się na zmianę swoimi nazwiskami. Raz zostawiała Skłodowska, raz nie. Pamiętajmy, że wymowa jej polskiego nazwiska nie zawsze jest do przełknięcia dla społeczności zachodniej. Z drugiej strony nasza noblistka wszędzie gdzie mogła podkreślała, że jest Polką. Ale była też Francuzką z obywatelstwa.

Jaka prywatnie była Maria Skłodowska-Curie?

Była wspaniała, ale na szczęście, żebyśmy nie musieli jej znienawidzić, miała też parę wad. Była taką mieszkanką: dużo dumy, odrobinę próżności, bardzo dużo pokory.

Czy prawdą jest, że była kochliwa?

Że była flirciarą to słyszałam. Widziałam nawet fragment nagrania na taśmie filmowej. Jest on bardzo krótki. Maria Skłodowska jest wtedy na Kongresie Solvaya i kręci się jak bączek wokół siebie z taką radością i taką dziewczęcością ogromną. To się nam z tą poważną panią na zdjęciach w ciemnych szatach, nigdy nie uśmiechającą się, w ogóle nie łączy. Ale ona tak pozowała do zdjęć. Natomiast na co dzień była osobą pogodną, o ile nie wpadała w swoje depresje, ale to już osobny temat. Jeli chodzi o romanse, to bym nie przesadzała. Doliczyłam się trzech takich poważniejszych związków i to w okresie wczesnej młodości Marii Skłodowskiej.

Wspomina Pani o poważnej kobiecie w ciemnych szatach. Właśnie tak Maria Skłodowska kojarzy się wielu Polakom, szczególnie z czasów szkolnych. Pani książka odczarowuje ten obraz?

Coraz więcej wiemy o tym, że Skłodowska-Curie nie była tylko naukowcem. W swojej książce staram się przede wszystkim nie ukrywać jej wad. I nie trzeba ich ukrywać, żeby ktoś pozostał wielki. My, ludzie dojrzali, wiemy, że nie ma ideałów. To tylko mit, który przynosi dużo szkody. Trzeba pokazywać kobietę z krwi i kości, która z jednej strony jest wspaniałą partnerką rozmów na każdy temat, z drugiej jest pogrążoną w częstej depresji. Ja pokazuję, że Maria Skłodowska to po prostu człowiek. Dlatego moja książka jest i dla starszych, i dla młodszych czytelników.

I nie jest to typowa biografia.

Trzymam się oczywiście pewnych faktów. Jeżeli mówię, że spotkała się z Einsteinem i mieszkał on w jej domu, to jest to prawda. Jeśli mówię, że wjechali razem na wakacje, to także fakt. Ale jeżeli przytaczam ich rozmowę, to jest ona fikcyjna. Muszę to sobie dopisać, bo nikt nie nagrał niestety, tych rozmów.

Która silna kobieta znajdzie się następnym razem pod Pani piórem?

Te kobiety leżą już w wydawnictwie, niestety, nie mogę zdradzać żadnych szczegółów. Oczywiście są to postacie znane, ale tym razem nie będą to już Polki. Znów wracam do Wielkiej Brytanii.

Swoją pisarską pasję łączy Pani z pracą na Politechnice Białostockiej jako audytor. Ma Pani wsparcie szefa?

Pan rektor namawiał mnie do tego, by wysyłać książki do wydawnictw. Jego zdaniem nadawały się do tego, by być wydane. Miał rację. Poza tym nie piszę powieści w godzinach pracy.

Czego powinniśmy Pani życzyć w pracy pisarskiej?

Wielu ciekawych bohaterek, które ujrzą światło dzienne i zostaną wydane.

Marta Gawina mgawina@poranny.pl

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.