Zamilkł Biały Anioł Piwnicy pod Baranami. W sobotę nad ranem zmarła Anna Szałapak

Czytaj dalej
Fot. Andrzej Banaś
Wacław Krupiński

Zamilkł Biały Anioł Piwnicy pod Baranami. W sobotę nad ranem zmarła Anna Szałapak

Wacław Krupiński

Miała 65 lat. Słuchaliśmy jej przez niemal 20 lat w kabarecie Piwnica pod Baranami, kojarzyliśmy ją ze słynnym konkursem szopek krakowskich, nad którym czuwała jako kustosz Muzeum Historycznego. Poświęciła im obronioną przed pięciu laty pracę doktorską. Ale nade wszystko była wspaniałą artystką, dla której pisali tacy kompozytorzy, jak: Zygmunt Konieczny, Zbigniew Preisner, Jan Kanty Pawluśkiewicz, Andrzej Zarycki; Agnieszka Osiecka i Ewa Lipska ofiarowały jej teksty...

I były jeszcze w życiu Anny Szałapak koty, obecne już w domu jej rodziców; po latach pojawiły się i w jej mieszkaniu. „Już sobie nie wyobrażam domu bez nich” - mówiła mi Ania, gdy Mamin i Gucio krążyli wokół niej. Kotom poświęciła też ostatni recital pt. „Anikoty” (bo Mamin zwany był też Anikotem); premierę miał latem 2015 roku. Powstać miała również płyta… Byłaby urocza, jak ten recital.

Zaśpiewała natomiast na innej płycie, także w wersji DVD - nagranej przed niespełna rokiem z koncertu „Dokąd?”, do którego zaprosił Anię Zbigniew Preisner; premiera odbyła się w listopadzie ubiegłego roku we Wrocławiu.

Spotkali się w Piwnicy pod Baranami pod koniec lat 70. tamtego wieku. Napisał dla Anny Szałapak m.in. muzykę do „Psalmu” w tłumaczeniu Czesława Miłosza, potem śpiewała jego przejmującą „Kolędę katyńską” do wiersza Skonecznego, i tworzone po Sierpniu roku 80. przez tego twórcę tzw. gazetówki, czyli opatrywane muzyką teksty z gazet. Jeden z nich opowiadał o Antonim Hajdeckim i jego pomniku Koniewa. Śpiewała też „Partia ci wszystko wybaczy”, przeróbkę dawnego szlagieru Ordonówny.

A trafiła do kabaretu Piotra Skrzyneckiego jako studentka ostatniego roku studiów etnografii z Zespołu Pieśni i Tańca UJ „Słowianki”, w którym tańczyła. Śpiewała wtedy przy gitarze głównie dla siebie i swego grona. Szybko wrosła w ów kabaret, stając się jedną z jego najbardziej wyrazistych postaci. Wykonywała i żartobliwe, charakterystyczne piosenki - ich zwieńczeniem był śpiewany po latach z Preisnerem „Duet miłosny pchły i słonia”, z muzyką Koniecznego - ale dominowały utwory serio, nieraz mroczne, jak „Czarna piosenka” czy wspomniana już „Kolęda katyńska” wszak był to już czas stanu wojennego.

Ale generalnie był to repertuar jeśli nawet podniosły, to pogodny, by przywołać: „To się nie zdarzy”, „O czemu pan”, „Annę Csillag”, „Niech pan zajmie mi miejsce”, „Kołysankę”, Walc w Wiedniu”.

Parę lat później została Anna Szałapak Białym Aniołem, jak nazwała ją Agnieszka Osiecka. Obie artystki poznały się w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu na premierze spektaklu „Sztukmistrz z Lublina” - z muzyką Koniecznego i songami Osieckiej, Z czasem w tym przedstawieniu w roli Kataryniarza występowała i Szałapak, a song „Białe zeszyty”, połączony z „Chwalmy pana”, włączyła do swego recitalu jako jego efektowne zwieńczenie. Skąd Biały Anioł? - Prywatnie zawsze lubiłam jasne stroje, w ogóle nie lubię ciemnych kolorów, nawet, przeprowadzając się, zrezygnowałam z tego powodu z ciemnych mebli, jedynie czarne pianino zachowałam, bo to pamiątka po babci. Na estradzie natomiast dopiero wykonując „Białe zeszyty” odważyłam się ubrać biały sweter. I Piotr to zaakceptował - mówiła mi przed 9 laty.

Z Osiecką połączą Szałapak także krakowskie szopki, z którymi jako kustosz Muzeum Historycznego objechała wiele krajów świata, z Betlejem włącznie, opiewając szopki słowami warszawskiej poetki i muzyką Koniecznego Ofiarowała jej Osiecka także teksty na płytę „Żywa woda”, nagraną w rok po śmierci Piotra Skrzyneckiego, gdy Anna Szałapak, jak i kilku innych artystów, rozstała się z Piwnicą, stawiając na występy solo.

Miała rzesze miłośników; był pośród nich naczelny „Tygodnika Powszechnego” Jerzy Turowicz. „Słucham Ani z najwyższym zachwytem” - mówił. Dodajmy także inny cytat: „Białość, biel, anielskość. I do tego barwa głosu - szklana, ale szorstka, poważna, ale powabna. Arcyciekawe to połączenie” - to z kolei Osiecka.

14 lat temu nagrała Anna Szałapak uroczą płytę „Serca na rowerach” do wierszy Ewy Lipskiej, kolejnej zaprzyjaźnionej z nią poetki, z muzyką głównie Andrzeja Zaryckiego. „Ale my żyjemy jeszcze…” - smutno brzmią teraz słowa jednej z piosenek. A jak słuchać bez wzruszenia innej (znów Osiecka i Konieczny), która zamykała recital Anna Szałapak nagrany, i nagrodzony, przed 20 laty w radiowej „Trójce”: „Posłuchajcie, posłuchajcie, /litanię dla skowronka już pisze Bóg, /posłuchajcie, posłuchajcie /już przystanął z ciekawością czas, /żegnam Was, żegnam Was”…

Wacław Krupiński

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.