Pacjenci martwią się, że nagle widzą potrójnie, ale to siostry trojaczki

Czytaj dalej
Fot. fot. Joanna Urbaniec
Iwona Krzywda

Pacjenci martwią się, że nagle widzą potrójnie, ale to siostry trojaczki

Iwona Krzywda

Zmieniają pampersy, ścielą łóżka i podłączają kroplówki. Ich praca wymaga nie tylko wysiłku fizycznego, ale również dużej dawki empatii i cierpliwości. Siostry Julia, Magda i Wiktoria Kitówny mają jednak potrójnie mocne przekonanie, że pielęgniarstwo to zawód stworzony dla nich

Julia i Wiktoria długo żyły w przeświadczeniu, że urodziły się humanistkami. Na starcie o tym, żeby związać swoje życie z medycyną marzyła jedynie Magda, dlatego już w liceum wybrała klasę o profilu biologiczno-chemicznym i po maturze złożyła papiery na pielęgniarstwo. Jej siostry wyższe wykształcenie chciały zdobyć z psychologii i architektury. Bez własnego towarzystwa wytrzymały jednak tylko chwilę. Po zaledwie dwóch miesiącach Julia i Wiktoria zrozumiały swój błąd i postanowiły go naprawić, dołączając do Magdy.

- Stwierdziłyśmy, że nie czujemy się dobrze na kierunkach, które wybrałyśmy i dałyśmy się namówić siostrze na zmianę - wspomina Julia. - Dziewczyny miały duże wątpliwości. Nie do końca wierzyły, że dadzą sobie radę, bo to jednak zupełnie inna bajka. Ja je motywowałam i przekonywałam, że studia nie są aż tak bardzo wymagające, a praca w szpitalu i pomoc innym może dać ogromną radość i satysfakcję - dodaje Magda.

Siostry trojaczki urodziły się i wychowały w niewielkim Myszkowie pod Częstochową. Troskę o innych mają we krwi, bo pielęgniarką jest także ich mama, która od lat opiekuje się pacjentami w Wielkiej Brytanii.

Dziewczyny studiują na Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego i mają już za sobą pierwszy rok zajęć. Na praktyki zawodowe trafiły do Szpitala Specjalistycznego im. S. Żeromskiego. Wszystkie trzy opiekują się pacjentami na III Oddziale Chorób Wewnętrznych pod okiem pielęgniarki oddziałowej Agaty Fitrzyk. Lista ich obowiązków jest długa.

Rano ścielenie łóżek, zmiana pampersów, pomoc w czynnościach związanych z codzienną toaletą czy karmieniem pacjentów. Po południu mierzenie ciśnienia, pobieranie próbek do badań, podłączanie kroplówek, podawanie insuliny i przygotowywanie dla chorych zestawów leków. - Kiedy po raz pierwszy trafiłyśmy na oddział, to był dla nas duży szok. Wcześniej ćwiczyłyśmy jedynie na fantomach. Takie próby są potrzebne, ale lalka przecież nie reaguje, można sobie wobec niej pozwolić na wszystko. Z prawdziwymi pacjentami jest inaczej, nie każdy chce współpracować, niektórzy są nerwowi, boją się, krzyczą - opowiadają siostry.

Tych wyjątkowo wrogo nastawionych trojaczki starają się pokonać swoją najskuteczniejszą bronią - uśmiechem. W codziennej pracy z ciężko chorymi pomaga im wrodzona empatia i duża dawka cierpliwości. A najlepszą motywacją jest - po prostu - „dziękuję”, padające z ust pacjenta, któremu udało się ulżyć. - Do patrzenia na ludzkie cierpienie jesteśmy już przyzwyczajone. Najgorzej jest, kiedy ktoś umiera. Ostatnio wróciłyśmy po weekendzie do pracy i okazało się, że dwie osoby, którymi jeszcze w piątek zajmowałyśmy się, nie żyją - opowiada Magda.

Chorzy, trafiający na internę szpitala Żeromskiego na początku biorą Magdę, Wiktorię i Julię za tę samą osobę. I nie mogą wyjść z podziwu, że jedna pielęgniarka może być w tylu miejscach jednocześnie i wykonywać różne czynności w tak krótkim czasie. - Dopiero kiedy wchodzimy do jakiejś sali wszystkie razem, pojawia się zdziwienie i pytania pacjentów, czy na pewno są na odpowiednim oddziale, skoro mieni im się w oczach - śmieje się Julia.

Do tego, że budzą zainteresowanie, czasem nawet sensację, siostry trojaczki zdążyły już przywyknąć. Notorycznie zdarza się, że ktoś zupełnie obcy na ich widok stwierdza, że „troi mu się w oczach” albo „widzi potrójnie, a jeszcze nic nie pił”. Potrafią kłócić się kilka razy na godzinę, swojego własnego towarzystwa nie zamieniłyby jednak na żadne inne. Dzielą nie tylko mieszkanie i lodówkę, ale również pełną ciuchów szafę. Nawzajem wspierają się także w nauce. Ich wykładowcy nadal nie potrafią ich rozróżnić, ale siostry zapewniają, że egzaminy każda zdaje w swoim własnym imieniu. - Kiedyś miałyśmy taki system, że uczyłyśmy się tylko części materiału, a na sprawdzianach zamieniałyśmy się kartkami i uzupełniałyśmy sobie odpowiednie zadania. Nikt nigdy się nie zorientował, ale teraz już z tego nie korzystamy - opowiadają studentki.

Chociaż łączące ich pokrewieństwo widać na pierwszy rzut oka, trojaczki zdecydowanie różnią się charakterami. Julia to typowy choleryk i wulkan energii. Nie potrafi usiedzieć w jednym miejscu i nie znosi nudy. Wiktoria jest jej przeciwieństwem i najchętniej odpoczywa w domu. Magda mówi o sobie, że można z nią tańczyć i odmawiać różaniec.

Po etapie jednakowych sweterków i spódniczek wybieranych przez mamę, teraz siostry bardzo dbają, by swoją indywidualność podkreślić, np. strojem czy kolorem włosów. - Kiedy zaczynałyśmy studia, próbowałyśmy nawet udawać, że nic nas nie łączy i specjalnie siadałyśmy w trzech różnych kątach sali. Zdradziła nas jednak lista obecności - wspomina Wiktoria.

Wszystkie trzy są już pewne, że pielęgniarstwo to zawód stworzony dla nich. Po zakończeniu nauki nie zamierzają jednak pracować wspólnie. Magda marzy, żeby zostać instrumentariuszką i przy stole operacyjnym zająć miejsce obok lekarza chirurga. Julia i Wiktoria decyzję mają jeszcze przed sobą, a zanim ją podejmą, planują poznać specyfikę pracy na oddziałach innych niż interna, np. ginekologii i urazówce.

Jak zgodnie zapewniają trojaczki, w przyszłości nadal będą się troszczyć właśnie o krakowskich pacjentów, mimo iż mama, tak dobrze znająca realia tej profesji, namawia je do wyjazdu za granicę. - Zdajemy sobie sprawę z tego, jak zarabiają pielęgniarki, ale liczymy, że niedługo zmieni się to na lepsze. Życia poza Polską żadna z nas sobie nie wyobraża. Tu jest nasz dom, wszyscy nasi znajomi i tu chcemy pracować - tłumaczą.

- Magda, Julia i Wiktoria Kitówny urodziły się i wychowały w Myszkowie pod Częstochową. Po maturze siostry trojaczki przeprowadziły się do Krakowa. Studiują na drugim roku pielęgniarstwa na Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego i odbywają praktyki w Szpitalu Specjalistycznym im. S. Żeromskiego.

To niejedyne trojaczki związane z medycyną. W wojewódzkim Szpitalu Zespolonym na toruńskich Bielanach właśnie odbywają lekarski staż podyplomowy bracia - trojaczki Stanisław, Krzysztof i Jan Rosa. Co ciekawe, 25 lat temu przyszli na świat właśnie w tej placówce.

Iwona Krzywda

Do redakcji Dziennika Polskiego dołączyłam w sierpniu 2015 r. Zajmuję się głównie ogólnopolskimi i lokalnymi tematami związanymi z systemem ochrony zdrowia oraz szkolnictwem wyższym.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.