Jacek Santorski: Coś takiego, jak zawodowe "wypalenie” nie istnieje

Czytaj dalej
Fot. Fot. Mariusz Kapała
Dorota Kowalska

Jacek Santorski: Coś takiego, jak zawodowe "wypalenie” nie istnieje

Dorota Kowalska

Z badań nad mózgiem wynika, że większość ludzi, jak nie musi, to nie myśli. To się nazywa tak bardzo ładnie: ekonomia umysłu - mówi Jacek Santorski, który prowadzi Akademię Psychologii Przywództwa.

Pojęcie zawodowego „wypalenia” nie jest chyba w psychologii terminem nowym, prawda?
W latach 80-tych zaobserwowano, że zdarza się, że pracownicy pomocy społecznej i pielęgniarki, zwłaszcza osoby z poczuciem misji, bardzo zaangażowane w pomaganie, z czasem obojętnieją, odczuwają zmęczenie, a nawet stają się cyniczne. Podobne zjawisko zaobserwowano u lekarzy, którzy zaczęli depersonalizować pacjentów. Wczoraj, była „ta pani z nerką do przeszczepu z pierwszego pietra”, z czasem „ta nerka z oddziału drugiego”. Budziło to poczucie winy, niezadowolenia z siebie, co pogłębiało stres. Z czasem pojawiały się negatywne myśli: „Nie nadaję się, muszę zmienić prace”, często towarzyszył temu spadek odporności, różne dolegliwości. Nazwano to „wypaleniem”.

Skąd się ono brało?
Kluczem była nadmierna idealizacja swojej roli, zaczarowanie, które zaczynało zamieniać się w rozczarowanie. Zjawiska takie zaczęto obserwować także w innych obszarach pracy, zwłaszcza w korporacjach. Określono czynniki charakteryzujące „wypalającą organizację”: brak poczucia wpływu i rezultatów, przeciążenie, deficyt wsparcia społecznego, niedocenienie - w efekcie poczucie bezradności, utratę motywacji, objawy depresji. I tu zaczynają się nieporozumienia. Temat „wypalenia” podjęli publicyści i tak zwana pop psychologia: poradniki, ośrodki coachingu. Z perspektywy naukowej i medycznej (klinicznej), trudno odróżnić, czy stan depresji, który ma podłoże genetyczne i związek z biochemią mózgu, dlatego że ujawnił się w kontekście przeciążenia czy bezradności w pracy to „wypalenie”, czy po prostu jakaś forma depresji, którą - na szczęście - przynajmniej w XXI wieku wiadomo, jak leczyć. „Wypalenie” sugeruje, że „winna” jest praca, depresja, że to problem pacjenta. Nakłada się na to drugie zjawisko - i podobna niejednoznaczność - „pracoholizm”. Publicyści o nim grzmią, a poradniki pop psychologii pełne są „testów” sugerujących, że to nowa odmiana uzależnienia generowana w świecie korporacji i biznesu. A naukowa psychologia kliniczna mówi tylko: niektóre osoby mogą cierpieć na obsesyjne zaburzenia osobowości. Ta sama praca czy biznes dla jednego jest pasją, dla drugiego obsesją. Jeden z najintensywniej oglądanych TED-ów ma tytuł: „Stres twój przyjaciel”. Psycholożka Kelly McGonigal, która sama pisała podręczniki o tym, jak przewlekły stres szkodzi zdrowiu przeprasza za wprowadzenie w błąd. Bo w świetle nowych badań stres „może zabijać”, lecz tych, którzy zakładają, że tak może być. Jeśli wierzysz, że przeciążenia ci nie zaszkodzą - szansa na chorobę lub śmierć jest 43 proc. mniejsza. Musimy się więc dwa razy zastanowić, zanim będziemy mówili o „wypaleniu”, zamiast o zmęczeniu.

Zaraz, zaraz, ja się trochę poprzyczepiam do tego, co Pan mówi. Wielu pracoholików podnosi, że pracuje tak dużo właśnie dlatego, że praca jest ich pasją!
Kryterium odróżnienia obsesji i pasji jest to, czy ktoś umie przerwać i odetchnąć. Jeżeli umie przerwać i odetchnąć nawet przez kilka dni, to znaczy, że nie jest od pracy uzależniony, bo jeśli byłby - pojawiłyby się tak zwane objawy abstynencyjne. Tym się właśnie odróżnia pasja od obsesji. Zdolnością do zatrzymania i wyłączenia się.

Mówi Pan, że pracoholizm nie jest uzależnieniem, ale przejawem obsesyjnego zaburzenia osobowości, dlaczego?
W świetle nauki nie ma takiego pojęcia, w systemie diagnostycznym europejskim ani amerykańskim nie ma takiej jednostki, jak uzależnienie od pracy. Ono pojawia się w książkach tak zwanej pop psychologii, albo w ośrodkach coachingowych, które żyją z tego, że „pracują z pracoholikami”. Natomiast jeżeli trzymać się tego, co naukowe - nie ma takiej jednostki chorobowej, jaką by było „uzależnienie od pracy” - tak jak od alkoholu, heroiny czy hazardu. Jest jednostka diagnostyczna, która nazywa się obsesyjnym zaburzeniem osobowości. Jeżeli przedmiotem tej obsesji jest praca, a może być też bieganie, seks, zakupy, kolekcjonowanie czegoś, ale jeśli jest praca, to na poziomie psychologii popularnej, publicystyki nazwie się to uzależnieniem od pracy. Jednak, powtarzam, oficjalna medycyna takiej jednostki chorobowej nie przyjmuje.

Mówi Pan, że w świetle nowych badań stres „może zabijać” tych, którzy zakładają, że tak może być. Jeśli wierzymy jednak, że przeciążenia nam nie zaszkodzą - szansa na chorobę lub śmierć jest dramatycznie mniejsza. Dość niewiarygodnie to brzmi!
Dlaczego? To są bardzo duże badania, które zrewolucjonizowały studia nad stresem i zdrowiem. Nastawienie odgrywa kluczową rolę.

Czyli jeśli nastawiamy się, że stres nam nie zaszkodzi, to nie może nam zaszkodzić? Tak to należy rozumieć?
Tak, istnieje znacznie mniejsze prawdopodobieństwo, że nasza mobilizacja obróci się przeciwko nam.

Wiele osób podnosi, że na to „wypalenie”, czy, jak Pan twierdzi - depresje wpływ ma nie tylko rozczarowanie pracą, ale po prostu fizyczne zmęczenie.
Powtarzam - „wypalenie” nie istnieje, istnieje reakcja depresyjna. Są kliniczne kryteria, które pozwalają odróżnić reakcje depresyjne od zmęczenia. Kilka nocy dobrze przespanych pozwala odzyskać apetyt na życie. Jeśli zrobimy sobie przerwę w pracy zmęczenie może jeszcze powodować, że pierwszej nocy nie śpimy dobrze, ale drugiej i trzeciej już tak. I się odbudowujemy. Jeżeli nie możemy spać, budzimy się o godz. 4.00 rano - mimo zrobienia przerwy, bo przerwa tu jest kluczowa - występują u nas autodestrukcyjne, czarne myśli, pojawiają się dziwne dolegliwości somatyczne, jeżeli wykonanie każdego telefonu do przyjaciela, czy znajomego jest wysiłkiem - to jest cały zestaw kryteriów, które, jeśli zostają spełnione, świadczą o tym, że nastąpiła reakcja depresyjna. Żeby odróżnić reakcję depresyjną od zwykłego zmęczenia potrzebny jest pogłębiony wywiad medyczny często związany z próbą kilkudniowego resetu.

Pozostało jeszcze 69% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Dorota Kowalska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.