Wyrok śmierci, czy wypadek? Biegli wyjaśnią

Czytaj dalej
Fot. Robert Gąsiorek
Robert Gąsiorek

Wyrok śmierci, czy wypadek? Biegli wyjaśnią

Robert Gąsiorek

Ekspertyza sprawiła, że sąd bierze pod uwagę, iż kierowca audi mógł celowo najechać 24-latka. Kibic Unii Tarnów, obwiniany o spowodowanie śmiertelnego wypadku nie przyznaje się do winy

Na ławie oskarżonych Cezary K. zachowuje kamienny spokój. Utrzymuje że 24-letni Mateusz Motak, kibic Tarnovii, znalazł się przed jego samochodem nagle, dlatego nie miał szans na żadną reakcję. Na swoje usprawiedliwienie dodaje, że w miejscu tragedii widoczność po zmroku jest ograniczona. Jego zeznania podważają jednak ustaleniom biegłego z Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie. Jego zdaniem ofiara wypadku była dobrze widoczna i Cezary K. mógł bez problemu ominąć pieszego. - Kierowca miał w tym przypadku możliwość skorygowania toru jazdy samochodu, unikając potrącenia - mówił przed sądem biegły Jan Unarski.

Uciekali z osiedla

Do tragicznego zdarzenia doszło przed północą 30 kwietnia 2015 r. na al. Jana Pawła II w Tarnowie. Mateusz Motak spotkał się wtedy z dwoma kolegami. Według zeznań mężczyzn, złożonych tuż po zdarzeniu, pojechali oni na osiedle Zielone szukać kibiców Unii, którzy dzień wcześniej mieli zaatakować fanów Tarnovii. W pewnym momencie drogę mężczyznom zajechało kilka samochodów i Mateusz miał nakazać swoim towarzyszom ucieczkę. Pobiegli na al. Jana Pawła II. Szli w kierunku ul. Słonecznej pasem zieleni przy jezdni. Mateusz szedł ulicą, tuż obok krawężnika. Próbował nawet zatrzymywać „na stopa” dwa samochody, ale bez powodzenia. Nagle uderzyło w niego od tyłu rozpędzone audi. Lekarzom nie udało się go uratować. Sprawca wypadku uciekł. Trzy dni później policjanci znaleźli na bocznej drodze, 1,5 km od ul. Niedomickiej, uszkodzony samochód, który brał udział w zdarzeniu. Kierowca ukrywał się przez tydzień w pustostanie pod Tarnowem. Później sam oddał się w ręce policji. Cezary K. przyznał, że widział po zdarzeniu w lusterku leżącą na ulicy postać, a obok dwie osoby. Twierdzi, że uciekł, bo był w szoku.

Kierowca audi miał możliwość skorygować tor jazdy swego samochodu
Robert Gąsiorek Cezary K. (z przwej) upiera się, że to Mateusz Motak nagle wbiegł n a jezdnię, pod jego audi

Byli widoczni

Proces 28-latka rozpoczął się rok temu. Cezary K. został oskarżony o spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym i ucieczkę z miejsca zdarzenia. Z takimi zarzutami od początku nie zgadzali się rodzice ofiary. Ich zdaniem Cezary K. chciał zabić ich syna.

Gdy wydawało się, że zapadać będą rozstrzygnięcia, Sąd Rejonowy w Tarnowie postanowił nieoczekiwanie przekazać sprawę do Sądu Okręgowego w Tarnowie. Na tę decyzję wpływ miała opinia z Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie. Po zapoznaniu się z nią sędzia miała wątpliwości czy potrącenie było rzeczywiście wypadkiem, czy też celowym działaniem.

Specjaliści z zakresu wypadków drogowych przygotowując opinię, przeprowadzili symulacje zdarzenia. Biorąc pod uwagę, że srebrne audi poruszało się z prędkością 70 km/h (tak opisano to w aktach sprawy), biegli wyliczyli, iż kierowca powinien dostrzec idących mężczyzn z odległości co najmniej 35 metrów. - To dawało szansę na wykonanie manewru ominięcia i oddalenie się o metr od ofiary, nawet jeśli wykonała ona gwałtowny ruch - zaznaczył ekspert. Według biegłych potrącony śmiertelnie mężczyzna znajdował się na dobrze oświetlonym odcinku drogi, a jego czarny strój sprawiał, że był lepiej widoczny na jasnej jezdni. Przyznają jednak, że opiniowanie tej sprawy jest trudne. - Nie jesteśmy w stanie wyciągnąć ostatecznych wniosków odnośnie tego czy oskarżony działał celowo czy nieumyślnie - zaznaczał Jan Unarski.

Porachunki kibiców?

Robert Gąsiorek

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.