Protestujemy, bo... tamci protestują. Jak wyglądają miesięcznice po krakowsku? [ZDJĘCIA]

Czytaj dalej
Fot. fot. Andrzej Banaś
Piotr Drabik

Protestujemy, bo... tamci protestują. Jak wyglądają miesięcznice po krakowsku? [ZDJĘCIA]

Piotr Drabik

Informatyk, inżynier budownictwa, radny miejski, były opozycjonista. Każdego miesiąca spotykają się pod Wawelem po obu stronach barierek. Połączył ich Jarosław Kaczyński, który regularnie odwiedza grób brata Lecha i bratowej Marii. Towarzyszące tym wizytom pikiety to nowy polityczny fenomen.

Trwa krótko. Mniej niż trzy minuty. Tyle bowiem zajmuje przejazd rządowych samochodów w stronę Bramy Bernardyńskiej na Wawel. To najgorętsze trzy minuty całego spektaklu, który odbywa się osiemnastego dnia każdego miesiąca pod Wawelem.

Na jak najwyższą temperaturę tego kulminacyjnego momentu pracują wcześniej, całymi godzinami. Od godzin popołudniowych, kiedy wzdłuż trasy przejazdu zbierają się zwolennicy i przeciwnicy PiS-u. Granicą sporu jest ul. św. Idziego. To wzdłuż niej i pl. Ojca Studzińskiego policjanci stawiają barierki. Głównym narzędziem walki politycznej są tutaj megafony. Emocje rosną z minuty na minutę...

Wszystkie chwyty dozwolone? Obie strony walczą na wymyślne argumenty, sporą rolę grają też decybele. Ogłuszający pisk z głośników najbardziej daje się we znaki policjantom, którzy stoją przy barierkach. Pod Krzyżem Katyńskim ciężko o atmosferę skupienia i modlitwy. Znacznie łatwiej o nastrój piknikowy, który udziela się uczestnikom pikiet. Gęstych tłumów po obu stronach barierek nie ma. Zwykle po kilkanaście osób. Obserwatorzy, turyści, ci mniej i bardziej zaangażowani oraz liderzy.

Scenariusz spektakli o zabarwieniu politycznym, które od ponad pół roku odbywają się pod Wawelem, wygląda niemalże identycznie. Niemalże, bo choć zdawać by się mogło, że w tym przedstawieniu role zostały już dawno rozdane, nie brakuje niespodzianek: nowych aktorów, zwrotów akcji, a nawet bitew na głosy.

O dyskusji nikt tu nawet nie marzy. Ani czas, ani pora. Metalowe barierki oraz szpalery policjantów utrudniają dialog. Od pamiętnego 18 grudnia 2016 r., kiedy przejazd kolumny rządowej na Wawel był blokowany przez grupę przeciwników PiS, miesięcznice pogrzebu pary prezydenckiej nieco się zmieniają. Tylko jedno zostaje niezmienne, gęste emocje polityczne.

„OSA” przylatuje ze stolicy

Pierwsze barierki wzdłuż ul. św. Idziego pojawiają się już w okolicach południa. Na długo zanim pojawią się główne postacie politycznej rozgrywki. Po stronie przeciwników „upartyjnienia Wawelu” najwięcej hałasu wokół siebie robią goście z Warszawy. - To nie jest prywatna wizyta Kaczyńskiego, tylko spęd partyjno-państwowy - grzmi z megafonu Maciej Bajkowski. 55 lat, z zawodu informatyk.

Jak sam mówi, zostawił pracę i całkowicie poświęcił się działalności opozycyjnej. Wcześniej angażował się politycznie głównie w internecie. W marcu 2016 r. dołączył do miasteczka namiotowego pod Kancelarią Prezesa Rady Ministrów.

- Mamy darczyńców z całego świata. Na miesięcznicy w Warszawie 10 lipca policja zabrała nam sprzęt nagłośnieniowy. Kilka dni później mieliśmy już nowy - opowiada aktywista grupy „Obywatele Solidarni w Akcji”, wcześniej działacz Obywateli RP.

Do Krakowa ze stolicy przyjeżdżają samochodami w trzy, cztery osoby. Na pl. Ojca Studzińskiego pod Krzyżem Katyńskim lub po drugiej stronie ulicy rozkładają na kilka godzin transparenty m.in. z cytatem Lecha Kaczyńskiego o Trybunale Konstytucyjnym. - Prezes PiS zawsze przyjeżdża na Wawel w otoczeniu rządowych limuzyn. To jednoznaczna polityczna deklaracja - zauważa Arkadiusz Szczurek, aktywista OSA, który z papierosem w ustach ustawia baner. 52-letni inżynier budownictwa do lutego ubiegłego roku nie angażował się politycznie. Zmienił zdanie, gdy PiS zaczął majstrować przy Trybunale Konstytucyjnym.

Szczurek odpowiada za logistykę protestów pod Wawelem. Za mikrofon chwyta rzadko. - Czekamy nie tylko na przyjazd Kaczyńskiego, ale i jak wraca z Wawelu. Ostatnio czekaliśmy do 21. Nie pojawił się - mówi nam Szczurek.

W oczekiwaniu na kolumnę rządową z głośników ustawionych przez aktywistów OSA sączą się hasła uderzające w PiS, a momentami skoczna muzyka. Dla nich protesty pod Wawelem to naturalne przedłużenie kontrmiesięcznic, które od roku organizują na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. - Chcemy pokazać Kaczyńskiemu, że suweren czuwa - tłumaczy Bajkowski. A Szczurek dodaje, że czeka, aż prezes PiS piechotą wejdzie na wzgórze wawelskie. Wtedy jest gotów zrezygnować z protestów w Krakowie.

W milczeniu czekają na prezesa

Podobne deklaracje składają pozostali uczestnicy comiesięcznych demonstracji. - Sam opiekuję się niepełnosprawną matką, która ma kartę inwalidzką. Jestem przekonany, że gdybym ją zabrał na Wawel, to nie wjedziemy ot tak sobie - oburza się Szymon Bałek z Krakowa. 32-latek prowadzący na co dzień ze swoją partnerką pracownię artystyczną był wśród osób, które zebrały się pod wzgórzem wawelskim 18 grudnia 2016 r. Wtedy nie było barierek oraz wielogodzinnych pikiet.

Bałek, jak i inni uczestnicy wydarzeń, przyszedł pod Wawel spontanicznie. I zaprotestował też spontanicznie. Za „tamowanie przejazdu” kolumny rządowej został ukarany grzywną w wysokości 300 zł. Na rozprawę sądową, która odbyła się na początku lipca, go nie zaproszono. Wyrok otrzymał pocztą, a jego adwokatowi odmówiono wglądu do najważniejszego dowodu w sprawie, czyli nagrań wideo.

Szymon pojawia się pod Wawelem co drugi miesiąc. Zajmuje miejsce z dala od aktywistów OSA. Woli milczeć i wraz z innymi mieszkańcami Krakowa stać pod transparentami „Stop Upartyjnieniu Wawelu” w otoczeniu białych róż (symbol przeciwników PiS-u). - Kaczyński żyje w zamkniętym świecie człowieka chorego z nienawiści. Słowa do niego nie dotrą. Dobrze, że widzi ludzi pod Wawelem - uważa Bałek. Mówi o sobie, że ma duszę społecznika. Cały czas organizuje akcje na rzecz ochrony zwierząt.

Był członkiem młodzieżówki PO i Ruchu Palikota, a także organizatorem marszów w 2014 r., w reakcji na przypadki otruć krakowskich psów. - Pod Wawelem będę protestował, dopóki będzie władza pańska, a nie prospołeczna - deklaruje.

Byli opozycjoniści w akcji

Do kwietnia polityków PiS-u jadących na Wawel „witali” wyłącznie przeciwnicy. Zmiana nastąpiła w dniu siódmej rocznicy pogrzebu Lecha i Marii Kaczyńskich. Wtedy po raz pierwszy pojawili się zwolennicy partii rządzącej - członkowie klubów „Gazety Polskiej”, działacze Konfederacji Polski Niepodległej oraz byli opozycjoniści. Wśród nich pierwsze skrzypce gra Ryszard Majdzik. To on co miesiąc zgłasza demonstracje wspierające PiS pod Wawelem.

Kim jest? Rocznik 1958, organizator strajku okupacyjnego w Elbudzie w 1980 r., internowany w stanie wojennym. Obecnie wiceprzewodniczący Rady Miejskiej w Skawinie. Nie lubi gryźć się w język. 20 lat temu zasłynął komentarzem, że politycy o żydowskich korzeniach powinni startować „z list mniejszości żydowskiej”.

Pod Wawelem też nie przebiera w słowach. Praktycznie nie rozstaje się z mikrofonem. Podkreśla, że przeciwnicy prezesa Kaczyńskiego „bronią esbeckich apanaży” i porządku ustalonego przy Okrągłym Stole.

Poza sprzętem nagłośnieniowym zwolennicy partii rządzącej przynoszą transparenty m.in. z napisami „Obywatele SB” oraz baner z twarzą Jana Hartmana wśród Marksa i Engelsa.

Jan Hartman, profesor bioetyki na Uniwersytecie Jagiellońskim, został uznany przez zwolenników PiS za jedną z wyrazistszych twarzy grudniowej blokady prezesa PiS pod Wawelem. - Pojawiłem się na pikietach jeszcze dwukrotnie. Jak widać, jest kilka osób, które mają obsesję na moim punkcie. Nie zwracam uwagi na takie obelgi - komentuje Jan Hartman.

O pikietach pod Wawelem rozmawialiśmy z Ryszardem Majdzikiem. Ostatecznie były opozycjonista odmówił nam komentarza w tej sprawie.

Wśród uczestników wiecu poparcia dla prezesa Kaczyńskiego nie brakuje innych aktywistów z opozycyjną przeszłością. W pierwszym rzędzie przy barierkach obok Majdzika stoi Robert, który pod koniec lat 80. ubiegłego stulecia należał do Federacji Młodzieży Walczącej (zatrzymywany przez milicję za rzucanie kamieniami w służby bezpieczeństwa). Krępy, w ciemnych okularach na głowie, razem z Ryszardem Majdzikiem krzyczy do mikrofonu. Obok z założonymi rękami przygląda się wszystkiemu Jacek Smagowicz. - Kiedy rządziła Platforma Obywatelska, to nikt nie przejmował się wizytami Jarosława Kaczyńskiego na Wawelu. Nie blokowano przejazdu - zauważa 74-letni były opozycjonista i szef nieformalnej ochrony ks. Kazimierza Jancarza.

Smagowicz określa siebie jako „małego żołnierza wojny cywilizacyjnej”. A spór pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami prezesa PiS przedstawia jako „walkę dobra ze złem”. Działacz NSZZ Solidarność zarzuca przeciwnikom prezesa PiS, że przyjeżdżają do Krakowa tylko na kilka godzin. Po czym wracają pendolinem do stolicy.

Jest ich coraz więcej. Największa frekwencja na pikietach pod Wawelem była podczas ostatniej miesięcznicy 18 lipca. Akurat wtedy, gdy prezesa PiS zatrzymała w Sejmie burzliwa dyskusja o reformie sądownictwa. - Jeszcze przed wyjazdem informowano nas, że tym razem nie przyjedzie. Mimo to pojechaliśmy i protestowaliśmy pod Wawelem do godz. 21 - wspomina Arkadiusz Szczurek.

Większość naszych rozmówców zapowiedziała swoją obecność na kolejnych miesięcznicach. Protestują, dopóki protestować będą ci drudzy. - Jak Bóg pozwoli, to będę przychodził każdego 10. i 18. dnia miesiąca pod Wawel - zapewnia były opozycjonista. Kolejny akt w tragikomedii o zabarwieniu politycznym czeka nas już w sierpniu.

***

Zabezpieczenie miesięcznic pogrzebu pary prezydenckiej pod Wawelem kosztowało policję do tej pory 224 tys. zł (grudzień 2016 - lipiec 2017).
Najwięcej wydano na zapewnienie porządku w okolicach Krzyża Katyńskiego 18 czerwca 2017 r. (41 tys. zł), a najmniej w grudniu ubiegłego roku (16 tys. zł). Wtedy również nie było żadnych barierek. W kolejnych miesiącach pod Wzgórzem Wawelskim ustawiano od 160 do 210 płotków policyjnych. W ciągu ośmiu ostatnich miesięcy porządku podczas miesięcznic w Krakowie pilnowało 1490 policjantów (najwięcej w kwietniu - 309). W tym czasie funkcjona-riusze wylegitymowali 28 osób. Podczas miesięcznic nikt nie został zatrzymany. Natomiast na początku lipca Sąd Rejonowy dla Krakowa-Śródmieścia uznał siedmiu uczestników grudniowego protestu na Wawelu za winnych zakłócenia porządku. W trybie nakazowym skazał ich na grzywny od 300 do 500 zł.

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Piotr Drabik

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.