Były wiceminister usłyszy zarzuty?

Czytaj dalej
Fot. Przemek Świderski / Polska Press
Marcin Darda

Były wiceminister usłyszy zarzuty?

Marcin Darda

Łódzka prokuratura chce uchylenia immunitetu posłowi PO. Chodzi o podejrzenie plagiatu w doktoracie obronionym w SAN.

- Potwierdzam, 29 maja z Prokuratury Rejonowej Łódź-Śródmieście wyszedł wniosek o uchylenie immunitetu posłowi Stanisławowi Gawłowskiemu - mówi prokurator Jacek Pakuła z łódzkiej Prokuratury Okręgowej. - Wniosek musi przejść jednak całą hierarchię prokuratury, ponieważ zgodnie z prawem do Sejmu składa go prokurator generalny.

Chodzi o pracę doktorską, którą Stanisław Gawłowski obronił w 2011 r. w łódzkiej Społecznej Akademii Nauk. Gawłowski, prominentny poseł PO z Koszalina, był wówczas wiceministrem środowiska, dziś jest p.o. sekretarzem Platformy Obywatelskiej.

Dwa lata po obronie doktoratu tygodnik „wSieci” poinformował, że w doktoracie Gawłowskiego jest „szereg fragmentów przepisanych z innych prac, bez podania źródła”. Wiceminister wówczas stał na stanowisku, że jest obiektem medialnej nagonki, przedstawiał dokumenty z Wydziału Zarządzania SAN, wedle których doktorat zdobył legalnie. Prokuratura jednak śledztwo wtedy wszczęła.

3 lata więzienia grozi za złamanie prawa autorskiego, czyli popełnienie plagiatu

Teraz - według tygodnika „DoRzeczy” - chce posłowi postawić zarzuty złamania prawa autorskiego, czyli popełnienia plagiatu. Grozi za to grzywna, a nawet do 3 lat pozbawienia wolności.

Sam poseł Gawłowski przesłał do PAP oświadczenie, w którym zapowiedział, że zrzeknie się immunitetu, gdy wniosek trafi do Sejmu. Dodał, że zawiadomienie w sprawie domniemanego plagiatu złożyli posłowie PiS, ale w trakcie trwającego wciąż postępowania prokuratura nie zwracała się do niego o wyjaśnienia. Gawłowski przyznał, że po publikacji w 2013 r. powołano specjalną komisję przy Radzie Wydziału Zarządzania Społecznej Akademii Nauk, która miała zająć się zweryfikowaniem podejrzeń o plagiat. W dalszej części oświadczenia poseł przyznaje się do „pomyłki technicznej i niestaranności redakcyjnej”, bo w jednym z rozdziałów „brakowało przypisów wskazujących na źródło pod kilkunastoma cytatami z różnych autorów”. Jednak „żaden z tych autorów nie poczuł się pokrzywdzony, ani nie kierował jakichkolwiek pretensji” - czytamy w oświadczeniu.

To już drugi tytuł naukowy obroniony przez polityka w łódzkiej uczelni, wokół którego ostatnio jest gorąco. Niedawno pisaliśmy o wniosku łódzkiego adwokata Piotra Paduszyńskiego. Jego klientka chciała wglądu w pracę magisterską ministra infrastruktury Andrzeja Adamczyka (PiS), który obronił ją w 2016 r. Minister ostro zaprzecza sugestiom, że mogło dość do plagiatu i grozi pozwami do sądu. Równie oburzona uczelnia zapewnia, że magisterium ministra weryfikowano w programie antyplagiatowym. Jednak wydania kopii pracy magisterskiej adwokatowi odmówiono, bo „Pan Andrzej Adamczyk nie upoważnił uczelni do informowania (...) podmiotów trzecich na temat treści jego pracy dyplomowej”.

Marcin Darda

Dziennikarz Dziennika Łódzkiego. Najważniejsze informacje ze świata polityki, samorządów i partii politycznych Łodzi i regionu łódzkiego. Informacje zdobywam sam, zazwyczaj takie, którymi władza nie chciałaby się chwalić na konferencjach prasowych.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.