Cyfrowi wagarowicze. Opozycja domaga się informacji od ministra, ilu ich jest?

Czytaj dalej
Fot. 123RF
Krzysztof Strauchmann

Cyfrowi wagarowicze. Opozycja domaga się informacji od ministra, ilu ich jest?

Krzysztof Strauchmann

Wielu uczniów zniknęło z systemu edukacji, po wprowadzeniu nauczania zdalnego – alarmują posłowie opozycji. Sprawdziliśmy – na Opolszczyźnie takie sytuacje zdarzały się sporadycznie.

Ilu uczniów w skali całego kraju nie uczestniczyło w zdalnej edukacji? – zapytała ministra edukacji poseł PO Joanna Fabisiak.

W odpowiedzi na jej interpelację takie dane nie padły, nie powiedział tego też na spotkaniu z sejmową komisją oświaty minister Dariusz Piątkowski.

Posłanka PO powołuje się jednak na prasowe informacje z Warszawy, że w stolicy nauki zdalnej nie prowadzi ok. 600 dzieci, które „zniknęły z systemu”.

W Poznaniu, także według informacji prasowych, takich dzieci jest ok. 200. Zjawisko nie jest nowe, wagarowicze zawsze się zdarzali. W czasie pandemii jednak bezpośredni kontakt szkoły z dzieckiem i rodzicami się osłabił. Nauczyciel nie może iść do domu dziecka na kontrolę.

- Mieliśmy pewien problem z udziałem dzieci w zajęciach zdalnych – opowiada jedna z opolskich nauczycielek. – Kiedy nauczyciel widział, że ktoś z uczniów kolejny raz nie uczestniczy w zajęciach zdalnych, informował wychowawcę i pedagoga szkolnego. Mamy platformę edukacyjną, wysyłaliśmy maile do rodziców, dzwoniliśmy. Sama miałam kilka takich sytuacji, że rodzice nie odbierali telefonu, ale po kolejnych próbach, po sms-ach z prośbą o kontakt, wreszcie się odzywali.

- Zdarzały się pojedyncze przypadki, że uczniowie unikali podjęcia zdalnej nauki. Szerszego zjawiska nie obserwowaliśmy – mówi Irena Koszyk, naczelnik Wydziału Oświaty w Opolu. – Dyrektorzy, nauczyciele i pedagodzy szkolni załatwiali to we własnym zakresie.

- W jednym przypadku musieliśmy docierać do rodziców ucznia i prosić ich o interwencję, bo dziecko nie uczestniczy w zajęciach – mówi Maria Strońska, dyrektor Gminnego Zarządu Oświaty w Prudniku. – To przyniosło efekt.

- Zdarzało się, że dzieci nie podejmowały nauki zdalnej z przyczyn technicznych – brak komputera czy Internetu – mówi Małgorzata Leśniewska, wicedyrektor GZO w Nysie. – W ostateczności jednak nauczyciele zanosili im do domu materiały drukowane i nauka była prowadzona. Zdarzało się też jednak, że ktoś po rozpoczęciu obostrzeń sanitarnych zniknął z horyzontu szkoły i wtedy reagowali nauczyciele i dyrektorzy. Jeśli nie udało się nawiązać kontaktu z rodzicami, zawiadamialiśmy Ośrodek Pomocy Społecznej. W jednym przypadku zawiadomiliśmy policję, która dotarła do rodziców i dziecko nawiązało kontakt ze szkołą.

Nastolatki nie chcą się uczyć

Dużo powszechniejszym problemem i to wcale nie związanym z pandemią korona wirusa, jest niechęć absolwentów szkół podstawowych do kontynuowania nauki.

Zgodnie z dość nieprecyzyjnymi przepisami, obowiązek szkolny dziecka kończy się po ukończeniu szkoły podstawowej, ale do ukończenia 18 lat ma ono „obowiązek nauki”, która może być też prowadzona w szkole branżowej, na praktykach czy u pracodawcy. Młodzi ludzie coraz powszechniej to lekceważą, twierdząc że zrobią sobie potem jakieś kursy, założą własny biznes, albo lepiej się dowiedzą wszystkiego w Internecie. MEN poprosił ostatnio gminy o informacje statystyczne ilu takich młodych ludzi jest, bo w tym przypadku to gminy odpowiadają za ich dyscyplinowanie.

Jak przyznaje naczelnik Irena Koszyk, w samym Opolu jest ok. 200 takich przypadków.

Krzysztof Strauchmann

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.