Czy Polska może stać się krajem płonących kebabów?

Czytaj dalej
Ewa Bilicka

Czy Polska może stać się krajem płonących kebabów?

Ewa Bilicka

Kiedy w Kędzierzynie-Koźlu pojawił się pomysł przyjęcia jednej (!) rodziny z Aleppo, natychmiast pojawiły się kontrowersje. Niektórzy głoszą zagrożenie dla „jednorodnego bezpieczeństwa”. Inni mówią o skromnym wyrazie solidarności.

Poszedłem kiedyś jako obserwator na marsz w Opolu organizowany pod hasłami typu „Stop islamizacji”. Co się okazało po zakończeniu manifestacji? Otóż znaczna część jej uczestników poszła na obiad. Do pobliskich kebabów - mówi dr Błażej Choroś, politolog z Uniwersytetu Opolskiego. Tę obserwację można traktować w kategorii pewnej anegdoty (ale dużo mówiącej o sposobie myślenia „prawdziwych Polaków”), faktem jest jednak, że hasła rasistowskie spotykają się z coraz większym poklaskiem. Uzupełniają je coraz mocniej zarysowane postawy antysemickie i antyniemieckie.

Powodów rosnącej popularności haseł rasistowskich i ksenofobicznych należy doszukiwać się między innymi w tym, że niektóre partie polityczne pełną garścią zaczerpnęły z populistycznego kotła. Przedstawiają się jako „prawdziwi przedstawiciele ludu” i stawiają w opozycji do „skorumpowanych elit władzy”, upraszczają rzeczywistość, wykorzystując strach przed obcym i proponując proste recepty na skomplikowane problemy. Stąd straszenie islamizacją i absurdalne zrównywanie uchodźców oraz muzułmanów z terrorystami. W homogenicznym społeczeństwie, którego znaczna część nie ma pozytywnych doświadczeń wielokulturowych, takie negatywne stereotypy rezonują - mówi Choroś.

Politycy wyczuwają, że społeczeństwa bywają podatne na upraszczanie rzeczywistości. Poza tym homogeniczne społeczeństwo, które nie ma doświadczeń wielokulturowych, łatwiej jest... przestraszyć, choćby wedle schematu: wszystko, co nam obce, nam zagraża.

Tyle że ta prosta recepta jest manipulacją.

- W XXI wieku droga do sukcesu nie prowadzi przez zamykanie i izolację. Musimy starać się wykorzystać szansę, jaką daje nam globalizacja - podkreśla Choroś.

Na razie rasistowsko-populistyczny mechanizm działa. W Kędzierzynie-Koźlu we wtorek trafiła do biura rady miasta petycja o stworzenie warunków pozwalających na przyjęcie chociaż jednej rodziny uchodźców.

I zaczął się szum!

Przymykanie oczu na przypadki rasizmu to ryzykowna gra. Sytuacja może się wymknąć spod kontroli

Kiedy w Kędzierzynie-Koźlu pojawił się pomysł przyjęcia jednej (!) rodziny z Aleppo, natychmiast pojawiły się kontrowersje. Niektórzy głoszą zagrożenie dla „jednorodnego bezpieczeństwa”. Inni mówią o skromnym wyrazie solidarności.

Dwa lata temu wojewoda opolski sprawdzał, ilu uchodźców z Ukrainy będą w stanie przyjąć samorządy w przypadku eskalacji konfliktu w Donbasie. Opolskie samorządy zadeklarowały wówczas, że są w stanie przyjąć nawet 1300 osób. To była imponująca w skali kraju liczba.

Część samorządów wskazała miejsca dla uchodźców w oparciu o powiatowe plany zarządzania kryzysowego. Przewidują one, że w wyjątkowych sytuacjach można umieszczać potrzebujących m.in. w szkołach, halach sportowych, domach pomocy społecznej, internatach itp.

Zaszła zmiana

Parę miesięcy później samorządy zrewidowały swoje deklaracje. Tyle że tym razem chodziło o przyjęcie ewentualnych uchodźców z Syrii. Praktycznie żaden samorząd nie chciał przyjąć uchodźców. Przedstawiciele gmin tłumaczyli wówczas, że nie wyobrażają sobie umieszczania uchodźców np. w budynkach, gdzie za murem uczą się dzieci lub trwają zajęcia z wuefu.

- Wiemy, że Straż Graniczna będzie potrzebować pomieszczeń dla uchodźców, żeby prowadzić tam działania związane np. ze sprawdzaniem tożsamości, by wykluczyć wśród imigrantów osoby niebezpieczne - mówił nto Bartosz Janiszewski z Powiatowego Centrum Zarządzania Kryzysowego w Krapkowicach.

- Takie czynności trwają zazwyczaj do 48 godzin, ale uchodźcy są w tym czasie pilnowani pod bronią. W związku z tym absolutnie nie wyobrażamy sobie kwaterowania ich w szkołach, remizach itp. Nie chcemy narażać naszych mieszkańców na jakiekolwiek niebezpieczeństwo. Dlatego obecnie poszukujemy dużych budynków, które znajdują się z dala od terenów zamieszkanych.

Mieszkania dla dwóch chrześcijańskich rodzin z Syrii proponowała początkowo gmina Krapkowice - we współpracy z fundacją Estera, która pomaga Syryjczykom. Ale sprawa w końcu okazała się nieaktualna.

Wprost odmówił przyjęcia Syryjczyków ówczesny wiceprezydent Opola Janusz Kowalski - oświadczył, że miasto nie ma ani wolnych mieszkań, ani warunków sanitarnych dla uchodźców, jak i dla imigrantów.

Na razie główny szlak imigrantów z Syrii wiedzie m.in. przez Węgry, Austrię i Czechy. Ale niewykluczone, że wraz z zaostrzeniem kontroli granicznych w tych państwach uchodźcy będą próbowali przedostać się na Zachód przez Polskę, w tym Opolszczyznę.

Do Biura Rady Miasta w Kędzierzynie-Koźlu wpłynął właśnie wniosek o stworzenie takich warunków, aby miasto mogło przyjąć co najmniej jedną syryjską rodzinę. Petycję podpisało sto osób. „My, mieszkańcy Kędzierzyna-Koźla, zwracamy się z pilnym wnioskiem o podjęcie przez Radę Miejską uchwały w sprawie zapewnienia warunków do osiedlenia się w Kędzierzynie-Koźlu co najmniej jednej rodziny z miasta Aleppo lub innych miast w Syrii, obejmującej możliwość zamieszkania i okresowe wsparcie finansowe” - czytamy w petycji. I dalej: „Mieszkańcy Kędzierzyna-Koźla to ludzie o wielkich sercach, których przodkowie poznali grozę wojny, przesiedlenia i wygnania z domu rodzinnego, wiedzą też, co to jest solidarność i empatia (…) Nie pozwólmy, aby Ci, którym uda się wydostać z Syrii, zostali skazani na poniewierkę. Wyciągnijmy do nich rękę” - czytamy w petycji.

Sprawa jest trudna, bo w sieci już wrze od wrogich pomysłowi i agresywnych komentarzy, także wśród radnych pojawiły się skrajne opinie. Oto jedna z nich, stanowisko radnego Ryszarda Masalskiego: „Nigdy nie przypuszczałem, że są w KK osoby, które tak źle życzą społeczności tego miasta. Czemu źle? Do bezpiecznego jednorodnego społeczeństwa chce się wprowadzić obcy czynnik kulturowy o wysokim ryzyku tworzenia sytuacji konfliktogennych. Jak dowodzą wydarzenia z tak zwanej Europy Zachodniej, integracja według sprowadzanych społeczności z Bliskiego Wschodu polega na tym, iż to miejscowi mają stać się tacy jak Oni, a nie odwrotnie” - napisał radny, dodając, że Kędzierzyn-Koźle i jego mieszkańcy mają wystarczająco dużo własnych nierozwiązanych problemów. „Oświadczam, że do czasu, gdy w KK będzie chociaż jedna biedna osoba, to będę przeciwstawiał się na różne sposoby każdemu wydatkowi na obcych, z zasobu wypracowanego przez nasze społeczeństwo”.

Prezydent Sabinie Nowosielskiej daleko do idei nacjonalistyczno-rasistowskich. Będzie więc miała spory problem. Jeśli powie, że miasto nie jest w stanie stworzyć takich warunków - wyjdzie niewiarygodnie, poza tym: czy faktycznie nie znajdzie się kąt dla uchodźcy w jednym z ważniejszych i bogatszych samorządów w regionie?

Jeśli wyda inną opinię - będzie musiała przeciwstawić się populistycznemu hejtowi.

Rasizm był zawsze, lecz teraz ma przyzwolenie

Sprawy na tle narodowościowym i rasistowskim są stale rozpatrywane przez opolskie sądy. Pół roku temu prokuratura oskarżyła 42-letniego ratownika Tomasza G. ze Strzelec Opolskich o dyskryminację na tle narodowościowym. Poszkodowany Egipcjanin utrzymuje, że gdy był na strzeleckim basenie, trzy razy został uderzony i obrażony. Atak miał mieć tło narodowościowe. Oskarżony zaprzecza i zarzuca poszkodowanemu, iż ten regularnie łamał regulamin pływalni. Poszło o klapki, w których Egipcjanin chciał wejść na basen. Ratownik uznał, że są brudne, więc nie można w nich wejść. Prokuratura ustaliła, że powiedział Egipcjaninowi, że klapki, które posiada, są „tak samo brudne jak on” i „pokrzywdzony nie ma czego tutaj szukać i ma wracać do kraju”. Takie słowa to już zupełnie co innego niż wyraz troski o stan sanitarny niecki basenowej. Proces ruszył przed Sądem Okręgowym w Opolu, na styczeń zaplanowane są kolejne rozprawy.

Do bardzo wielu zdarzeń na tle rasistowskim dochodzi też w środowisku piłkarsko-kibolskim naszego regionu. Z ciemnoskórych piłkarzy słynie LZS Piotrówka. Jednak jak mówi Ewa Kosowska-Korniak, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Opolu - rasistowskie ataki na ciemnoskórych piłkarzy powtarzają się w naszym regionie od lat.

- Ich ofiarami padali nie tylko piłkarze z Piotrówki. W latach 2007-2008 kilku takich przypadków agresji słownej oraz fizycznej doświadczył też ówczesny ciemnoskóry piłkarz Odry Opole - mówi rzecznik. - Faktem jest jednak, że to piłkarze z Piotrówki są najczęściej szykanowani. W ciągu ostatnich lat było takich spraw kilka.

W styczniu 2013 Sąd Rejonowy w Strzelcach Opolskich musiał zająć się dwoma przypadkami ataków rasistowskich, których ofiarą padli zawodnicy tej drużyny. W pierwszym przypadku dwaj 18-letni mieszkańcy Bielska-Białej podczas meczu publicznie znieważyli czterech czarnoskórych zawodników klubu LZS Piotrówka z powodu ich przynależności rasowej. Swój atak powtórzyli parę miesięcy później, kiedy w Strzelcach zaatakowali obywateli Senegalu i Nigerii, jednego z nich uderzyli w twarz i zabrali mu telefon komórkowy.

W drugiej połowie ubiegłego roku skończyły się zaś procesy sądowe szalikowców, którzy zaatakowali futbolistów z Piotrówki w... Wielką Sobotę 2015 roku. Wówczas po meczu grupa czarnoskórych zawodników z Ludowego Zespołu Sportowego Piotrówka udała się do pubu. Grali w kręgle, a ich obecność nie spodobała się szalikowcom Odry Opole, którzy siedzieli kilka stolików dalej. Ci mieli nazwać piłkarzy bambusami. Piłkarze kazali im się „odpieprzyć”. Doszło do bijatyki, w wyniku której jeden z piłkarzy stracił przytomność. Ostatnie wyroki zapadły w październiku. Skazano w sumie osiem osób za pobicia z powodu przynależności rasowej. Siedmiu na kary od 10 miesięcy do 1 roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na okres próby trwający 2 lub 3 lata . Wszyscy, z wyjątkiem jednego, zostali oddani w okresie próby pod dozór kuratora. Mieli także zapłacić pokrzywdzonym piłkarzom nawiązki. Sąd zgodził się też na warunkowe umorzenie kary jednemu ze sprawców.

Słynna na Opolszczyźnie była też sprawa pobicia na tle rasowym obsługi baru z kebabem w Opolu w styczniu 2015 roku.

Mężczyźni spotkali się w styczniu w sobotni wieczór. Wypili butelkę whisky, poprawili piwami i ruszyli w miasto. Potem w sądzie przedstawiali różne wersje zdarzeń, twierdzili, że do kebabu weszli „za potrzebą”, potem - żeby zaspokoić głód. Zasłaniali się też lukami w pamięci. Oskarżeni przychodzili na salę rozpraw w koszulkach nawiązujących do symboli narodowych.

Prokurator zarzucił trzem opolanom, że pobili pracującego w barze Turka z powodu jego przynależności wyznaniowej. Sąd okręgowy wymierzył kary 11 miesięcy ograniczenia wolności wraz z koniecznością wykonania prac na cele społeczne oraz wypłatę zadośćuczynienia.

Ta sprawa z kebabem w Opolu była najbardziej nagłośniona, ale nie jedyna w naszym regionie. - Na przykład w Strzelcach sąd skazał mężczyznę, który wielokrotnie odwiedzał kebaby, wykrzykiwał w nich rasistowskie hasła, namawiał do przepędzenia obcokrajowców. Natomiast w Kędzierzynie-Koźlu mieszkaniec tego miasta opluł i zwyzywał Romkę oraz groził jej pobiciem.

Pojawiła się niebezpieczna tendencja - cienką linię przekraczają osoby publiczne. Np. radny Opola Tomasz Wróbel w kontekście imigrantów użył określenia „gwałciciele kóz”. Ostro wypowiadają się też rządzący w kraju.

- Takie sygnały dają ludziom przyzwolenia na coraz ostrzejsze manifestowanie rasistowskich poglądów. Kiedyś zwyczajnie nie wypadało być rasistą. Dziś to już nie wstyd - zauważa dr Błażej Choroś. Wszystko zależy od tego, jakie będą dalsze sygnały płynące np. ze strony rządzącej i wymiaru sprawiedliwości. Jeśli sprawcy będą konsekwentnie ścigani przez policję i karani przez sądy - groźba rozlania rasizmu w Polsce zostanie zażegnana. W innym przypadku Polska może się stać krajem np. płonących kebabów.

Ewa Bilicka

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.