Czy skarb może być z betonu? Oto MRU!

Czytaj dalej
Fot. Dariusz Brożek
Dariusz Brożek

Czy skarb może być z betonu? Oto MRU!

Dariusz Brożek

Z Międzyrzeckim Rejonem Umocnionym może równać się jedynie Linia Maginota. Ale, gdzież tam francuskiemu betonowi do „naszego”.

Razem z dyrektorem Muzeum Fortyfikacji i Nietoperzy w Pniewie Leszkiem Lisieckim wchodzimy do pawilonu, w którym dawniej mieszkali pracownicy Państwowego Gospodarstwa Rolnego. Teraz znajduje się w nim muzealna ekspozycja. Oglądamy hełmy, odznaki, karabiny i elementy żołnierskiego ekwipunku z czasów drugiej wojny światowej. To pierwszy punkt naszej eskapady po trasie turystycznej w podziemiach Międzyrzeckiego Rejony Umocnionego. - W tym miejscu nasi przewodnicy rozpoczynają wycieczki po największej atrakcji turystycznej Ziemi Lubuskiej - tłumaczy L. Lisiecki.

Obok pawilonu stoi radziecki czołg T-34/85. Właśnie takimi czołgami pod koniec stycznia 1945 r. radzieccy pancerniacy sforsowali główną linię umocnień MRU. A właściwie przejechali przez nią, gdyż załoga pobliskiego schronu przepuściła kolumnę czerwonoarmistów bez jednego wystrzału. - Prawdopodobnie wzięli Rosjan za własne oddziały - mówi mój przewodnik.
Po przejściu przez wykopany w 1944 r. rów przeciwczołgowy mijamy ustawione w kilku rzędach betonowe zapory. To tzw. smocze zęby, które miały zatrzymać radzieckie czołgi. Kolejnym elementem linii umocnień jest betonowy schron - tzw. tobruk. W czasie wojny znajdował się w nim punkt obserwacyjny. Albo stanowisko karabinu maszynowego, lub żołnierza z ręcznym niszczycielem czołgów.

MRU to wymarzona sceneria dla historycznych inscenizacji
Dariusz Brożek Tutaj możliwy jest nawet spacer między zębami smoka

Ogniwo z betonu i stali

Kilka minut później zatrzymujemy się przed betonową ścianą bunkra nr 717. Nad nami w słońcu błyszczy kilka stalowych kopuł, otoczonych zwojami drutu kolczastego. W latach drugiej wojny żelbetowy schron był jednym z ogniw umocnień Die Festungsfront Oder Warthe Bogen, czyli Frontu Ufortyfikowanego Łuku Odry i Warty, który obecnie znany jest jako Międzyrzecki Rejon Umocniony. Wejście do bunkra chronią pancerne drzwi i strzelnica z karabinem maszynowym. W pierwszym pomieszczeniu na nieproszonych gości czeka pułapka. To zapadnia, zabezpieczona obecnie metalową kratą. Na zewnątrz słońce grzeje jak w Afryce, ale w bunkrze wita nas miły chłodek. Niezależnie od pory roku w poniemieckich fortyfikacjach panuje stała temperatura, wynosząca około 10 stopni Celsjusza.

Wchodzimy do kazamatów z karabinem maszynowym, który mógł ostrzeliwać teren przed wejściem. To replika karabinu MG 08/15 z czasów pierwszej wojny światowej. - Właśnie takie karabiny były montowane w bunkrach za płytami pancernymi. W kopułach instalowano forteczne wersje karabinów MG 42 - dodaje dyrektor.

MRU to wymarzona sceneria dla historycznych inscenizacji
Dariusz Brożek W wielu miejscach po umocnieniach MRU zostały gruzy

Mózg, oczy i serce

Mijamy kolejne pomieszczenia. Chociażby toaletę. - Żołnierze mieli walczyć, ale musieli mieć zapewnione odpowiednie warunki socjalne. Dlatego budując bunkry nie zapominano o sanitariatach oraz wentylacji. Rzeczy niby przyziemne, ale niezbędne dla służących tutaj żołnierzy - opowiada Lisiecki.

Zatrzymujemy się przy stanowisku dowódcy. Obok znajduje się centrala telefoniczna, która była sercem obiektu. Przysłowiowe oczy to peryskopy w kopule obserwacyjnej, natomiast mózgiem było pomieszczenie z mapami, gdzie wydawano rozkazy o otwarciu ognia. Peryskopy znajdowały się także w kopułach bojowych. - Dzięki tym urządzeniom obsługi karabinów maszynowych mogły obserwować przedpole i prowadzić celny ogień - tłumaczy Lisiecki.

Bunkry były też uzbrojone w szybkostrzelne moździerze, miotające nawet kilkadziesiąt pocisków na minutę. Bronią ostatniej szansy był natomiast miotacz płomieni, który mógł zamienić teren wokół obiektu w morze ognia. Schrony miały lekkie uzbrojenie, dlatego miały je wspierać baterie artyleryjskie, których Niemcy nie zdążyli jednak wybudować.

MRU to wymarzona sceneria dla historycznych inscenizacji
Dariusz Brożek Obrotowe mosty to prawdziwe perełki MRU

Winda dla granatów

Bunkier ma dwa pietra. W jego górnej kondygnacji zrekonstruowano m.in. izbę żołnierską. Jej podstawowe wyposażenie to prycze i stojaki na karabiny. W bunkrze miało stacjonować około 120 żołnierzy ze specjalnych oddziałów fortecznych. Ich koszary i magazyny znajdują się kilkadziesiąt metrów niżej. Schodzimy tam betonową klatką schodową, sąsiadującą z szybem windy. - To była winda towarowa, wykorzystywana przede wszystkim do transportu granatów moździerzowych. Żołnierze z niej nie korzystali - wyjaśnia międzyrzecki regionalista Andrzej Chmielewski, aktor książki „1945 - przełamanie MRU”.

Podziemne koszary mają dwie kondygnacje. Ich wyposażenie rozszabrowano po wojnie. Obecnie zobaczymy tam rozmaite plansze i fotogramy. W dawnym magazynie amunicji eksponowane są prace znawcy bunkrów i rysownika Roberta Jurgi. Przedstawiają najbardziej znane polskie obiekty fortyfikacyjne. W tym również bunkry MRU. Możemy tam dojechać... kolejową drezyną! - Podczas rozbudowy fortyfikacji i w czasie wojny w podziemiach kursowały elektryczne kolejki wąskotorowe - dodaje A. Chmielewski.

Z bunkra wychodzimy po blisko dwóch godzinach zwiedzania. W centralnym odcinku MRU między Staropolem i Kęszycą wybudowano ponad 20 podobnych, kilkukondygnacyjnych schronów. Łączą je korytarze o długości około 30 km. Ich rdzeniem jest tzw. główna droga ruchu z torowiskiem i dworcami kolejowymi, na których mijały się wąskotorówki. - Te umocnienie są arcydziełem inżynierii militarnej - przekonuje L. Lisiecki.

MRU to wymarzona sceneria dla historycznych inscenizacji
Dariusz Brożek Niemieckiej granicy bronić miał nie tylko beton, ale i woda

Miały bronić granicy

Bunkry wybudowano w latach 30 minionego wieku. Miały bronić wschodniej granicy Trzeciej Rzeszy przed ewentualnym atakiem ze strony Polski. W 1938 r. kanclerz Adolf Hitler nakazał przerwać rozbudowę. W czasie wojny do podziemi w okolicach wsi Wysoka przeniesiono jedną z fabryk, produkujących części do samolotów. Umocnienia zostały przełamane pod koniec stycznia 1945 r. przez nacierające na zachód radzieckie zagony pancerne.

Mosty broniły bunkrów

Istotnym elementem fortyfikacji były zapory hydrotechniczne, które miały przeciwnikowi utrudnić dojazd do głównej linii bunkrów. Tworzył je system kanałów i przepustów, dzięki którym Niemcy mogli zalewać wybrane odcinki. Ich ogniwem były też mosty forteczne, które wysuwały się na specjalnych rolkach, lub obracały wokół własnej osi. Dwa z nich wciąż są czynne.

MRU to wymarzona sceneria dla historycznych inscenizacji
Dariusz Brożek MRU to także raj dla nietoperzy

Uruchomili je miłośnicy fortyfikacji ze stowarzyszenia EGOP z Poznania. Pierwszy znajduje się koło wsi Kursko. Jego metalowe przęsło waży około 160 ton, obracane jest ręcznie z maszynowni. Kolejny most Niemcy wybudowali w 1936 r. na kanale Obry koło wsi Stary Dworek. Jest mniejszy od tego w Kursku, obracany jest za pomocą specjalnego kieratu.
- Widząc zbliżające się pojazdy przeciwnika obrońcy mogli ustawić przęsło mostu wzdłuż brzegu i nad kanałem powstawała kilkumetrowa luka - wyjaśnia Andrzej Chmielewski.

Dariusz Brożek

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.