Czy szef Elektromisu też nalegał na zabicie dziennikarza Jarosława Ziętary? „Baryła”, główny świadek, unika odpowiedzi o rolę Mariusza Ś.

Czytaj dalej
Fot. Łukasz Gdak
Łukasz Cieśla

Czy szef Elektromisu też nalegał na zabicie dziennikarza Jarosława Ziętary? „Baryła”, główny świadek, unika odpowiedzi o rolę Mariusza Ś.

Łukasz Cieśla

Do zabicia dziennikarza Jarosława Ziętary, zdaniem prokuratury, podczas narady w Elektromisie podżegał biznesmen Aleksander Gawronik. Czy uciszeniem „pismaka” zainteresowany był także szef Elektromisu Mariusz Ś.? Takie pytania zadawano w sądzie gangsterowi „Baryle”, głównemu świadkowi prokuratury. - Nie powinienem mieć skrupułów, bo w 1980 roku Mariusz Ś. wsypał swoich kolegów. Ale nie chcę o nim rozmawiać – unikał odpowiedzi „Baryła” podczas piątkowej rozprawy w poznańskim Sądzie Okręgowym.

Młody dziennikarz „Gazety Poznańskiej” Jarosław Ziętara zniknął 1 września 1992 roku. Dwa poznańskie śledztwa nie przyniosły rozwiązania sprawy 24-latka. Przełom nastąpił, gdy po wielu latach sprawa trafiła do krakowskiej prokuratury. W 2014 roku zatrzymano Aleksandra Gawronika, byłego senatora, którego uznawano na początku lat 90. za najbogatszego Polaka. Zatrzymano także dwóch byłych ochroniarzy firmy Elektromis: „Rybę” i „Lalę”. Zdaniem śledczych, Ziętara został uciszony, bo chciał opisać przekręty poznańskich biznesmenów.

Gawronikowi zarzucono, że latem 1992 roku, podczas spotkania na terenie Elektromisu przy ul. Ognik, nalegał na zabicie Ziętary. Porywaczami mieli być ochroniarze Elektromisu, którzy mieli zwabić dziennikarza do samochodu podając się za policjantów.

Aleksander Gawronik nie przyznaje się do winy. Zobacz film

W tej historii jest jednak kilka niewiadomych i kilka pytań bez jednoznacznej odpowiedzi. Nadal nie wiadomo, gdzie jest ciało Ziętary. Zwłok nie odnaleziono od ponad 28 lat. Niejasne jest także czy Aleksander Gawronik mógłby wysłać na porwanie nieswoich podwładnych, czyli ochroniarzy Elektromisu. Niejasna jest rola szefa Elektromisu Mariusza Ś. - to jego zaufanymi podwładnymi byli oskarżeni ochroniarze.

O te kluczowe kwestie pytał poznański sąd podczas piątkowej rozprawy. W procesie Aleksandra Gawronika przesłuchiwano bowiem głównego świadka prokuratury. Chodzi o gangstera Macieja B., ps. Baryła. Zeznał, że w 1992 roku, jako 20-latek, wykonywał różne brudne zlecenia dla Elektromisu i osobiście słyszał, jak Gawronik podczas kolejnej wizyty w Elektromisie nalegał na „zajeb...” niewygodnego dziennikarza. Samego porwania i zabójstwa nie widział. "Baryła" zeznał, że ze słyszenie wie, że Ziętara porwali ochroniarze z Elektromisu, a zabili ochroniarze Gawronika z dawnego ZSRR.

Mariusz Ś. kiedyś się rozpruł, ale ja nie chcę o nim mówić. Może coś mi się przypomni – tak zeznaje "Baryła", główny świadek prokuratury

W piątek poznański Sąd Okręgowy odtworzył nagrania z 2012 roku. Z przesłuchania „Baryły” w krakowskiej prokuraturze oraz z wizji lokalnej w Poznaniu. Gangster, wraz z prokuratorem Piotrem Kosmatym i policjantami, był wtedy pod dwoma siedzibami Elektromisu w Poznaniu oraz pod kamienicą przy Kolejowej, gdzie mieszkał Jarek Ziętara.

Czytaj też Ważny świadek prokuratury wycofał zeznania przeciwko ochroniarzom Elektromisu. Po chwili dostał pół miliona od dawnych kolegów

W piątek pytania „Baryle” zadawał m.in. sędzia Jacek Bytner. Zwrócił uwagę, że w różnych swoich zeznaniach świadek opowiadał, że Gawronik był głównym zleceniodawcą, a drugim był szef Elektromisu Mariusz Ś.

- Podtrzymuje pan te fragmenty wcześniejszych zeznań? - pytał sędzia Jacek Bytner.

- Mariusza Ś. nie będę obciążał. To jest proces pana Gawronika – uciął „Baryła”.

- Jaka jest prawda o roli Mariusza Ś.? - dopytywała sędzia Joanna Rucińska.

- Na dzień dzisiejszy nie pamiętam – odpowiedział „Baryła” po chwili zawahania.

Czytaj też Dziennikarze, którzy opisywali działalność Elektromisu już po zniknięciu Ziętary, otrzymywali groźby. Dlatego wzięli ochronę

Dodał jednak podczas przesłuchania, że podczas wcześniejszych zeznań mógł powiedzieć więcej. Nie zrobił tego z różnych powodów. Na przykład początkowo nie chciał wprost powiedzieć, że wiosną 1992 roku wtargnął do mieszkania Ziętary wraz z „Lewym”, innym ochroniarzem z Elektromisu. Bał się, jak w piątek przyznał „Baryła”, że jeśli wyjdzie, że osobiście zastraszał Ziętarę, media go „zgnoją”.

Czytaj też Zbrodnia na Ziętarze: wieloletni szef Elektromisu Mariusz Ś. w sprawie nie usłyszał żadnych zarzutów. Występuje w charakterze świadka

Gdy "Baryła" opowiadał o kolejnych wątkach sprawy i domniemanej roli Aleksandra Gawronika, raz jeszcze wrócił wątek szefa Elektromisu.

- Dlaczego zeznaje pan o Aleksandrze Gawroniku, a nie zeznaje pan o Mariuszu Ś., który miał uczestniczyć w naradzie w Elektromisie? - ciągnął wątek sędzia Jacek Bytner.

- Nie powinienem mieć skrupułów, bo Mariusz Ś. po swoim zatrzymaniu w 1980 roku, jak to się mówi w żargonie, rozpruł się. Posprzedawał wtedy swoich kolegów, mówiąc kolokwialnie. Nie chcę jednak o nim mówić. Dzisiaj nie pamiętam. Może mi się przypomni

– stwierdził „Baryła”.

Zmienne zeznania „Baryły”. Tłumaczy teraz, że wcześniej na pewien czas się wycofał, bo był zły, że prokuratura nie załatwiła mu prezydenckiego prawa łaski

Przypomnijmy, że na przełomie 2014 i 2015 roku, po zatrzymaniu Gawronika i dwóch ochroniarzy, „Baryła” zaczął wycofywać swoje zeznania. Podobnie jak dwaj inni głównie świadkowie w krakowskim śledztwie. „Baryła” zaczął wtedy zeznawać, że kłamał o roli Gawronika. Potem jednak, w 2019 roku, wrócił do pierwszej wersji. Czyli tej, że był naocznym świadkiem, jak Gawronik, w towarzystwie szefa Elektromisu, nalegał na zabicie Ziętary.

- Na przesłuchaniach w prokuraturze nie zawsze dobrze się czułem. Byłem czasami pod wpływem leków. Ale prokurator Kosmaty nigdy nie sugerował mi, co mam zeznawać. Mówiłem swobodnie. A gdy twierdziłem kilka lat temu, że manipulowano moimi słowami, to mówiłem tak, by odegrać się na prokuraturze i policjancie. Obiecywali mi, że dostanę prawo łaski i wyjdę z więzienia, a tak się nie stało

– tak „Baryła” tłumaczył swoją zmienną postawę w śledztwie i w procesie przeciwko Aleksandrowi Gawronikowi.

Czytaj też: W 2016 roku "Baryła" zeznawał w sądzie, że może kłamać, ile wlezie. Zaprzeczał wówczas, by cokolwiek wiedział o sprawie Ziętary

Piątkowo rozprawa upłynęła nie tylko na oglądaniu starych przesłuchań „Baryły”. W pewnym momencie rozprawa zamieniła się w ironiczną wymianę zdań między „Baryłą”, a oskarżonym Aleksandrem Gawronikiem.

- Gawronik mówił o „zajeb...” Ziętary podczas wizyty przy Ogniku, do ochroniarzy z Elektromisu i szefa firmy Mariusza Ś. Staliśmy większą grupą na zewnątrz budynku przy ul. Ognik – zapewniał „Baryła”. I zwrócił się do byłego senatora: - Pan tak to zrobił, że ze 100 osób wiedziało o tym. Wszyscy wiedzieli, ale nikt długo nie mówił, bo się pana bali.

„Baryła” dodał, że gdy w 2011 roku zdecydował się mówić o sprawie Ziętary, dostawał pogróżki w zakładzie karnym. Poznański gangster „Makowiec”, również odsiadujący wyrok w więzieniu w Rawiczu, miał mu wtedy przekazać wiadomość od Gawronika.

- „Makowiec” przekazał, bym „zamknął ryja”. On i Gawronik kiedyś bardzo dobrze się znali. Groźby przekazywali mi także wychowawcy więzienni. Bałem się o moją rodzinę.

Kolejny wątek: „Baryła” twierdził, że ok. 1991 roku, na granicy RP w Świecku, wraz z ochroniarzami Elektromisu zastraszał osobę prowadzącą kantor konkurujący z Gawronikiem. Miała to być przysługa dla Gawronika, częstego gościa w Elektromisie.

Były senator zaprzecza i kwestionuje wiarygodność słów „Baryły”.

- Jak pan wjechał na przejście w Świecku? - dopytywał Aleksander Gawronik.

- Może chce pan jeszcze powiedzieć, że nie wiem, jak wyglądało przejście graniczne? Granicę z Niemcami przekraczałem wiele razy, drogi panie. Wiem, gdzie był pana kantor i gdzie stał konkurencyjny dla pana kiosk – tak „Baryła” odpowiedział Gawronikowi.

Ziętara miał aparat na mikrofilmy i był inspirowany przez służby specjalne, żeby zająć się Elektromisem?

Inny sprzeczka - „Baryła” twierdził, że wiosną 1992 roku, gdy nastraszyli Ziętarę w jego mieszkaniu przy Kolejowej, zabrali mu stamtąd m.in. aparat na mikrofilmy. Opisał, że aparat był mały, wielkości zapalniczki. Jarek miał im powiedzieć, że to aparat od służb specjalnych i prosił, aby go nie zabierali.

Jeśli „Baryła” mówi prawdę o aparacie z UOP, byłby to kolejny dowód na współpracę młodego dziennikarza ze służbami specjalnymi. Być może dziennikarz tropił przekręty Elektormisu również na zlecenie UOP.

Czytaj też: Elektromis, oficerowie UOP i sprawa Jarka Ziętary

Temat aparatu na mikrofilmy podchwycił Aleksander Gawronik.

- Świadek kłamie i najgorsze jest to, że musimy tego słuchać – stwierdził były senator.

Próbował wykazać niewiarygodność słów „Baryły”. W tym celu Aleksander Gawronik przyniósł do sądu znacznie większy sprzęt fotograficzny. Wskazał, że dostał go z muzeum, od kustosza.

- Aparat na mikrofilmy, w tamtym okresie, był znacznie większy – przekonywał Aleksander Gawronik kładąc aparat na stole sędziowskim.

- Pan pokazuje niemiecki aparat, używany do rejestrowania wypadków drogowych. To nie jest aparat na mikrofilmy. Jarek miał znacznie mniejszy sprzęt u siebie w mieszkaniu – zareagował „Baryła”.

Bohaterowie tekstów w „Głosie Wielkopolskim” mają być kolejnymi świadkami w sprawie Ziętary

Kolejna rozprawa odbędzie się w marcu. Aleksander Gawronik zapowiedział, że złoży na niej obszerne oświadczenie. Ma ono trwać, łącznie z notowaniem, ok. 2,5 godziny. Poza tym domaga się wezwania na świadków dwóch poznańskich policjantów. Chodzi o weryfikacje pobocznych wątków w zeznaniach „Baryły”.

Z kolei prokurator Piotr Kosmaty złożył wniosek o przesłuchanie dwóch innych świadków.

Najpierw mówił o Marku Królu, byłym redaktorze naczelnym tygodnika „Wprost”. W niedawnej rozmowie z „Głosem Wielkopolskim” Marek Król powiedział, że w 1994 roku dostał groźby. Miał je przekazać Gawronik w imieniu szefa Elektromisu Mariusza Ś. Poza tym, jak mówił Marek Król, Gawronik i Mariusz Ś. w 1994 roku pojawili się u niego w domu. Ich zachowanie wskazywało, że świetnie się znają. Zdaniem Króla, Gawronik był niezwykle uniżony wobec szefa Elektromisu.

Były szef tygodnika "Wprost" może więc obalić kluczową wersję Gawronika i Mariusza Ś. Obaj twierdzą bowiem, że w pierwszej połowie lat 90. prawie w ogóle się nie znali, nie rozmawiali, dlatego nie mogli spotykać się w sprawie zgładzenia dziennikarza Jarosława Ziętary.

- Artykuł w „Głosie Wielkopolskim” opisujący relację Marka Króla to ekstremalnie ważne informacje z punktu widzenia procesu. Dlatego domagam się wezwania Marka Króla na świadka

– podkreślał prokurator Piotr Kosmaty podczas piątkowej rozprawy.

Czytaj też: Relacja Marka Króla. Były szef "Wprost" opowiada, że Gawronik i szef Elektromisu świetnie się znali

Prokurator Kosmaty mówił również o konieczności przesłuchania Zdzisława K., o którym pisaliśmy kilka miesięcy temu. To były wychowanek domu dziecka w Szamotułach. Tam poznał Mariusza Ś. Potem razem siedzieli w więzieniu w Sieradzu, za włamania. Następnie, na początku lat 90. Zdzisław K. wziął udział w przekręcie podatkowym z papierosami, które trafiły do Elektromisu. Chodziło o tzw. przekręt na wariata w spółce Strefa Wolnocłowa.

Czytaj też: Były współpracownik Elektromisu, po 28 latach milczenia, zaczyna mówić o sprawie Ziętary

Po 28 latach milczenia Zdzisław K. powiedział niedawno „Głosowi Wielkopolskiemu”, że w okresie 1991-1992 Jarosław Ziętara deptał po piętach Elektromisowi oraz Mariuszowi Ś. Dlatego właśnie dziennikarz został porwany oraz "uciszony". Zdzisław K. chce o wszystkim opowiedzieć w sądzie, złożył wniosek o przesłuchanie, ale do tej pory nie został wezwany.

Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?

Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus

Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.

Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.

Pozostało jeszcze 0% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Łukasz Cieśla

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.