Dramaty millenialsa: Złość w miłość, czyli życzenia na nowy rok

Czytaj dalej
Aleksandra Suława

Dramaty millenialsa: Złość w miłość, czyli życzenia na nowy rok

Aleksandra Suława

Jak mówi Anna Dymna w spektaklu „Rok z życia codziennego w Europie Środkowo - Wschodniej”: Różnie się ludzie dzielą. Dzielą się na tych, którzy po zakończeniu rozmowy pierwsi odkładają słuchawkę i na tych, którzy czekają, aż rozmówca odłoży. Na tych, którzy czekają aż masło samo zmięknie i na tych, którzy jeszcze zimne, twarde nakładają na chleb. Na tych, którzy od razu odpisują na e-mail i na tych, którzy z odpowiedzią wolą trochę poczekać (cytuję z pamięci więc za wszystkie błędy przepraszam tak Pawła Demirskiego, autora tekstu jak i miłośników spektaklu). Jak jednak pokazały mi tegoroczne święta , ludzie dzielą się w jeszcze jeden sposób: Na tych, którzy do choinki mają podejście swobodne i na tych, dla których drzewko jest sine qua non Bożego Narodzenia.

W tym roku, po drzewko pojechaliśmy późno, w niedzielę wieczór, kiedy na parkingach przed hipermarketami zostały tylko samotne, niechciane przez nikogo sztuki. - Łoo, to państwu się coś w tym roku nie spieszyło. Takie tylko zostały.

„Takie” w tym przypadku oznaczało: z dwoma czubami, bez czuba, z megaczubem. Jedziemy dalej.

Jedziemy długo wiec jest czas, żeby się pokłócić przy próbie ustalenia, czyja to wina, że dopiero teraz jedziemy (bez efektów). Hipermarket na obrzeżach miasta przynosi wybór nieco bardziej obfity: choinek dużo, ale wszystkie już owinięte w siatkę. Rozwinąć można? Można tylko po co? Drzewo jak drzewo. Pakujemy więc do bagażnika drzewo jak drzewo, zatrzaskujemy ten bagażnik i już-już prawie kończymy sukcesem operację „choina”, kiedy pada: „A mamy w co ją ubrać?”. Nie mamy, wracamy.

Hipermarket też nie ma w co ubrać naszego drzewa. To znaczy ma, ale chyba już lepiej być nagim niż ubranym w hipermarketową konfekcję. Biorę paczkę sopli, cztery polarne niedźwiadki. Jakoś to będzie. - A bombki? - Przecież to są bombki. - To są sople. - No bombki - sople. - Bombki są okrągłe.

Jedziemy dalej.

Wieczór mija, niedziela handlowa chyli się ku końcowi. Dwie godziny i dwie kłótnie dalej operacja kończy się nabyciem eko-ozdób i trzech metrów wstążki, gdzieś pod Wieliczką.

Wracamy. - Czy ty możesz mi jeszcze raz powiedzieć, po co nam w ogóle ta choina?! - Dla kota. Kot uwielbia choinę.

Kot na widok choiny wbija się pod łóżko. Igły lecą. Drzewko też leci, bo kot jednak przypomniał sobie, o co chodzi w świętach. Po kilku godzinach choinę czuć nie tylko świerkiem, ale i karpiem.

I co?

I cudo. Bo to, kilka dni temu było zarzewiem awantury zmieniło się w miłą anegdotę . I właśnie takiego obracania konfliktów w śmiech, gniewu w miłość i porażki w sukces na cały nowy rok Państwu życzę.

Aleksandra Suława

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.