Dzieci, które zostały ofiarami zbrodni [DANE]

Czytaj dalej
Fot. 123rf
Aldona Minorczyk

Dzieci, które zostały ofiarami zbrodni [DANE]

Aldona Minorczyk

Wszyscy znamy tragiczne losy Magdy z Sosnowa i Szymka z Będzina. Maluchy zabite przez tych, którzy powinni je kochać. Ich historie wstrząsnęły całym krajem, było o nich głośno we wszystkich mediach. To jednak niestety nie jedyne dziecięce ofiary przestępstw. Co roku w całym kraju życie traci od 20 do 30 dzieci. Pamiętacie Mateusza Domaradzkiego z Rybnika? Zaginął w lutym 2006 roku. I choć za jego zabójstwo skazano dwie osoby, to ciała nadal nie odnaleziono.

Mateusz miał osiem lat. Wyszedł na sanki i zniknął

Wyszedł na dwór, bawił się zjeżdżając z górki na sankach. Zniknął. Mieszkał w jednym z bloków przy ul. Kosmonautów w rybnickiej dzielnicy Piaski. Szukało go dwustu funkcjonariuszy. Sprawdzili po kolei wszystkie mieszkania w dzielnicy. Przeszukiwali piwnice, strychy, pustostany. Przesłuchiwali osoby podejrzewane o pedofilię. Bez rezultatu. Sprawą zajmowała się specjalna grupa policyjna. Odkryli prawdę. W 2012 roku na karę 25 lat pozbawienia wolności Sąd Okręgowy w Gliwicach skazał Tomasza Z. i Łukasza N., oskarżonych o zgwałcenie i zamordowanie ośmioletniego Mateusza Domaradzkiego z Rybnika. To był już drugi wyrok. Pierwszy uchylono z powodów formalnych.

Ten dramat miał początek w połowie lat 80. przy ulicy Wolności w Zabrzu, w specjalnym ośrodku wychowawczym sióstr boromeuszek. Wtedy trafił tam Tomasz Z. Właśnie tam, kiedy miał pięć lat został zgwałcony przez starszego chłopca. Z ofiary stał się oprawcą. Sam skrzywdzony w ten sam sposób krzywdził inne dzieci. Opowiedział o tym policjantom, kiedy został zatrzymany jako podejrzany w sprawie zniknięcia Mateusza. To on zapoczątkował śledztwo i słynny proces w sprawie tego, co działo się w zabrskim ośrodku. Słowa Tomasza potwierdziło kilkudziesięciu innych podopiecznych zakonnic. W rezultacie dyrektorka Agnieszka F., czyli siostra Bernadetta trafiła na dwa lata do więzienia. Ośrodkowi szefowała w latach 1991-2007. Prowadziła dom dziecka oraz opiekowała się chorymi i biednymi dziećmi z całego miasta. To właśnie tam siostra Bernadetta zdaniem sądu miała przez kilkanaście lat znęcać się psychicznie i fizycznie nad swoimi wychowankami, podżegać do aktów pedofilskich, a także nakłaniać starsze dzieci do przemocy fizycznej.

Tomasz Z. po wyjściu z ośrodka w Zabrzu zamieszkał w dzielnicy Piaski. Razem z kuzynem Łukaszem N. znęcał się nad dziećmi z dzielnicy.

W końcu zostali zatrzymani za molestowanie dziewczynki. Przyznali się też do zabicia Mateusza. Opowiedzieli jak zaprowadzili go w ustronne miejsce, zgwałcili i pobili. Ciało zakopali i przykryli gałęziami. Nie pamiętali gdzie, bo jak twierdzili byli pijani. Poszukiwania zwłok nie dały rezultatów. Zwłok chłopca do tej pory nie odnaleziono. Proces miał charakter poszlakowy, a oskarżeni wycofali swoje pierwsze zeznania i twierdzili, że są niewinni. Sąd nie dał im wiary. Ostatecznie zostali skazani na 25 lat więzienia każdy.

Anastazja nie miała żadnych szans. Zabił ją ojciec

Ulica Żogały w Katowicach Bogucicach. Krótka, zaledwie kilka budynków na krzyż niedaleko szpitala bonifratrów. W grudniu 2003 roku w budynku pod numerem 10 w nocy z soboty na niedzielę trwała sąsiedzka bibka. Zabrakło alkoholu. 31-letnia Mariola L. wyszła razem z sąsiadem uzupełnić zapasy piwa w sklepie nocnym. W mieszkaniu zostawiła czwórkę dzieci: dwóch chłopców (Krystian - 6 lat i Mateusz - 1 rok) i dwie dziewczynki. Starsza Natalia miała cztery lata, młodsza Anastazja zaledwie trzy miesiące.
Gdy ich matka Mariola L. wróciła do mieszkania, maleńka dziewczynka leżała na podłodze przy piecu. Nie ruszała się. Nie dawała żadnych oznak życia. Była nieprzytomna. Obok pod stołem leżał zalany w trupa ojciec. Przerażona kobieta natychmiast wezwała pogotowie. Lekarze długo walczyli o to dziecko. Ale Anastazji nie udało się uratować.

Co się stało w mieszkaniu przy ul. Żogały? Śledczy krok po kroku, minuta po minucie odtworzyli te przerażające wydarzenia. Opowiedziały im o nich m. in. dzieci, starsze rodzeństwo Anastazji. Resztę ustalili lekarze, którzy przeprowadzali sekcję zwłok niemowlęcia.

Kiedy matka wyszła po piwo trzymiesięczna dziewczynka obudziła się i zaczęła płakać. Może była głodna, bolał ją brzuszek, a może miała mokrą pieluszkę. To doprowadziło ojca do furii. Złapał Anastazję za nóżki. Walił nią o ścianę i meble. Uspokoiła się. Tyle że na dobre.

Sekcja zwłok wykazała liczne urazy mózgoczaszki. To one były przyczyną zgonu. Ojciec nie przyznał się do zabójstwa. W chwili popełniania zbrodni miał we krwi 1,84 prom. alkoholu. Przeciwko niemu świadczyła trójka pozostałych dzieci. Zabił Anastazję na ich oczach.

Kacperek zapomniał wymyć ręce po wyjściu z toalety

Podobna historia wydarzyła się nieco ponad rok temu w Bytomiu. Kacperek miał wtedy cztery lata. Według ustaleń prokuratorskiego śledztwa, 26 grudnia 2013 roku został brutalnie pobity przez swojego opiekuna. Henryk D. wielokrotnie uderzał chłopca pięściami po całym ciele. Rzucał nim o ścianę i podłogę. Dusił go. Skąd taka potworna agresja? Bo dziecko zapomniało umyć rąk po wyjściu z toalety.

Matka Kacperka Iwona G. widziała, że z chłopcem jest źle, ale mimo to pogotowie wezwała dopiero po 9 godzinach od pobicia. Chłopiec trafił do szpitala w stanie krytycznym.

Iwona G., Henryk D. i jego matka mieszkali razem, w jednym mieszkaniu w Bytomiu. Wraz z nimi trójka dzieci w wieku 8, 5 i 4 lat. W mieszkaniu były awantury, był też alkohol. Często. No i agresja, niestety na porządku dziennym.

Prok. Marta Zawada-Dybek, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Katowicach podkreślała w rozmowach z dziennikarzami: - Najgorzej traktowany był przez opiekunów 4-letni Kacper. Dziecko było przez Irenę D. wielokrotnie bite. Za karę musiało przez wiele godzin stać przy ścianie. Zabraniano mu przyjmowania posiłków i wyjścia do toalety. Stosowano wobec niego także przemoc psychiczną. Podobnie był traktowany jego starszy brat.

Prokurator dodała: - Z opinii Zakładu Medycyny Sądowej wynika, iż rozpoznano u dziecka między innymi: krwawienie do przestrzeni przymózgowej, stłuczenie płuc, uszkodzenia OUN, niedowład piramidowy obustronny oraz masywną zakrzepicę żył. Zwłoka w wezwaniu pogotowia wpłynęła niekorzystnie na rokowanie i pomniejszenie szans terapeutycznych.

Matce i ojczymowi pokrzywdzonego chłopca grozi kara dożywotniego więzienia, Irenie D. (matce oprawcy) - do 5 lat pozbawienia wolności. Pozbawiono ją praw rodzicielskich w stosunku do wszystkich dzieci.

***

Od kilku lat ofiarami zabójców pada średnio od 20 do 30 osób małoletnich (tj. do 18 roku życia) w ciągu roku. W każdym roku jest także wszczynanych średnio około 30 postępowań w kierunku dzieciobójstwa, jednak kończą się one stwierdzeniem zaledwie od kilku do kilkunastu przestępstw tej kwalifikacji rocznie.

Małoletnie ofiary zabójstw (przestępstw z art. 148 Kodeksu karnego)

Małoletnie ofiary zabójstw |Create infographics
Aldona Minorczyk

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.