Gin, narkotyki i wiatrówka, z której można zabić

Czytaj dalej
Fot. Adrian Wykrota
Barbara Sadłowska

Gin, narkotyki i wiatrówka, z której można zabić

Barbara Sadłowska

Tadeusz M. tak się bawił, że prawie zabił człowieka. Śrutem z wiatrówki. Sąd uwierzył w jego tłumaczenia, więc posiedzi niecałe 4 lata.

-

Nie chciałem nikogo zabić ani zranić. Nie wiedziałem, że strzelając z wiatrówki, można zrobić tak wielką szkodę..

- powiedział podczas procesu młody mężczyzna, nazywany snajperem z Jeżyc. W marcu ubiegłego roku niemal śmiertelnie postrzelił przechodnia na pasach i zranił rowerzystę. Groziło mu nawet piętnaście lat za usiłowanie zabójstwa. Tuż przed świętami poznański sąd skazał go na 3 lata i 10 miesięcy, ponieważ uznał, że Tadeusz M. nie zamierzał nikogo zabić...

W marcu ubiegłego roku 23-letni Tadeusz M. oraz jego młodszy o trzy lata kolega Przemysław Cz. pili od rana. Potem kupili wiatrówkę. Wracając - także alkohol i narkotyki. Kiedy postanowili wypróbować legalnie kupioną broń, strzelając przez okno z budynku u zbiegu ulic Sienkiewicza i Kochanowskiego, byli pijani i odurzeni marihuaną. Teoretycznie celowali w znaki i latarnie. Ale został też - na szczęście niegroźnie - postrzelony 26 -letni rowerzysta Aleksander Ł. oraz 55-letni Dariusz R.

Śrut uszkodził jedną z tętnic płucnych starszego z mężczyzn. Wiele tygodni walczył o życie. Nadal ma problemy z oddychaniem.

Śrutu z wiatrówki lekarze nie mogli usunąć z jego ciała.

Zabawa w strzelanego

- Poszliśmy do Żabki i kupiliśmy pół litra krupnika. I wtedy był pomysł, żeby kupić wiatrówkę - mówił Tadeusz M. podczas eksperymentu procesowego, który był nagrywany w mieszkaniu na Jeżycach. Tłumaczył, że kupił wiatrówkę dla celów rekreacyjnych, żeby, na przykład - postrzelać na działce. Broń kupił w sklepie Militaria w Starym Browarze. Wracając do domu, nabył gin lubuski i dał Cz. sto złotych na marihuanę.

- Wpadłem na pomysł, żeby strzelać do lamp albo okien naprzeciwko - mówił Tadeusz. - W okna dlatego, żeby się przekonać, czy śrut w ogóle tam doleci... Akurat przejeżdżał ten rowerzysta. Chciałem go trafić w dętkę...

Kiedy usłyszał jęk rowerzysty, pomyślał, że ten dostał rykoszetem.

- Potem ustrzeliłem tego mężczyznę na pasach - powiedział wtedy Tadeusz.

Kiedy po kilkunastu minutach na miejscu pojawiły się radiowozy i karetki, zgasili światło i udawali, że ich nie ma w mieszkaniu, w którym znajdowały się przecież narkotyki.

- Uznałem, że ja chyba jednak trafiłem tego faceta - przyznał Tadeusz i dodał:

- Bardzo mi przykro z powodu mojej głupoty, że człowiek może przeze mnie umrzeć. Przepraszam.

To nie ja, to kolega

Podczas postępowania Tadeusz M. przyznał się do wszystkiego. Do obu postrzeleń i narkotyków. Dopiero w październiku podczas pierwszej rozprawy powiedział, że Dariusza R. zranił jego kolega Przemysław. To właśnie było najpoważniejszym zarzutem w procesie - za usiłowanie zabójstwa grozi taka sama kara jak za morderstwo. Przyznał się tylko do postrzelenia rowerzysty, któremu chciał przebić oponę i posiadania marihuany.

Na kolejnej rozprawie jako świadek zeznawała jego matka.

-

Tadeusz był chorobliwie uzależniony od Przemysława Cz.

- powiedziała.

Opowiadała, że kiedy Tadeusz miał 13 lat, poznał młodszego chłopca, który chciał się z nim bawić. Jako dziecko często chorował i między innymi z tego powodu nie nawiązał trwałych przyjaźni w szkole. Matce nie podobało się, że Przemysław Cz. ma tak wielki i zły wpływ na jej syna.

- Tadeusz nie chodził do szkoły i uciekał z domu, bo Cz. go zawołał - zeznała.

Gdy chłopcy dorastali, było coraz gorzej. Pojawił się alkohol i narkotyki. Mówiła, że syn bezkrytycznie wypełniał polecenia Przemysława.

- Z tego potwornego uzależnienia pozwalał mu niszczyć i wynosić wszystkie przedmioty - mówiła pani M.

Sędzia Katarzyna Obst zapytała, dlaczego podczas śledztwa Tadeusz M. przyznał się także do postrzelenia Dariusza M., powiedziała:

-

Przyznał się, bo tego od niego oczekiwali. Tak to działa w jego przypadku. Wierzę w to, że Tadeusz nie strzelałby do tego człowieka...

Legalna broń też zabija

Podczas procesu Tadeusza M. sąd wysłuchał biegłego z dziedziny balistyki, który mówił, dlaczego można kupić wiatrówkę bez zezwolenia. Wyjaśnił, że w ustawie jednym z kryteriów jest energia kinetyczna pocisku. Jeżeli przekracza ona 17 J., kupujący jest zobowiązany zarejestrować zakup w Komendzie Wojewódzkiej Policji.

- Poniżej tej energii broń nie podlega żadnej rejestracji - tłumaczył biegły. Jego zdaniem, zapis w ustawie był „lobbowany” przez miłośników paintbalu. - Żeby można było strzelać tymi kulkami ze środkiem spożywczym w środku na dalsze odległości.

Poinformował, że w Czechach, Niemczech i Słowacji miernik dla broni dostępnej bez zezwolenia wynosi 7,5 J. Powiedział też, że podczas sympozjów balistycznych omawiane są przypadki obrażeń spowodowanych postrzeleniem z broni pneumatycznej - od powierzchownych do śmierci na miejscu. Biegły badał wiatrówkę Tadeusza M. i stwierdził, że uwzględniając kaliber jej pocisków, energia wystrzelonego śrutu była ośmiokrotnie wyższa niż potrzebna do przebicia skóry. Wykluczył też wersję oskarżonego, że celowali z kolegą do latarni czy znaków drogowych.

- Nie było żadnych uszkodzeń na znakach - powiedział.

Wina i kara

13 grudnia sędzia Katarzyna Obst oddała głos stronom. Prokurator Dobrawa Strzelec-Koplin z Prokuratury Rejonowej dla Grunwaldu i Jeżyc w Poznaniu przekonywała do uznania oskarżonego winnym wszystkich zarzucanych mu przestępstw: usiłowania zabójstwa przechodnia, postrzelenia rowerzysty oraz posiadania narkotyków.

- Broń była wycelowana bezpośrednio w Dariusza R. - mówiła. -

Rowerzysta miał niesamowite szczęście. Kilka centymetrów niżej skutkiem byłby krwotok...

Prokurator Dobrawa Strzelec-Koplin zażądała dla Tadeusza M. kary łącznej 15 lat więzienia. Miałby też zapłacić Dariuszowi R. 30 tysięcy.

- W mieszkaniu były dwie osoby, kiedy z tych okien padły strzały - mówiła adwokat Martyna Pawłowska. Zeznania Przemysława Cz., który był jedynie świadkiem w procesie kolegi określiła jako niewiarygodne. - To nieprawda, że nie otwierał okna i strzelał tylko do znaków.

Przekonywała sąd do uniewinnienia oskarżonego od najpoważniejszego zarzutu - usiłowania zabójstwa Dariusza R.

- Nie chciałem nikogo zabić ani skrzywdzić - powiedział Tadeusz M.

Sąd ogłosił wyrok 22 grudnia.

- Okoliczności tego zdarzenia nie budzą żadnych wątpliwości. To pan Tadeusz M. strzelał do obu mężczyzn - powiedziała sędzia Katarzyna Obst po ogłoszeniu wyroku.

W jego przypadku sąd zmienił kwalifikację prawną z usiłowania zabójstwa na narażenie na niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia pokrzywdzonych. Dlatego też kara była dużo łagodniejsza niż wnioskowana przez prokuratora - 3 lata i 10 miesięcy.

- To, że strzelał z daleka, nie miał wcześniej zawodowo do czynienia z bronią i nie zdawał sobie sprawy z zagrożenia, powoduje, że nie można mu przypisać usiłowania zabójstwa - wyjaśniła sędzia Obst.

Tadeusz M. będzie musiał zapłacić Dariuszowi R. 30 tysięcy złotych. Natomiast dzięki zmianie kwalifikacji mógł spędzić święta poza celą...

Barbara Sadłowska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.