rozmawiał Łukasz Kłos

Janusz Śniadek: PiS ma szansę powalczyć o Gdańsk

Janusz Śniadek, szef PiS na Pomorzu Fot. archiwum DB Janusz Śniadek, szef PiS na Pomorzu
rozmawiał Łukasz Kłos

Janusz Śniadek: Zdecydowana zmiana kadrowa na pomorzu już się w dużym stopniu dokonała. Rozmawia Łukasz Kłos.

Pomorscy działacze zaufali Panu na kolejne dwa lata, wybierając na szefa okręgu PiS. Jakie cele stawia Pan sobie?

W pierwszym rzędzie najważniejsza jest budowa wizerunku Prawa i Sprawiedliwości na Pomorzu jako partii jednorodnej, z jasno wyznaczonym, spójnym planem działania. Tym bardziej że przed nami z całą pewnością najważniejsze wyzwanie - zbliżające się wybory samorządowe. W pewnym sensie traktujemy je również jako przygotowanie do kolejnych wyborów parlamentarnych.

To daleka perspektywa. Pana zdaniem, za trzy lata uda się PiS powtórzyć wynik z października ubiegłego roku?

Z satysfakcją mogę stwierdzić, że plan na ostatnie wybory parlamentarne wypełniliśmy z nawiązką. Nie tylko utrzymaliśmy „stan posiadania”, ale udało nam się uzyskać po jednym mandacie więcej do Sejmu. Naszą ambicją jest jednak tamten wynik poprawić. Jedyną drogą do tego jest budowanie zaufania wyborców do PiS konsekwentną realizacją programu.

Zanim jednak doczekamy się wyborów parlamentarnych, każdą partię czeka test podczas tych samorządowych w 2018 roku. Jaki ich efekt będzie satysfakcjonował Janusza Śniadka? Przejęcie władzy w Sejmiku Województwa Pomorskiego?

Musimy być zmobilizowani do walki, ale składanie buńczucznych zapowiedzi mija się z celem. Jestem pragmatykiem i twardo stąpam po ziemi. Najważniejsze, żeby wyniki - i to zarówno na poziomie Sejmiku, jak i samorządów lokalnych - były znacząco lepsze.

A o ile lepsze?

Na przykład wiele na to wskazuje, że mamy realną szansę powalczyć o prezydenturę w Gdańsku.

Zainteresowanych jest kilku, ale kiedy partia zaprezentuje właściwego?

Z całą pewnością nastąpi to wówczas, kiedy odbędziemy stosowną dyskusję wewnątrz struktur. Na pewno nie będę wysyłał „balonów próbnych” za pośrednictwem mediów.

Mało czasu zostało na partyjną dyskusję.

Nie chcę dziś w sposób wiążący deklarować, kiedy taka prezentacja nastąpi. Oczywiście z korzyścią dla kandydata będzie, by odbyła się ona na tyle wcześniej, by zdążył wypracować sobie dobry wizerunek. Na pewno więc nie będzie to robione na ostatnią chwilę.

Czyli kiedy?

Naszego kandydata przedstawimy w pierwszym półroczu przyszłego roku. Teraz, po wewnętrznych wyborach i ukonstytuowaniu się partyjnych gremiów, jest czas na wzajemne poznanie się członków ze struktur gdańskich i gdyńskich. Przypominam bowiem, że do tej pory funkcjonowały one odrębnie, a działacze nie współpracowali ze sobą bezpośrednio.

Wewnętrzne wybory na szefa okręgu zwyciężył Pan zdecydowaną większością. Ale około 30 procent działaczy było przeciwnych pańskiej kandydaturze. Jak Pan ocenia swój wynik?

Powiedzmy sobie jasno, że zadanie, jakie przede mną wtedy postawiono, może nie było wyzwaniem na miarę pogodzenia Arki z Lechią, ale również było bardzo trudne. W dumnych ludziach z Gdańska sytuacja, w której szef przychodzi z Gdyni, mogła budzić pewne emocje. Stąd uzyskany w sobotę wynik przyjmuję z pełną pokorą. Myślę, że jest on również potwierdzeniem pełnej demokracji w naszej partii. Będę robił wszystko, by koleżanki i koledzy dotąd nieprzekonani zmienili zdanie. Przydadzą się doświadczenia z czasów, kiedy byłem szefem Regionu Gdańskiego NSZZ Solidarność.

Jednak w trakcie zjazdu padły też gorzkie słowa. Część działaczy ocenia, że „dobra zmiana” nazbyt łagodnie przechodzi na Pomorzu, szczególnie w wymiarze kadrowym.

To prawda, był taki, ale zupełnie marginalny wątek. Z pewnością zmiany kadrowe są konieczne, ale w administracji państwowej na kierowniczych szczeblach, wśród tych ludzi, którzy ponoszą największą odpowiedzialność za realizację programu partii. Tego rodzaju zmiana w dużym stopniu już się dokonała. Teraz przychodzi powoli pora, kiedy to zmiany powinny mieć charakter ściśle merytoryczny.

To znaczy?

Te osoby, które nie będą się należycie wywiązywały ze stawianych przed nimi zadań, muszą się liczyć z tym, że zostaną wymienione. Zresztą to naturalne, tak jest w każdym normalnym zakładzie pracy.

A jak Pan ocenia ostatnie zamieszanie wokół Przemysława Marchlewicza?

Z tego, co wszyscy wiemy, sprawę bada prokuratura. Stąd też wszelkie komentarze uprzedzające prokuratorskie decyzje są zdecydowanie przedwczesne.

rozmawiał Łukasz Kłos

lukasz.klos@polskapress.pl

rozmawiał Łukasz Kłos

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.