Koszmar trenerów i dzieci, czyli rodzice w piłkarskim amoku

Czytaj dalej
Fot. 123rf
Norbert Kowalski

Koszmar trenerów i dzieci, czyli rodzice w piłkarskim amoku

Norbert Kowalski

Niespełnione ambicje, marzenia o wielkiej karierze piłkarskiej syna i brak świadomości, że piłka nożna ma być dla dzieci tylko zabawą. Z tych powodów niektórzy rodzice zamiast dopingować swoje dzieci, wywierają na nie zgubną presję. A zamiast zachęcać je do gry w piłkę, ostatecznie tylko zniechęcają.

Jeśli rodzic dopinguje swoje dziecko, to w porządku. Ale jeśli mu wydaje polecenia i krzyczy, kiedy ono jest na boisku, to już jest przesada - opowiada Grzegorz Wichniarek ze Szkółki Młodego Piłkarza „Wichniarek”.

On sam, podobnie jak wielu innych trenerów pracujących z dziećmi, miał styczność z rodzicami, którzy nie tylko przychodzą dopingować swoje dzieci na treningi czy mecze, ale przede wszystkim zdecydowanie przekraczają granice poprawnego zachowania. To o nich mówi się, że należą do nieformalnego „Klubu Szalonego Rodzica”.

Przede wszystkim zabawa

- No co ty, zwariowałeś!? Do tyłu się nie gra! - krzyczy ojciec.
- Piłka do przodu, a nie do tyłu! (…) Szybciej, z życiem! - krzyczy matka.
- Weź mnie nie poganiaj - odpowiada dziecko, które przed chwilą przewróciło się na boisku podczas gry.
- Połóż się i leż! - odpowiada matka.

Ponad dwa lata temu nagranie, na którym słychać powyższe okrzyki, obiegło internet i sportowe środowisko. Wszystko działo się podczas jednego z dziecięcych meczów w Warszawie. Na nagraniu widać zawody piłkarskie kilkuletnich chłopców, a w tle słychać okrzyki rodziców nakazujące jednemu z młodych piłkarzy m.in. „grać do przodu”. Filmik szybko stał się idealnym przykładem, jak zachowują się osoby należące do „Klubu Szalonego Rodzica”. Jest to jednak zaledwie jeden z wielu przykładów takiego zachowania niektórych rodziców.

- Niejednokrotnie widziałem rodziców, którzy nagrywali mecze 8-latków, a później przeprowadzali analizę pod kątem gry ich dzieci i liczby kontaktów z piłką. To już kompletny absurd i głupota

- nie ukrywa Paweł Wojtala, prezes Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej, a w przeszłości m.in. piłkarz Lecha Poznań.

Problem „szalonych rodziców” istnieje od lat. To osoby, które traktują uprawianie sportu przez swoje dzieci nie tylko zbyt poważnie, ale momentami wręcz obsesyjnie. A jak podkreślają eksperci, w ten sposób szkodzą nie tylko sobie, ale przede wszystkim dzieciom. Bo dla nich sport w młodym wieku powinien być tylko zabawą.

- Trening ma im sprawiać przyjemność i się podobać. Przyjmuje się, że do około 10. roku życia to ma być prowadzone w formie zabawy. Oczywiście jest częsty kontakt z piłką, by dziecko się z nią oswoiło, ale to ma być zabawa, żeby dzieci to polubiły. Dopiero w późniejszych latach zaczyna się trening czysto piłkarski - opowiada Grzegorz Wichniarek.

Z kolei Romana Kruk podkreśla, że agresywne zachowanie może wynikać z tego, że rodzice nie potrafią oddzielić profesjonalnej piłki nożnej seniorów od futbolu dziecięcego. - Rodzice powinni wiedzieć, że między grą seniorów a dzieci jest duża różnica. W przypadku dzieci najważniejsza powinna być dobra zabawa, a nie statystyki, wyniki i tabele - opowiada Romana Kruk.

Eksperci podkreślają także, iż negatywne zachowanie rodziców często wynika również z ich niespełnionych ambicji.

- Ojciec chciał być piłkarzem, ale nie wyszło i teraz te ambicje przekłada na dziecko, by ono było najlepsze

- wyjaśnia Grzegorz Wichniarek.

- Wszyscy chcieliby mieć w domu drugiego Ronaldo, Messiego czy Roberta Lewandowskiego, ale to jest po prostu niemożliwe - dodaje z kolei Paweł Wojtala.

Rodzice często nie zdają sobie sprawy z tego, że ich negatywne zachowanie może jedynie zniechęcić dzieci do gry w piłkę, gdyż jest na nich wywierana zbyt duża presja. - Jeśli rodzic pokrzykuje, to dziecko coraz bardziej się stresuje. Ono nie chce zawieść swojego taty, ale ten mu nie pomaga swoim zachowaniem - opowiada Grzegorz Wichniarek.

I dodaje: - Po dzieciach widać, jak wpływają na nie takie sytuacje. Trener mówi jedno, zaś rodzic krzyczy coś innego. Zdarzają się sytuacje, że dziecko w końcu staje na boisku, patrzy na rodzica i trenera i nie wie, co ma robić. A to powoduje, że gra tylko gorzej.

Uświadamiać rodziców

Z agresywnym zachowaniem rodziców postanowiły walczyć niektóre polskie kluby. I tak np. Piast Gliwice kilka tygodni temu przygotował filmik ukazujący problem oraz zachęcający do pozytywnego, lecz spokojnego dopingu dla swoich dzieci. Eksperci podkreślają, że największym problemem jest bowiem uświadomienie rodzicom, że piłka nożna nie jest najważniejsza dla małych dzieci.

- Ostatnio brałam udział w jednym z turniejów piłkarskich i miałam zajęcia z rodzicami odnośnie ich zachowania na turniejach. Przed tym spotkaniem spytałam około 15 chłopców, dlaczego grają w piłkę nożną. Później spytałam rodziców o to, dlaczego ich dzieci chcą grać w piłkę. Odpowiedzi dzieci i rodziców były zdecydowanie różne. Dzieci mówiły przede wszystkim, że po prostu lubią grać albo mają w drużynie fajnych kolegów. Rodzice wspominali, że dzieci realizują swój życiowy cel lub chcą odnieść sukces - opowiada psycholog Romana Kruk.

Jednocześnie podkreśla, że nie chce wrzucać wszystkich rodziców do jednego worka, gdyż zdecydowana większość zachowuje się poprawnie podczas treningów czy meczów swoich dzieci. I rzeczywiście, kiedy sami udaliśmy się na jeden z treningów, mogliśmy obserwować zachowanie rodziców, którzy oglądali zajęcia kilkulatków. Wszyscy spokojnie stali oraz patrzyli na swoje pociechy, rozmawiając ze sobą. I zapewniali nas, że nie wyobrażają sobie krzyczenia na swoje dzieci lub podważania pracy trenera.

- Chcę, żeby mój syn dobrze się bawił i przy okazji też trochę się poruszał. A trenerzy wiedzą najlepiej, jakie zajęcia będą odpowiednie

- opowiada Tomasz.

- Nie wyobrażam sobie, by dziecko mogło się dobrze bawić piłką nożną, jeśli któryś z rodziców ciągle krzyczy i mówi mu, co ma robić - dodaje Marcin, tata innego młodego zawodnika.

Dużą rolę w uświadamianiu nerwowych rodziców odgrywają trenerzy. - Oni powinni rozmawiać z rodzicami i ustalić pewne reguły, co oni mogą robić, a czego nie - mówi Romana Kruk.

Z kolei Grzegorz Wichniarek opowiada: - Zawsze przed turniejami rozmawiam z rodzicami, by byli spokojni. Ale zdarzy się jedna lub dwie osoby, które się wyrwą. W takim przypadku po meczu znowu im wyjaśniam, by nie stresowały swoich dzieci. I dodaje: - Mojemu bratu przytrafiło się kiedyś, że dwóch rodziców podczas turnieju zaczęło krzyczeć. Byli głośniejsi od trenera. Brat powiedział im w przerwie, że jeśli chcą grać, to niech się przebiorą i wyjdą na boisko. A jeśli mają grać tylko dzieci, to niech się nie wtrącają. Byli zszokowani.

Eksperci podkreślają jeszcze jedną istotną sprawę, a mianowicie, że zachowanie rodziców na meczach ma wpływ na ich dzieci nie tylko na boisko, ale także poza nim. - Zdarza się, że rodzice krzyczą też na sędziego, co już w ogóle nie daje dobrego przykładu dzieciom. Potem takie dziecko wyciąga złe wzorce i to nie tylko jeśli chodzi o piłkę nożną. W przyszłości takie dziecko będzie miało podobne podejście do życia i ludzi, bo kiedyś ojciec krzyczał na sędziego - wyjaśnia Grzegorz Wichniarek.

Jego słowa potwierdza Romana Kruk. - Zachowanie rodziców może spowodować, że dzieci przejmą po nich takie same nawyki, także w codziennym życiu. Czasami to widać po niektórych zawodnikach. To, co oni mówią, po prostu do nich nie pasuje. Zdarza się, że małe dziecko wypowiada słowa dorosłej osoby - opowiada.

Psycholog podkreśla także, iż rodzice nie powinni krzyczeć i krytykować swoich dzieci, a skupiać się na rzeczach, które im wychodziły na boisku.

- Rodzice powinni chwalić swoje dzieci, kiedy zrobią coś dobrze i wspierać, kiedy popełnią błąd. Jeśli rodzic od początku będzie wspierał swoje dziecko, to przyczyni się do jego lepszego rozwoju. I to nie tylko na boisku, bo również w codziennym życiu dziecko będzie wiedziało, że może próbować i ryzykować, nawet jeśli może się coś nie udać - kończy Romana Kruk.

Norbert Kowalski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.