Lubelskie. Nauczyciele skarżą się na mobbing w szkołach

Czytaj dalej
Fot. Katarzyna Prokuska/Polska Press
Aleksandra Dunajska-Minkiewicz

Lubelskie. Nauczyciele skarżą się na mobbing w szkołach

Aleksandra Dunajska-Minkiewicz

Dyrektorzy się dziwią: wymagamy tylko, by wypełniali swoje obowiązki

Pani Maria od czterech lat czuje się nękana przez dyrektorkę szkoły. - Nie przydziela mi zastępstw czy wychowawstwa, co odbija się na wynagrodzeniu. Ale to nie jest najgorsze - nie pozwala mi prowadzić dodatkowych zajęć z dziećmi, nawet za darmo. Daje mi odczuć, że jestem w szkole zbędna - tłumaczy.

- Jeszcze rok temu tego rodzaju skarg ze szkół miałam kilka miesięcznie. Teraz kilkanaście - przyznaje Jadwiga Mucha z Lublina, konsultant krajowy Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Antymobbingowego OSA.

Przyczyna? Nauczyciele oceniają, że może chodzić o coraz trudniejszy edukacyjny rynek pracy.

Pani Maria: - Dyrektorzy pozwalają sobie na coraz więcej, bo wiedzą, że ze strachu o zatrudnienie mało kto zdecyduje się poskarżyć.

Nie zawsze zgłoszenia okazują się zasadne. - Nauczyciel skarżył się, że dyrektor upomina go, żeby nie spóźniał się na lekcje. Tłumaczył, że przecież wszyscy się spóźniają - opowiada Mucha.

- W większości szkół problem mobbingu istnieje - o różnym nasileniu, w różnej formie, ale jest - ocenia Sylwia Wieczorek, koordynatorka Klubu Młodego Nauczyciela w lubelskim oddziale ZNP.

- Są szkoły, gdzie czuje się terror, nauczyciele płaczą na lekcjach. Ale sytuacja jest zamiatana pod dywan, bo placówka odnosi sukcesy. Pytanie - jakim kosztem? Przecież to wszystko obserwują też uczniowie - dodaje.

Pani Maria (imię zmienione, prosi żeby nie podawać nazwiska ani miejscowości, w której pracuje) uczy polskiego w renomowanym liceum na Lubelszczyźnie. Ma za sobą ponad 20 lat stażu. Od czterech lat czuje się nękana przez dyrektorkę.

- Wypisuje mi notatki służbowe z byle powodu. Nie pozwala prowadzić dodatkowych zajęć z dziećmi, nawet za darmo. Chciałam zorganizować konkurs oratorsko-fotograficzny - nie zgodziła się. Podobnie jak na wyjazd z ośmioma uczniami na konkurs organizowany przez Senat RP, „bo jej to nie interesuje”. W końcu pojechałam bez jej aprobaty, no bo co miałam powiedzieć młodzieży? Ale musiałam wziąć na ten dzień bezpłatny urlop - relacjonuje.

- Mobbingowani nauczyciele są pomijani przy awansach, nie przydziela się im płatnych zastępstw czy wychowawstwa - wylicza Wiesława Stec, przewodnicząca Sekcji Oświaty i Wychowania lubelskiego NSZZ „Solidarność”.

- Nie zaprasza się ich na rady pedagogiczne, a jeśli już - zabrania się zabierania głosu. Częściej kontroluje się ich na lekcjach, tłumacząc, że skarżą się na nich rodzice, choć nie zawsze to prawda - dodaje Jadwiga Mucha, konsultant krajowy Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Antymobbingowego OSA.

Mobbingują nie tylko przełożeni, ale też koledzy. - Jedna z młodych nauczycielek opowiadała mi, jak starsza koleżanka ciągle kpiła z niej na oczach uczniów. Kiedy raz, na polecenie przełożonego, miała ją zastąpić, ta odparła przy całej klasie: „Pani, mnie zastąpić?! Pani jest chyba śmieszna!” - opowiada Sylwia Wieczorek.

Wiesława Stec mówi, że w większości mobbing dotyczy małych szkół w niewielkich miejscowościach. - Tam strach o pracę jest większy, a ludzie nie wierzą w skuteczność takich instytucji, jak inspekcja pracy czy sądy - uważa Stec.

Ale zdaniem Sylwii Wieczorek, mobbing dotyczy wszystkich placówek: - Także dużych szkół w Lublinie, ocenianych jako renomowane. Również tych katolickich.

Jadwiga Mucha podkreśla, że zwiększenie ilości skarg może mieć związek z reformą oświaty. - Wielu nauczycieli żyje w związku z nią w niepewności co do zawodowej przyszłości. A wtedy łatwiej o odczytywanie różnych działań szefa jako mobbing czy dyskryminacja, także jeśli trudno o nich w danym przypadku mówić - uważa.

Pani Maria dodaje: - Konkurencja wśród nauczycieli na rynku pracy jest bardzo duża. Uczelnie cały czas „produkują” rzesze potencjalnych nauczycieli, a uczniów jest mniej. Szkolny rynek jest więc rynkiem pracodawcy, nie pracownika. Może dlatego część dyrektorów pozwala sobie na coraz więcej, licząc, że nikt się nie sprzeciwi.

Do Okręgowego Inspektoratu Pracy w Lublinie nie wpływa jednak więcej skarg na mobbing, także ze szkół.

- W 2015 roku mieliśmy ich ogółem 58, z czego dwanaście z placówek oświatowych. W ub.r. przypadków było, analogicznie, 38 i 9 - informuje Katarzyna Fałek-Kurzyna, rzeczniczka lubelskiej OIP.

- Ludzie raczej nie chcą wychodzić z tym problemem na zewnątrz. Do nas dzwonią po radę i najczęściej na tym kończą. A jeśli ktoś naprawdę jest zdesperowany, wybiera zwykle skierowanie sprawy do sądu, a nie do inspekcji, bo ta ostatnia ma w tym temacie niewielkie uprawnienia - interpretuje dane Jadwiga Mucha. - Inspektor pracy nie ma właściwie instrumentów, żeby stwierdzić, czy mobbing jest, czy go nie ma. To może ocenić tylko sąd - przyznaje Fałek-Kurzyna.

Czy to na pewno mobbing?

Krzysztof Grudzień, rzecznik dyscyplinarny dla nauczycieli przy wojewodzie lubelskim, w ubiegłym roku prowadził 34 sprawy, w tym sześć powiązanych z mobbingiem. Wszystkie zostały jednak umorzone, bo trudno było w działaniach dyrektora dopatrzeć się znamion nękania.

- Niektórzy jakiekolwiek dodatkowe zadania zlecone przez przełożonego traktują jako formę dyskryminacji. Tak jakby czasami zapominali, że nauczyciela obowiązuje 40-godzinny tydzień pracy - mówi Grudzień.

Takie sytuacje zdarzają się np. w szkołach, gdzie zmienia się dyrektor. Nowy ma często inny styl zarządzania, a nierzadko również większe wymagania. Zmiana przyzwyczajeń jest dla niektórych podwładnych trudna do zaakceptowania.

- Pracownicy, w tym nauczyciele, generalnie nie znają swoich praw, ale też obowiązków - wskazuje Jadwiga Mucha.

Aleksandra Dunajska-Minkiewicz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.