Małgorzata i Michał Kuźmińscy: Śląsk ułożył nam się w głowach poprzez swoje kontrasty

Czytaj dalej
Fot. Grażyna Makara
Maria Olecha-Lisiecka

Małgorzata i Michał Kuźmińscy: Śląsk ułożył nam się w głowach poprzez swoje kontrasty

Maria Olecha-Lisiecka

Małgorzata i Michał Kuźmińscy. Debiutowali w 2009 kryminałem retro pt. "Sekret Kroke", ale to seria etnokryminałów przyniosła im popularność. W rozmowie z DZ mówią o nowej książce, Romach, zróżnicowaniu Polski oraz fascynacji Śląskiem.

Niedawno ukazała się państwa najnowsza książka pt. „Kamień”. To trzeci etnokryminał państwa autorstwa. Tym razem poruszają państwo problem mniejszości romskiej, a akcja dzieje na Sądecczyźnie. Skąd pomysł na wybór miejsca i takiej tematyki kryminału?

Michał: To element większej całości. Nasz pomysł na serię etnokryminałów polega na tym, by przy pomocy fabuły kryminalnej pokazywać zróżnicowanie kraju, w którym żyjemy, a który tylko się nam wydaje jednolity. Poruszać niewygodne tematy, mówić o problemach społecznych ze wszystkimi zawiłościami, komplikacjami, odcieniami szarości.
Małgorzata: W rejonie Nowego Sącza koncentrują się romskie osady. Jest ich tam przynajmniej kilka. Żyje tam grupa Bergitka Roma, która od 200 lat jest osiadła. Jest to inna grupa Romów niż Romowie wędrujący jeszcze do lat pięćdziesiątych - Polska Roma, Kełderasze czy Lowarzy. Na Sądecczyźnie koegzystencja lokalnej społeczności ze społecznością romską nie jest prosta, jest tam napięcie, tli się konflikt. Ale przy pomocy naszej historii chcieliśmy pokazać szerszy problem: na przykładzie Romów chcieliśmy opowiedzieć o naszej konfrontacji z innym, z obcym. Nasz świat dramatycznie się zmienia, "obcych” przybywa i będzie ich coraz więcej. Obcy jest dla nas jakby lustrem, w którym się przeglądamy. To, kim jesteśmy dla tych "innych”, więcej mówi o nas samych, niż o nich.
Michał: Mało kto zdaje sobie sprawę, że kilkadziesiąt kilometrów od atrakcji turystycznych Krakowa, w miejscu, do którego jeździmy na narty, albo gdzie na wczasach spacerujemy nad Grajcarkiem czy Dunajcem, żyją społeczności zmarginalizowane do tego stopnia, że aż o nich nie wiemy. W tym pozornie spokojnym i sielskim regionie drzemie napięcie. Dlatego wybraliśmy Sądecczyznę.

Państwu udało się jednak dotrzeć do romskiej społeczności, a z doświadczenia dziennikarskiego wiem, że jest to bardzo trudne.
Małgorzata: Mieliśmy wsparcie ekspertów i osób na co dzień pracujących ze społecznością romską. Musieliśmy zostać wprowadzeni.
Michał: I to nie wynikało z rzekomo wrodzonego zamknięcia czy chęci odcinania się, ale było efektem napięcia nabrzmiałego między mniejszością romską a społecznością większościową.

Małgorzata: Poczucie obcości bierze się też stąd, że w ogóle się nie znamy, żyjemy w różnych światach. Jesteśmy od siebie tak daleko, że spotkanie wydaje się trudne, wręcz niemożliwe. A czasem wystarczy ludzki kontakt, aby barierę przełamać. Bohaterowie naszej powieści, którzy próbują nawiązać porozumienie, w różny sposób konfrontują się ze swoimi wyobrażeniami o Romach. Anka Serafin mierzy się z nimi jako antropolog, a Bastian Strzygoń będzie musiał zweryfikować swoją wizję dziennikarstwa. Mamy świadomość, że znalezienie porozumienia, szczególnie w tak trudnej sytuacji, jaka jest na Sądecczyźnie, nie jest proste. Nie mamy recepty na to, jak to zrobić. Nie chcemy nikogo oceniać ani ferować wyroków, nie chcemy udawać, że znamy rozwiązanie. Ale chcieliśmy zaproponować spotkanie.

Państwa etnokryminały odznaczają się bardzo solidnym researchem, do tego jest wielowątkowa trzymająca w napięciu fabuła, mnożące się pytania, dobre dialogi, drobiazgowa topografia. Dla jednego autora to jest ogrom pracy. Czy jest łatwiej, bo jest was dwoje?
Michał: Research nie kończy się w momencie, kiedy zaczyna się pisanie książki. On trwa dalej, niemal do ostatniej strony.
Małgorzata: Rzeczywiście, trzeba najpierw zebrać masę krytyczną, która pozwoli napisać pierwsze zdanie. I to trwa kilka miesięcy. Samo pisanie to kolejne pół roku. Oboje pracujemy zawodowo, wracamy późno do domu, więc wszystko to musi się odbywać w jakiejś dziwnej pętli czasowej (uśmiech).
Michał: Mówiąc szczerze, to nie mamy zielonego pojęcia, jak my to robimy (uśmiech).

Większość pisarzy, także autorów tak popularnych przecież kryminałów mówi wprost, że to praca na cały etat. A dla państwa to drugi etat…

Małgorzata: Tak, to jest drugi etat w nienormowanym wymiarze godzin.
Michał: A to, że jest nas dwoje nie sprawia, że doba ma 48 godzin (uśmiech).

Małgorzata: Albo że pracy jest dwa razy mniej. Bo każde z nas nie tylko pisze, ale i redaguje, poprawia to, co napisało to drugie. To jest nieustanna praca nad pomysłami, rysowanie fabuły...
Michał: ...zmienianie jej, bo to też się czasem zdarza.
Małgorzata: Być może dlatego, że robimy to razem, nadal to robimy. Wysiłek, który się wkłada w napisanie książki, powoduje, że oprócz pracy, która nas siłą rzeczy pochłania, czasu starcza tylko na pisanie, więc gdyby tylko jedno z nas miało pisać, a drugie się przyglądać i czuć odstawione na boczny tor, to byłoby to bolesne dla obu stron. Wspólne pisanie jest sposobem na spędzanie czasu i poznawanie się.
Michał: I na poznawanie świata dookoła. My nie fortyfikujemy się w jednej tematyce, nie odcinamy kuponów. Pisanie to dla nas za każdym razem fantastyczna przygoda poznawcza. Musimy mieć dobrze przygotowany, przegadany pomysł, aby wiedzieć, o czym chcemy pisać. Ale też musimy być gotowi na to, aby ten pomysł twórczo modyfikować w trakcie pisania, kiedy pojawiają się dobre rozwiązania.
Małgorzata: Musimy też świetne znać nasze postaci, aby nie wychodziły inne spod mojej klawiatury, a inne spod klawiatury Michała.
Michał: Nasi bohaterowie mają charakterki, czasem nie wiemy, czy to my ich wymyślamy, czy oni już żyją własnym życiem i nas zaskakują (uśmiech). Co nie zmienia faktu, że musimy trzymać ich w ryzach.

Podobno każdy pisarz pisze w jakiś sposób o sobie i daje kawałek siebie swoim bohaterom. Ile zatem jest z pani w Ance Serafin, a ile z pana w Bastianie Strzygoniu? Bo już zawody swoje państwo im oddali: Anka jest antropologiem kultury, a Bastian – dziennikarzem.
Małgorzata: Rzeczywiście, nasi bohaterowie uprawiają nasze zawody. Z wykształcenia jestem antropologiem kultury, ale na co dzień pracuję jako program manager w branży informatycznej, więc antropologia jest dzisiaj raczej moją pasją. Ale to nie jest tak, że Anka to moje alter ego, a Bastian to alter ego Michała. My im daliśmy nasze zawody z jednej strony dlatego, że się na nich znamy i możemy użyć naszej wiedzy i doświadczenia. Z drugiej strony oba zawody mają też wymiar śledczy. Poza tym chcieliśmy przełamać schemat, że w kryminałach głównym bohaterem jest policjant albo prywatny detektyw.
Michał: Nie chodzi o to, żeby fantazjować na swój temat. Mamy swoje doświadczenia, obserwacje i z nich staramy się tworzyć wiarygodne postaci, które nie istnieją, ale mogłyby istnieć.

Co państwa inspiruje? Skąd czerpią państwo pomysły na fabułę powieści? Obserwacja rzeczywistości pomaga?
Małgorzata: to chyba jedno z najważniejszych zadań pisarza: obserwować rzeczywistość, podglądać ludzi. Mawiamy, że próbujemy zaglądać światu pod spódnicę. Staramy się, aby nasze fabuły były zakorzenione w polskiej rzeczywiści, żeby to nie było zmyślanie, dlatego inspirujemy się prawdziwymi historiami. Tak było z „Kamieniem” i z „Pionkiem”. Postać Normana Pionka była przecież inspirowana śląskimi wampirami: z Zagłębia, z Bytomia, ale też innymi seryjnymi mordercami. Wątki poboczne też utkane są z drobnych obserwacji życia codziennego. Wolę, kiedy historia budzi grozę wrażeniem, że mogłaby się naprawdę wydarzyć, niż efekt „wow” pędzącą na złamanie karku akcją jak z błahego serialu.
Michał: Wierzymy, że tak opowiedziana historia potrafi dać czytelnikowi coś więcej niż dreszczyk emocji. Pozwoli zobaczyć coś więcej w świecie dookoła, skłoni do zadania sobie paru pytań. Bo w gruncie rzeczy kryminał jest próbą odpowiedzi na pytanie, skąd się bierze zło.

Właśnie dlatego piszą państwo kryminały? Aby pokazać coś więcej i opowiedzieć coś więcej czytelnikowi?
Małgorzata: Kryminał jest wehikułem do opowiadania historii o sprawach fundamentalnych: o życiu, śmierci, o tym, czym jest dobro, zło. To jest literatura realistyczna, a nie fantasy albo horror. Tutaj jak przy układaniu puzzli: wszystko się musi zgadzać. Jeśli znajdzie się jeden fałszywy ton i czytelnik go wyczuje, to stracimy jego zaangażowanie.
Michał: Kryminał może być też opowieścią o przyjaźni, lojalności, o tym, czym jest grupa. To jest szczególnie ważne w kontekście naszego „etno”. Kryminał, w odróżnieniu od horroru, który ma wywołać reakcję czytelnika: „Boże, jak to dobrze, że to niemożliwe!”, ma być prawdopodobny. Dojmująca w nim ma być świadomość, że taka historia mogłaby się wydarzyć, wtedy dopiero kryminał ma sens. Czytamy książki o zbrodniach, okropieństwach, o złamanych życiach i trzeba sobie zadać pytanie: po co to robimy? Tylko dla rozrywki? Czy może, żeby sobie te fundamentalne pytania - o zło, śmierć, ludzką naturę - zadać?

Powieści kryminalne są najchętniej kupowane i czytane w Polsce od kilku lat. Kryminałów polskich autorów ukazuje się mnóstwo, ale tych naprawdę bardzo dobrych jest dużo, dużo mniej. Państwo mają chyba ambicje być w czołówce polskich autorów. Już „Pionek” był bardzo dobry. Po „Kamieniu” podnieśliście sami sobie poprzeczkę. Apetyty czytelników zostały rozbudzone!
Michał: O rety! (uśmiech) To, czy nasze kryminały są dobre, to jest pytanie do czytelników, a my bardzo wierzymy w czytelników.
Małgorzata: Jak pisać kryminały, kiedy jest ich na rynku tak strasznie dużo? Jak na każdym innym rynku: najlepiej sprzedaje się to, co jest popularne, uśrednione. Ale też, jak na każdym innym rynku, istnieją zarówno produkty premium, jak i te z niższej półki. My sobie postawiliśmy zadanie, aby w tym popularnym, popkulturowym gatunku, który jest często postrzegany jako “literatura do pociągu”, spróbować przemycić wartość dodaną. Jasne, można pisać kryminały tylko dla rozrywki. Ale nasz cel jest inny.
Michał: Chcemy pokazać zbrodnię, która jest nie tylko punktem wyjścia dla śledztwa, zajmującej kryminalnej fabuły, ale w skali mikro jest dramatem pewnej społeczności. To nie tylko śmierć jakiegoś konkretnego człowieka. Ona dotyka też bliskich ofiary i wreszcie wprowadza rozdarcie w grupie. Społeczność rozpaczliwie próbuje przywrócić porządek, zburzony przez zbrodnię. Odpowiedź na pytanie „kto zabił?” to nie tylko rozwiązanie kryminalnej zagadki, ale też próba naprawienia zwichniętego świata i zaprowadzenia w nim porządku. Kryminał może być opowieścią o naprawdę ważnych sprawach.

Państwa poprzedni kryminał, „Pionek”, dzieje się na Śląsku: w Zabrzu, Bytomiu, Gliwicach, trochę w Katowicach. Mają państwo jakieś spostrzeżenia o tym regionie albo jakieś szczególne wspomnienia związane ze Śląskiem?
Małgorzata: Dla nas podróż na Śląsk była fascynującą przygodą. Historie o wampirach w zbiorowej podświadomości są tam wciąż żywe, oddziałują na tożsamość regionu. Dla nas Śląsk to miejsce, do którego chcemy wracać. To było dla nas odkrycie, choć mieszkamy w Krakowie, więc przecież wcale nie daleko, ale nigdy wcześniej tego miejsca porządnie nie spenetrowaliśmy. Aż do czasu, gdy zabraliśmy się za „Pionka”. Wtedy okazało się, że jest to fantastyczne miejsce, pełne życzliwych ludzi i niesamowitych historii.
Michał: Śląsk był dla nas nieodkryty. Zaskoczył nas swoim bogactwem. To świat nie tylko fascynujący, wielowarstwowy, potężny swoją podbudową tożsamościową i kulturową, ale też niesłychanie dynamicznie się rozwijający, podlegający metamorfozom. To jest cudowne na Śląsku!
Małgorzata: Najfajniejsze spotkania podczas zbierania materiału do książek, były właśnie na Śląsku. Nigdzie nam nie odmówiono pomocy, a śląska gościnność nie jest przesadą! Spotkaliśmy się z bardzo pozytywnym przyjęciem. Poznaliśmy przesympatycznych ludzi. Historię i folklor Śląska poznawaliśmy też z twórczości śląskich malarzy naiwnych. To jedno z naszych odkryć, które potem wykorzystaliśmy w „Pionku”.
Michał: Śląscy malarze naiwni pozwolili nam zajrzeć do śląskiego świata. Porządek podwórka, rodzinnego stołu, hierarchia siedzących przy nim postaci, to, co jest wysoko, to co jest nisko, co jest na zewnątrz, co w środku, bardzo dużo mówi o kulturze, o życiu społecznym i rodzinnym.
Małgorzata: Oprócz folkloru jest też ten współczesny, nowoczesny Śląsk, który tak dynamicznie się zmienia. Śląsk nowoczesnej architektury, fotografii, rewitalizacji. Niesamowity region kontrastów, którego nie da się odmalować jednym zestawem barw. Podobało nam się na Śląsku też to, że Śląsk funkcjonuje dla siebie.
Michał: Śląsk dla siebie się zmienia i wokół siebie się toczy, nie ma kompleksów i nie musi nikogo kokietować. To jest niesłychanie fajne i mocne. Śląsk nam się poukładał w głowie poprzez swoje kontrasty. Poczuliśmy, jak zróżnicowany jest ten region, kiedy stanęliśmy w Szombierkach na miejscu kopalni. Po “grubie” pozostała tu wielka pustka, w którą wbite są dwa samotne szyby. A dookoła: nowoczesne pole golfowe, z drugiej osiedle przy Małgorzatki, gdzie właściwie nie zmieniło się nic.
Małgorzata: Aż wreszcie człowiek sobie zadaje pytanie: co takiego jest w tym regionie, że historie o seryjnych mordercach są tam tak żywe? I znowu: mu nie mamy odpowiedzi. Możemy co najwyżej zadawać pytania.
Michał: To nasz przywilej, że poznajemy regiony oczami naszych bohaterów-outsiderów. Nie musimy wiedzieć wszystkiego, ale dajemy sobie prawo do fascynacji. A nasze obserwacje są często dla "tubylców” ciekawe.

A kontrasty pomiędzy miastami na Śląsku państwo dostrzegli?
Michał: Jasne! Bytom, Gliwice czy Katowice – kompletnie inne miasta.
Małgorzata: Zapadający się Bytom. To jest bardzo czytelna metafora. A z drugiej strony Katowice: nowoczesna architektura, metropolitalny klimat, gdzie się bardzo dużo dzieje. To są dwie strony tej samej monety. Przemysł na Śląsku z jednej strony dawał pracę, a z drugiej zostawił po sobie zgliszcza tam, gdzie jeszcze nie było rewitalizacji.
Michał: Próbowaliśmy osadzić „Pionka” w dwóch momentach zmian. Norman Pionek dorasta na przełomie lat 80. i 90., w czasach transformacji, która rozryła niejedną rodzinę, złamała plany życiowe wielu ludzi, a dla innych była szansą, którą wykorzystali. A z drugiej strony dzisiaj znowu Śląsk przechodzi zmiany i znowu trzeba sobie postawić pytanie: czy da się tak żyć, jak na Śląsku żyło się zawsze i żyć by się chciało?

Czym państwo się interesują?
Małgorzata: Antropologia, którą studiowałam, to moja pasja. Rozważałam karierę naukową, ale potem moje życie zawodowe inaczej się potoczyło. Czytam dużo literatury popularnonaukowej: trochę z dziedziny, trochę z pogranicza historii, psychologii i psychologii społecznej. Ostatnio pochłonął mnie temat procesów o czary. Żeby było śmieszniej, to powieści czytam niewiele. Dla równowagi ostatnio zaczęłam trenować sztuki walki. I uczę się intensywnie języka niemieckiego.
Michał: Ja mam przyjemność pracować w „Tygodniku Powszechnym”, gdzie wciąż jeszcze staram się uprawiać aktywne dziennikarstwo, choć częściej zajmuję się redagowaniem pisma, wydawaniem gazety i stroną internetową. Poza pracą zawodową dużo czytam: powieści, historii religii, literatury popularnonaukowej. Interesuje mnie architektura romańska, fotografia. Fascynuje mnie, co technologia robi z ludźmi, jak technologie nas zmieniają. Uwielbiam też gotować, lubię mieszać w garach i czasem zdarza mi się też pisać coś na ten temat. Kuchnia bardzo dużo mówi o nas: jakie są nasze smaki, nasze fascynacje, dokąd zmierzamy, skąd się wywodzimy.

Ilu etnokryminałów mogą się jeszcze spodziewać czytelnicy?

Michał: Na pewno będą kolejne. Materiału do eksplorowania nam nie zabraknie, a Polska jest duża.
Małgorzata: Duża i zróżnicowana.
Michał: Bardziej skomplikowana niż się wydaje, niż niejeden by chciał (uśmiech).
Małgorzata: Na razie musimy odpocząć, od Anki i Bastiana również. Ale antropolożka i dziennikarz powrócą na pewno (uśmiech).

Maria Olecha-Lisiecka

Jestem dziennikarką i szefową Newsroomu Dziennika Zachodniego. Piszę o Śląsku, a szczególnie o Gliwicach i Zabrzu, ale także o Kościele, inwestycjach, drogach i... książkach. Robię też zdjęcia. Książki to moja wielka pasja od lat, dlatego w DZ mam program wideo o książkach Prolog. Lubię rozmawiać i słuchać ludzi, więc przeprowadzam wywiady, m.in. z pisarzami i pisarkami, a także z przedstawicielami Kościoła w Polsce. Jestem laureatką II nagrody w konkursie Silesia Press 2020, zostałam też wybrana Dziennikarką Roku 2017 DZ i Dziennikarką Multimedialną Roku 2010 DZ. Kocham góry i lato, słucham Iron Maiden. Uważam, że kobieca strona piłki, czyli futbol od kuchni, jest często ciekawsza od tego, co dzieje się na boisku. Relaksuję się czytając i gotując.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.