Mamy w Rzeszowie spalarnię, ale dwa razy drożej zapłacimy za śmieci! Dlaczego?

Czytaj dalej
Fot. Krzysztof Kapica
Bartosz Gubernat

Mamy w Rzeszowie spalarnię, ale dwa razy drożej zapłacimy za śmieci! Dlaczego?

Bartosz Gubernat

Ile rzeszowianie zapłacą za wywóz śmieci w przyszłym roku? Odpowiedź na to pytanie poznamy pod koniec grudnia. Podwyżka cen jest nieunikniona, kwestią jest tylko jej wysokość. Z podobnym problemem borykają się także okoliczne gminy. Z czego to wynika?

Obowiązujące w tej chwili opłaty za wywóz śmieci rada miasta uchwaliła na wiosnę. Ze względu na zmiany w zasadach segregacji podniesiono je średnio o 5 zł za osobę. Taki ruch wymusiła m.in. konieczność zwiększenia liczby kursów śmieciarek, które teraz muszą odbierać pięć, zamiast dwóch frakcji.

Dla zabudowy jednorodzinnej aktualne stawki zaczynają się od 20 zł za gospodarstwo jednoosobowe, a kończą na kwocie 85 zł miesięcznie dla pięciu i więcej osób. Stawki te dotyczą tych mieszkańców, którzy segregują odpady. Jeśli ktoś tego nie robi, płaci od 30 zł za jedną osobę, zaś najwyższa stawka (dla pięciu i więcej osób) wynosi 128 zł.

W blokach opłaty za zbiórkę selektywną zaczynają się od 15 zł dla jednej osoby, a kończą na 63 zł dla 5 i więcej osób. Mieszkańcy, którzy nie chcą segregować odpadów, płacą od 23 zł za jedną osobę, do 95 zł za 5 i więcej osób.

Zgodnie z ustawą, na systemie zagospodarowania odpadów miasto nie może ani zarabiać, ani do niego dopłacać. Dlatego wysokość rachunków jest wyłącznie sumą kosztów, jakie trzeba ponieść za odbiór i zagospodarowanie śmieci. A to m.in. koszty transportu, składowania, pensji urzędników i spalania odpadów w spalarni.

Ten ostatni proces w tym roku kosztuje miasto 302 zł za tonę. W przyszłym roku podrożeje do 721 zł i właśnie tutaj władze Rzeszowa wskazują przyczyny zapowiadanej podwyżki.

Radni chcą zmian

Od kilku miesięcy w regionie toczy się dyskusja na temat prognozowanych podwyżek wysokości opłat. We wtorek rzeszowscy radni po raz kolejny poświęcili temu kilka godzin na sesji. Prezydencka koalicja mówi w tej sprawie jednym głosem i winą za zmiany obarcza państwową spółkę - PGE Energia Ciepła SA.

To ona jako właściciel spalarni przy miejskiej elektrociepłowni zmieniła zasady zawierania umów na utylizację odpadów w przyszłym roku. Zamiast umów z lokalnymi samorządami ogłosiła otwarty konkurs, do którego oferty mógł złożyć każdy. W efekcie Rzeszów, aby móc dostarczyć tu odpady, musiał podbić swoją propozycję do kwoty 721 zł za tonę. Skąd taka zmiana?

PGE tłumaczy, że nowelizacja ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach zniosła rejonizację, co pozwala spalarniom odbierać odpady z każdej części kraju. Taki ruch ma wpłynąć na konkurencyjność i pozwolić samorządom szukać możliwości tańszego kontraktowania usług w różnych częściach kraju.

W przypadku Rzeszowa efekt jest jednak odwrotny.

- Prezydent Tadeusz Ferenc rozmawiał o sytuacji Rzeszowa z przedstawicielami ministerstwa środowiska, a finalnie także z Wojciechem Dąbrowskim, prezesem PGE Energia Ciepła SA. Rozmowy nie przyniosły jednak przełomu. Zostaliśmy postawieni pod ścianą. Mając do wyboru, albo zapłacić za spalanie odpadów znacznie więcej niż w tym roku, albo zostać z odpadami, złożyliśmy ofertę na 721 zł za spalenie każdej tony śmieci. To oznacza, że od stycznia będą musiały wzrosnąć rachunki za odbiór odpadów, które płacą mieszkańcy - mówi Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa.

W ratuszu zwracają uwagę, że otwarcie rynku, o którym mówi PGE, doprowadziło do podwyżki cen oraz sytuacji, w której niektóre miasta będą woziły odpady na drugi koniec Polski.

- Teraz to spalarnie dyktują warunki, bo one ustalają ceny na takim poziomie, jaki im pasuje, a płacą za to mieszkańcy, którzy nie mają innego wyjścia - mówi Tomasz Kamiński, radny Rozwoju Rzeszowa. - Państwowe przedsiębiorstwo PGE powinno działać w interesie mieszkańców, ale jest odwrotnie. Przypominam, że miasto prowadziło długie negocjacje z elektrociepłownią i uzyskaliśmy zapewnienia, że PGE będzie odbierać odpady z Rzeszowa. Przypomnę, że nasze spółki - MPGK i MPWiK opracowywały wspólnie koncepcję odbioru odpadów komunalnych. Dla nowego kierownictwa PGE to dzisiaj nic nie znaczy? - pyta Tomasz Kamiński.

Marcin Fijołek, szef klubu PiS w Radzie Miasta Rzeszowa, winę za trudną sytuację widzi jednak w innym miejscu.

- Grzechem pierworodnym Rzeszowa jest nieprzystąpienie do budowy własnej spalarni. To podstawowy błąd, który został popełniony przed laty

- uważa radny PiS.

Władze miasta odpowiadają, że z budowy spalarni zrezygnowano celowo. - Chcieliśmy ją budować, przygotowywaliśmy się do takiej inwestycji, ale przyszedł do miasta mocny krajowy partner i powiedział - nie budujcie, my zabierzemy wszystkie śmieci. To była PGE, czyli spółka Skarbu Państwa. Przecież rozmawialiśmy z nie byle kim - mówi Tadeusz Ferenc. Wiceprezydent Andrzej Gutkowski przypomina, że pierwsze rozmowy z PGE były prowadzone w 2010 roku.

- Mówiono nam wówczas, że inwestycja PGE to dobry interes dla tej spółki, a dla mieszkańców niższe koszty. Zapewniali, że Rzeszów to świetna lokalizacja i gwarancja niższej ceny odbioru odpadów dla miasta. W 2012 roku w liście intencyjnym zapewniono, że opłata za odbiór na bramie spalarni nie będzie wyższa od średniej opłaty w podobnych instalacjach - wylicza Andrzej Gutkowski.

I przypomina, że miasto chciało modernizować swoje zakłady zajmujące się zagospodarowywaniem odpadów, a także budować własną spalarnię.

- Dyrektor elektrociepłowni pisał wówczas do marszałka województwa, aby nie wyrażał zgody na to, abyśmy zwiększali swoje moce, bo on zagospodaruje wszystkie odpady. Fakt, nie budowaliśmy spalarni, ale mieliśmy zobowiązanie od PGE, że ona zbuduje zakład na potrzeby miasta i okolicy. Prezydent wziął na siebie natomiast konsultacje z mieszkańcami i udzielał wszelkiej pomocy na etapie budowy. Z naszych zobowiązań się wywiązaliśmy, ale PGE już nie - ocenia Andrzej Gutkowski.

Andrzej Dec, przewodniczący Rady Miasta Rzeszowa, dodaje: - Zarzut zaniechania budowy własnej spalarni jest absurdalny, po prostu głupi. Kiedy jako miasto dowiedzieliśmy się, że ktoś chce to dla nas zrobić i gwarantuje, że odbierze odpady, uznaliśmy, że to świetna okazja, aby nie wydawać pieniędzy podatników. Miasto, mając taką perspektywę, zrobiło bardzo dobrze, a nie popełniło błąd - odpowiada Marcinowi Fijołkowi Andrzej Dec.

Władze miasta winą za zamieszanie obarczają także polityków, którzy zmieniając ustawę zrobili samorządom „niedźwiedzią przysługę”. Liczą, że po kolejnych rozmowach w Warszawie uda się cofnąć zmiany wprowadzone do ustawy, dające operatorom spalarni większe pole działania w wyborze kontrahentów.

- Ustawodawcy chodziło o to, że część spalarni nie była w pełni wykorzystana, bo z najbliższej okolicy napływało do nich zbyt mało śmieci. Chciano więc umożliwić im dostarczanie dodatkowych odpadów z dalszych miejsc. Nie chodziło natomiast o to, aby po zmianie przepisów odpady były wożone na drugi koniec Polski, podnosząc zyski operatorów spalarni - tłumaczy Andrzej Gutkowski.

Miasto czeka na oferty

Co dalej? Jak informuje PGE, spośród 27 ofert złożonych do konkursu zakład wybrał 10.

- Mając na względzie społeczną odpowiedzialność biznesu zagwarantowaliśmy, że przynajmniej połowa odpadów utylizowanych w naszym zakładzie będzie pochodzić z Rzeszowa i podkarpackich gmin, co tym samym pozwoli na dostawę odpadów według zgłoszonych przez Rzeszów potrzeb - mówi Grzegorz Gilewicz, dyrektor PGE Energia Ciepła Oddział Elektrociepłownia w Rzeszowie.

O wartości umów z wybranymi kontrahentami PGE jednak nie informuje. Nie wiadomo też, kto będzie przywoził do nas śmieci.

Tymczasem w samym Rzeszowie koszt spalenia odpadów według nowej stawki będzie w przyszłym roku wyższy o ponad 100 procent. A te wydatki w swoich kalkulacjach będą musiały uwzględnić firmy startujące w przetargu na wywóz i zagospodarowanie odpadów z miasta.

- Postępowanie chcemy rozstrzygnąć w drugiej połowie grudnia. Znając wysokość ofert firm zainteresowanych obsługą, będziemy mogli oszacować wysokość rachunków za wywóz śmieci, jakie będą obowiązywać w 2020 roku

- mówi Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa.

Wiceprezydent Gutkowski informuje, że na obsługę systemu w przyszłym roku zarezerwowano 45 mln zł. Jeśli oferty od firm będą wyższe, możliwe, że trzeba będzie pulę zwiększyć.

Zbudujemy swoją spalarnię?

Rzeszów myśli także o budowie własnej spalarni w porozumieniu z sąsiednimi gminami.

- Po co nam w tej chwili spalarnia PGE? Jaką mamy korzyść z jej posiadania w mieście? Miała odbierać od Rzeszowa śmieci za rozsądną cenę, a zamiast tego zarobi na nas 100 procent więcej niż w ubiegłym roku. Do tego na miejscu będzie spalać odpady z innych miast i zatruwać powietrze, którym my oddychamy. Produkcja ciepła i energii dla miasta? To też żadna łaska, bo przecież nikt nie daje jej miastu za darmo. PGE na tym zarabia - zwraca uwagę pan Marcin, mieszkaniec Rzeszowa.

Rozgoryczenia nie kryje Adam Krzysztoń, starosta łańcucki.

- Pamiętam lata, kiedy ówczesny prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej w Rzeszowie, Juliusz Sieczkowski, zbierał samorządy chętne na dostawę odpadów do tej spalarni. Tym bardziej jest dla mnie bolesne to, że wybudowana u nas spalarnia będzie teraz wykorzystywana na potrzeby innych. Mamy powód do zdenerwowania, przecież spalanie nie jest neutralne dla środowiska - mówi Adam Krzysztoń.

Michał Mglej, zastępca burmistrza Łańcuta, kwotę 700 zł za spalanie tony odpadów nazywa „rozbojem w biały dzień”.

- Obecnie płacimy nieco ponad 300 zł, w konkursie zaoferowaliśmy 500 zł. Prezydent Rzeszowa wyliczył, że cena na poziomie ok. 350 zł za tonę pozwala pokryć koszty i zarobić spółce na budowę drugiej nitki spalarni. Kraków spala śmieci po około 240 zł za tonę i nie dokłada do interesu. Nasi mieszkańcy płacą dzisiaj za odbiór odpadów 13,90 zł za osobę. Obliczyliśmy wstępnie, że przy wzroście cen spalania na 500 zł za tonę, rachunek wzrósłby do około 20 zł za osobę. Przy 720 zł za tonę byłoby to 25-30 zł za osobę - wylicza Michał Mglej.

I dodaje, że na tę chwilę nie ma informacji, czy PGE przyjmie śmieci z Łańcuta. W przeciwnym razie miasto będzie musiało szukać innych miejsc, w których spali odpady.

Bartosz Gubernat

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.