Maryla Rodowicz pół życia spędziła na opolskiej scenie

Nie można żądać od artystów, by opowiadali się po którejś ze stron. Muzyka powinna być apolityczna - mówi królowa polskiej piosenki. Dziś jej jubileusz w Opolu.

15 września to mocno zapisany w pani kalendarzu dzień. Dzisiaj premierę ma pani najnowsza płyta, zatytułowana „Ach, świecie...”. To także dzień specjalnego, jubileuszowego koncertu „Wariatka tańczy - 50 lat na scenie” na 54. Krajowym Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu.
Jestem skupiona na nowej płycie, ale największe przedsięwzięcie to ten koncert na opolskim festiwalu. Przygotowania do niego rozpoczęły się już w kwietniu, bo w pierwotnym terminie festiwal miał się odbyć w czerwcu, ale zostało to potem zawieszone. Prace zostały ponownie podjęte w sierpniu. Dość intensywne, musieliśmy przyszykować kostiumy, do tego dochodziły próby muzyczne, taneczne, bo zamierzam wykonać ostry taniec z Jankiem Klimentem, który wygrał ostatni „Taniec z Gwiazdami”. Ćwiczyliśmy codziennie. Te przygotowania realizowały się więc na różnych płaszczyznach.

Nie było pani przykro widząc, co się dzieje z opolskim festiwalem, gdy przed jego czerwcowym, pierwszym terminem zaczęli się wycofywać kolejni wykonawcy?
Było to przykre, nie ukrywam. Poza tym nałożyła się śmierć mojej mamy i ten bojkot. Kiedy artyści zaczęli się wycofywać z Opola, poszło to tak lawinowo, że trzeba było odwołać cały festiwal. Bo już nie było wykonawców. Kiedy pojawił się pomysł, by festiwal odbył się we wrześniu, z jednej strony ucieszyłam się, a z drugiej nie byłam pewna, czy ci artyści wrócą. Jeśli chodzi o mój koncert, to większość zgodziła się wystąpić. Cieszę się, że tegoroczny opolski festiwal jednak dojdzie do skutku. Być może to artyści przez swój udział ochronią ten festiwal i to święto muzyki.