Marzyła, aby zostać baletnicą, a jest gwiazdą kina

Czytaj dalej
Fot. Fot. Bruno Fidrych / Polskapresse
Paweł Gzyl

Marzyła, aby zostać baletnicą, a jest gwiazdą kina

Paweł Gzyl

Udało jej się dostać stypendium taneczne w Nowym Jorku, ale kontuzja przekreśliła plany. Okazało się, że Bóg szykował Izie Miko inny los.

Choć walczyła jak lwica, nie udało się jej wygrać zakończonego w minioną środę programu „Azja Express”. Na pewno jednak nie zmarnowała okazji do zaprezentowania się szerokiej widowni, jaką było to podróżnicze show, w którym doszła do finału. Dzięki temu polscy widzowie jeszcze bardziej polubili Izę Miko.

- Przed wyjazdem niewiele wiedziałam o tej wyprawie, ale chęć zdobycia nowych doświadczeń, poznania innej kultury i ludzi przekonała mnie do podjęcia tej decyzji - mówi aktorka w Interii. - Wiedziałam, że nie będziemy podróżować jak luksusowi turyści, tylko zobaczymy, jak naprawdę żyją mieszkańcy Azji. Będziemy zdani na własne siły i zmierzymy się z własnymi słabościami, co pozwoli nam lepiej poznać siebie. Czy było warto? Oczywiście! Ta podróż przekroczyła moje oczekiwania pod każdym względem i okazała się piękną przygodą, która mnie szalenie wzbogaciła.

Partnerem Izy był w programie aktor i tancerz - Leszek Stanek. Ponieważ na ekranie widać było, że oboje do siebie pasują, natychmiast pojawiły się plotki, że dzieje się między nimi coś więcej. Ku rozczarowaniu oglądających „Azję Express” okazało się jednak, że to tylko przyjaźń.

- Znamy się już prawie 10 lat. To super dowcipny człowiek o gołębim sercu, a z drugiej strony facet niesamowicie wytrwały i silny. Wiedziałam, że zawsze będę mogła na niego liczyć. Przed programem martwiłam się o noszenie plecaka, bo mam problemy z kręgosłupem, a Leszek powiedział: „Nie martw się, jak będzie trzeba, będę niósł dwa plecaki i ciebie! To będzie moja siłownia, tylko w przyjemniejszym wydaniu”. Jesteśmy przyjaciółmi i tak pozostanie, bo choć dzieli nas ocean, to kiedy jest mi smutno, dzwonię do Lenia i on mnie rozśmiesza - dodaje gwiazda.

Połamany ratlerek

Iza urodziła się w rodzinie aktorskiej. Być może to ten zawód sprawił, że jej rodzice dosyć szybko się rozstali. Miała wtedy siedem lat i bardzo to przeżyła. Ona i jej brat Sebastian zostali z mamą - a ta, żeby zapewnić dzieciom byt na przyzwoitym poziomie, porzuciła aktorską karierę i założyła firmę budowlaną. Potem wyszła drugi raz za mąż i jej nowy partner zastąpił dzieciom z powodzeniem ojca, który miał już nową rodzinę.

Iza wymarzyła sobie, że zostanie baletnicą. Cóż więc było robić - mama zapisała ją w Warszawie do akademii tanecznej. Tam dziewczynka przeszła prawdziwą szkołę życia. Uczennice co tydzień były ważone i jeśli któraś przytyła, nauczycielki pastwiły się nad nią bez litości. Mało tego - kiedy wiedziały, że rodzice którejś z dziewczynek się rozwiedli, sugerowali, że to jej wina, bo nie odnosi sukcesów w szkole. „Mikołajczak! Wyglądasz jak ratlerek, który był potrącony przez samochód, połamany i niezłożony, a potem zostawiony, bo nikt go nie chce” - słyszała Iza często od swej wychowawczyni.

- Pamiętam, że już w szkole baletowej w Warszawie się wyróżniałam i często pani dyrektor wzywała mnie na dywanik. Gdy na zajęcia przychodziłam ubrana zbyt „kolorowo” słyszałam, że nie mogę na siebie zwracać uwagi. Buntowałam się i następnego dnia przychodziłam w czarnym habicie. Chciałam wyrażać siebie, a nauczyciele pacyfikowali moje chęci. Mówiono mi, że mam być taka jak wszyscy, a ja tak nie potrafiłam - opowiada w „Plejadzie”.

Dziewczynka z bateriami

Wiele lat później Iza wyznała w amerykańskiej telewizji CBS, że popadła wtedy w anoreksję. Nie kochała siebie i swojego ciała, co sprawiło, że nabawiła się wstrętu do jedzenia. Pomogła dopiero terapia u psychologa, która trwała aż piętnaście lat. Zakończyła się jednak sukcesem, dzięki czemu Iza mogła w pełni poprawić swoją samoocenę. Pomógł też przypadek.

- Podczas wakacyjnych warsztatów tanecznych w Poznaniu wypatrzył mnie amerykański choreograf. Zaproponował wyjazd do Nowego Jorku na stypendium. To było dla mnie wyzwanie, warte nawet przerwania szkoły i zostawienia dotychczasowego życia. Razem z mamą wsiadłyśmy w samolot i poleciałyśmy do Nowego Jorku. Nauczyciele z broadwayowskiej szkoły zaproponowali, abym spróbowała dostać się do School of American Ballet, jednej z trzech najlepszych szkół na świecie. Musiałam podjąć kolejne wyzwanie - wspomina aktorka w „Top Stars”.

- Kocham mój mały biust - wyznaje aktorka z rozbrajającą szczerością w jednym z wywiadów

Iza zamieszkała w nowojorskim kampusie sama - choć miała zaledwie czternaście lat. Siedem dni w tygodniu trenowała po kilka godzin dziennie, marząc, że wreszcie uda się jej zostać primabaleriną. Ponieważ mama miała ograniczone finanse, musiała też dorabiać, aby zapłacić czesne w szkole i mieć na kolejne baletki.

- Siedziałam na recepcji w szkole, sprzątałam sale i łazienki, sprzedawałam baterie na Times Square, kombinowałam jak mogłam. Odkryłam, że na spotkaniach Anonimowych Alkoholików dawali darmowe poczęstunki, a po niedzielnych mszach w kościele - ciasteczka. Chodziłam więc tam się najeść. Wiem, co to znaczy nie mieć pieniędzy, i wiem, jak ciężko trzeba pracować, żeby je zdobyć -podkreśla w Interii.

Wszystko szło dobrze, aż pewnego dnia Iza doznała kontuzji stopy. Mimo usilnej rehabilitacji, nie udało się jej wrócić na scenę. Dziewczyna była zrozpaczona, choć podporządkowała całe swe życie baletowi, musiała z niego ostatecznie zrezygnować.

Wygrane marzenia

Nie poddała się jednak i zapisała się do szkoły aktorskiej. Pierwszy casting, na który poszła, okazał się strzałem w dziesiątkę - Iza dostała angaż do filmu „Wygrane marzenia”. Był tylko jeden problem: nie miała pozwolenia na pracę w USA. O mały włos kolejna szansa przeszłaby jej kolo nosa, ale mama poruszyła niebo i ziemię, aby pomóc córce. I udało się: film, w którym Iza mogła zaprezentować także swoje taneczne umiejętności, stał się wielkim przebojem na całym świecie i otworzył jej drzwi do Hollywood.

- Dostawałam różne propozycje - głównie ról słodkich blondynek. Wiedziałam, że nie chcę zagrać drugi raz tego samego, bo szybko zostanę zaszufladkowana i się spalę. Wolałam angażować się w mniejsze, niezależne filmy, żeby pracować nad swoim warsztatem. Uwielbiam grać charakterystyczne role, w których kreuję postać od początku do końca - tłumaczy w „Plejadzie”.

Mimo kontynuowania kariery w Hollywood, nie zrezygnowała z występów w Polsce. Przebojem okazał się film „Kochaj i tańcz”, w którym znów mogła tańczyć.

Swój talent w tej dziedzinie potwierdziła resztą później jeszcze raz występując w drugiej edycji programu „You Can Dance”.

Śmierć w imieniny

Dzięki pobytowi w Polsce poznała swego pierwszego chłopaka. Związek z aktorem Maćkiem Zakościelnym wiele osób traktowało jako fikcyjny. Para częściej widywała się bowiem na internetowym Skypie niż w rzeczywistości. Po promocji filmu Iza wróciła do Hollywood, aby tam pracować nad innymi projektami. Związkowi z Zakościelnym przeciwne były również ponoć obie mamy. Nic więc dziwnego, że szybko poszedł w niepamięć.

- Zwracam uwagę na mężczyzn pewnych siebie, ale nie zapatrzonych w siebie. Uwielbiam się śmiać, więc wymarzony facet musi mieć poczucie humoru i podchodzić do życia z dystansem. Poza tym powinien szanować moje zainteresowania (szczególnie te dotyczące ekologii) i nie może żyć tylko dla siebie - deklaruje z przekonaniem Iza.

Być może kimś takim był Charlie Denihan. Ten dziedzic właściciela sieci amerykańskich hoteli zaczął się spotykać z polską aktorką po jej rozstaniu z Zakościelnym. Niestety, romans zakończył się tragicznie. Pewnego dnia odnaleziono 28-letniego chłopaka martwego w jednym z moteli. Okazało się, że przedawkował alkohol i kokainę.

- Związałam się z osobą, która była uzależniona i na początku o tym nie wiedziałam. To było ciężkie. Chłopak, z którym się spotykałam, umarł w moje imieniny - opowiadała potem w „Dzień dobry TVN”. - W tym tygodniu mieliśmy się spotkać. Miał przylecieć do mnie popracować nad tym wszystkim, nad nami. W środę przed jego śmiercią ja go odcięłam. „Nie mogę patrzeć na to co robisz, jak siebie ranisz” powiedziałam, a w niedzielę umarł.

Iza przetrwała trudne chwile dzięki wierze. Zaszczepiła ją w niej babcia, która ponoć modli się najwięcej z całej rodziny. I wnuczka poszła w jej ślady - stara się żyć według biblijnych przykazań i wszystkie swoje decyzje konsultować ze Stwórcą. Wiara pozwala jej podchodzić z większym dystansem do aktorskich sukcesów i porażek, a także pozbyć się tak powszechnego w tym zawodzie stresu. To, co dzięki niej doświadcza, sprawia, że otwarcie opowiada w mediach o roli Boga w swym życiu.

- Był taki moment, że miałam na koncie w banku dokładnie zero złotych. Zadzwonił do mnie pan z banku i poinformował mnie o tym. Spanikowałam, ale jakoś tak po chwili przyszła myśl, że przecież On się mną zaopiekuje. Poprosiłam, żeby mi pomógł. Tego samego dnia dostałam propozycję filmu i problem się rozwiązał, to znaczy - Bóg go rozwiązał. Przyszedł z pomocą tego samego dnia. Tak mam z Nim zawsze - tłumaczy aktorka na stronie „Bóg w wielkim mieście”.

Marzyła, aby zostać baletnicą, a jest gwiazdą kina
tvn Partnerem Izy w programie „Azja Express” był Leszek Stanek. Jak wyznała, jest on tylko jej przyjacielem

I Z A M I K O

I jak inspiracja
Aktorka przyznaje, że największą inspiracją w jej życiu artystycznym jest brat. Sebastian mieszka w Polsce, ale pracuje na całym świecie, ponieważ został telewizyjnym producentem. Iza podsuwa jemu pomysły, a on - jej.

Z jak zawód
Iza jest postrzegana obecnie jako aktorka, ale niewykluczone, że kiedyś zmieni zawód. Hollywood stwarza bowiem wiele możliwości. Dzięki temu ostatnio Polka zajęła się produkcją filmów i... malowaniem obrazów.

A jak afera
Swego czasu w internecie wybuchła afera, że Polka gra w filmach porno. Nie była to jednak prawda: jeden z portali zamieścił jej zdjęcia z filmu „Park”, w którym była scena seksu, ale bardzo powściągliwa i bez nadmiernej nagości.

M jak Maciek
Gwiazda ciepło wspomina swój związek z Zakościelnym. - Sprawił, że zaczęłam więcej myśleć o Polsce. Zrozumiałam, a raczej on mi przypomniał, jak wielkie ten kraj ma dla mnie znaczenie - powiedziała w wywiadzie dla „Gali”.

I jak irytacja
Izę irytuje, kiedy faceci próbują ją zdobywać drogimi prezentami. - Wtedy przychodzi taka myśl od Boga: „Dziecko, po co to Tobie? Zostaw to. To tylko strata czasu”. Ja odpowiadam: „Boże, spraw żebym się od tego uwolniła” - wyznaje aktorka.

K jak kompleks
- Nigdy nie miałam kompleksu polskości. To wynika z mojego wychowania. Zawsze wydawało mi się, że dzięki temu, że jestem Polką, jestem inna, ciekawsza. Mam w sobie głębię, której amerykańskie aktorki mogą nie mieć - mówi Iza.

O jak otwartość
Czasem zaskakuje swoją otwartością i dystansem do siebie. - Nie potrafię się zachować na randkach. Przerażają mnie! Bo jak to? Mam pójść i o czym gadać? - śmieje się.

Paweł Gzyl

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.