Aleksander Król

Michał Czernecki: Jak Zagłębiak gra Ślązaka w serialu „Diagnoza”

Michał Czernecki: Jak Zagłębiak gra Ślązaka w serialu „Diagnoza” Fot. TVN
Aleksander Król

Pochodzący z Sosnowca Michał Czernecki gra w serialu „Diagnoza” lekarza Sadzika z Rybnika. To on, Zagłębiak, w produkcji TVN, obok Soni Bohosiewicz z Żor, godo najlepiej po śląsku. - Choć na obu brzegach Brynicy mówi się inaczej, to więcej nas łączy niż dzieli - mówi.

W „Diagnozie” gra pan rybniczanina, niedawno widziano Pana w mieście. Bywa pan w Rybniku często?
To jest akurat dość zabawne, bo ja ze wszystkich aktorów grających w „Diagnozie” mam do Rybnika najbliżej, zaledwie 50 kilometrów, a pierwszy raz w życiu byłem w tym mieście dopiero miesiąc temu. Pojechaliśmy całą rodziną, ponieważ fotograf, który robił nam sesję na 15. rocznicę ślubu, tu mieszka. Nie byłem w Rybniku nawet podczas zdjęć do pierwszego sezonu „Diagnozy”, ponieważ mojego wątku one nie dotyczyły. Ale przyjadę w styczniu, gdy będziemy kręcić tam sceny do drugiego sezonu. Rybnik jest uroczym miastem. Ma w sobie coś, co lubię. Małomiejskość bez prowincjonalności. Niestety, gdy się spojrzy na jakąkolwiek aplikację monitorującą jakość powietrza, to Rybnik jest bardzo wysoko w rankingu najbardziej zanieczyszczonych miast. Smog było czuć już podczas tej naszej wizyty w Rybniku, a nie był to jeszcze miesiąc zimowy. To jest, póki co, jedyna rzecz, która by mi przeszkadzała. Bardzo słabo znam Rybnik. Ostatnio byłem drugi raz, ale właściwie w tym samym miejscu, w okolicy rynku. Resztę widziałem tylko zza szyby samochodu. To wszystko. Może teraz coś się zmieni, bo wiem, że będę tam kilka dni.

A ten Rybnik, który kreujecie w „Diagnozie”, jest, pana zdaniem, choć trochę prawdziwy?
Staramy się być uczciwi. Wiadomo, że pan jako rybniczanin pokazałby inne miejsca niż te, które chce pokazać promujące się miasto. Autochtoni wiedzą na przykład, że serialowy szpital wcale nie jest szpitalem, tylko kampusem uniwersyteckim, ale generalnie staramy się, żeby ten Rybnik na ekranie, z tym Rybnikiem rzeczywistym w miarę możliwości się pokrywał.

W życiu spotkało mnie od Ślązaków wiele pozytywnych rzeczy. Bardzo doceniam ludzi i region

Pamiętam, że trochę mnie ubawiło, jak w odcinku z wypadkiem na kopalni karetki jechały przez groble Zalewu Rybnickiego. Zupełnie nie wiadomo skąd, bo tam nie ma kopalni…
No właśnie, to jest ta poetyka i konwencja filmu czy telewizji. Dokonuje się pewnych koniecznych skrótów. Obrazowi i dramaturgii podporządkowuje się topografię i wynikającą z niej logikę.

W tym odcinku grany przez pana Sadzik rzuca coś w stylu: „Ale tąpło. Ale czad. Kocham to miasto”. Przeżył Pan kiedyś takie tąpnięcie na własnej skórze?
Tąpnięcia nie przeżyłem. Ale byłem świadkiem, choć nie bezpośrednim, jak zapadła się ziemia na dużą głębokość, co było efektem wcześniejszej działalności górniczej. Codziennie jestem świadkiem małych niedogodności, które z niej wynikają - nasze drogi wyglądają jak wyglądają. U nas, w „Diagnozie”, iluzję tąpnięcia uzyskaliśmy tylko gwałtownym ruchem kamer. Był też człowiek pod stołem, który mocno nim potrząsnął. Takie tąpnięcie przeżyłem (śmiech). Ale słyszałem od mojej babci, która mieszkała niedaleko kopalni w Milowicach, że takie rzeczy się zdarzały. Opowiadała, że to takie małe trzęsienie ziemi.

Ten odcinek, gdy przysypało na dole górników, był ważny dla tego regionu, dla Śląska. Dla pana też?
Tak, bo problemy górnictwa nie są mi do końca obce. Prawie wszyscy moi wujkowie byli górnikami. Najbliższa rodzina była związana z górnictwem, więc coś tam o tym wiem. Kopalnie były niedaleko mnie, obie są już od lat zamknięte. W Sosnowcu, gdzie dorastałem, byliśmy z górnictwem za pan brat. Z tym wiązały się też różne niefajne rzeczy. Z naszej dziecięcej perspektywy zazdrościliśmy górniczym rodzinom, bo wydawało się nam, że miały wszystko, niezależnie od tego, jak źle by w Polsce nie było. Mój tato nie był górnikiem i kiedy zwolnili go z pracy, nie dostał żadnej odprawy. Z punktu widzenia dziecka było to ogromnie niesprawiedliwe. Ale to sprawy minione. Reasumując - z pewnością nie wiem o „grubie” i „hajerach” tyle, co osoby mieszkające na Śląsku, ale myślę, że wiem więcej niż ktokolwiek mieszkający na północ od Sosnowca. Jestem zdania, że mimo iż uporczywie wprowadza się podziały między Zagłębiem a Śląskiem, to trud górniczy i niebezpieczeństwo były tu i tu takie same. To jest coś, co łączy i spaja, mimo oczywistych różnic językowych i kulturowych.

Pozostało jeszcze 71% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Aleksander Król

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.