Piłsudski bardziej znany w Japonii niż w Polsce

Czytaj dalej
Fot. Wikipedia
Marek Lubaś Harny

Piłsudski bardziej znany w Japonii niż w Polsce

Marek Lubaś Harny

Pozostający przez większość życia w cieniu swego młodszego brata Józefa, Bronisław Piłsudski omal nie został całkowicie zapomniany przez potomnych. A jeśli został zapamiętany, to właśnie przede wszystkim jako „brat Marszałka”, czasem z dodatkiem „nieszczęśliwy”.

Rzeczywiście, śledząc losy tych dwóch, na początku tak bliskich przecież sobie osób, nie sposób uniknąć refleksji, że szczęście nie zostało pomiędzy nich sprawiedliwie rozdzielone, biorąc pod uwagę ich osobiste walory. Wyjąwszy okres dzieciństwa i wczesnej młodości, łączyło ich właściwie niewiele. Najbardziej może Zakopane, choć zaledwie przez parę lat. Nie jest więc przypadkiem, że właśnie Muzeum Tatrzańskie 150. rocznicę narodzin Bronisława Piłsudskiego, która minęła 2 listopada, uczciło wystawą „Bronisław Piłsudski (1866-1918) - niezwykły brat Marszałka”.

Razem budowali bombę

Różnica wieku pomiędzy braćmi wynosiła zaledwie rok. A jednak ten rok zadecydował o ich dalszym życiu. Dzieciństwo mieli szczęśliwe, choć rodzeństwa było sporo, a ich ojciec, Józef Wincenty Piłsudski, stracił większość majątku, którą skonfiskowały mu władze carskie za udział w Powstaniu Styczniowym.

Bronisław (drugi z lewej) i Józef (trzeci z lewej) na zdjęciu kółka samokształceniowego Spójnia w gimnazjum wileńskim. Rok 1885
Wikipedia Bronisław (drugi z lewej) i Józef (trzeci z lewej) na zdjęciu kółka samokształceniowego Spójnia w gimnazjum wileńskim. Rok 1885

W gimnazjum w Wilnie trzymali się jeszcze razem i już wtedy pokazywali buntowniczy charakter, bojkotując obowiązkowe modlitwy za cara i organizując patriotyczne kółka samokształceniowe. Nie były to jeszcze działania zbyt niebezpieczne. Bronisława na rok przed maturą wyrzucono z wileńskiego gimnazjum, ale egzamin dojrzałości zdał w terminie w Petersburgu.

Trzeba przyznać, że kiedy opuszczał rodzinne strony, uwalniając się od znienawidzonych belfrów, nie brakowało mu poczucia własnej wartości. W swym notatniku zamieścił znamienny wpis:

„Czasami jak pomyślę, że rzucam całą tę klikę podłych ludzi, aż lżej mi się robi i tylko myślę o wyjeździe. Ale z drugiej strony, gdy przyjdą mi na myśl wszyscy ci, którzy tyle stracą przez mój wyjazd, to nie bardzo mi się chce wyjechać. A że stracą, to nie ma żadnej wątpliwości. Nie jest to moją zarozumiałością, bo wszyscy mi to mówią”.

Prawdziwie ryzykowną grę rozpoczęli obaj bracia dopiero na studiach, które Bronisław podjął na wydziale prawa petersburskiego uniwersytetu, zaś Józef na medycynie w Charkowie. Wplątali się, najpierw starszy, potem młodszy, w działania rewolucyjnej Narodnej Woli, która przygotowywała zamach na cara Aleksandra III. Bronisław brał udział w konstruowaniu bomby, Józef pośredniczył w zdobyciu potrzebnych materiałów. Akcja wprawdzie nie została przeprowadzona, ale niedoszłych zamachowców wykryła i aresztowała carska policja. Bronisław Piłsudski wraz z kilkoma innymi oskarżonymi (wśród których był m.in. Aleksander Uljanow - starszy brat Lenina, został skazany na karę śmierci, młodszy i mniej winny Józef na pięć lat zesłania do stosunkowo bliskiego rejonu Syberii.

Starania ojca (matka, Maria z Billewiczów, zmarła jeszcze w latach gimnazjalnych chłopców), rozpaczliwe petycje do cara i jego urzędników, a także zapewne pieniądze, ocaliły życie Bronisława, kara śmierci została zamieniona na 15 lat katorgi na Dalekim Wschodzie.

Zesłaniec etnografem

Na Sachalinie, rosyjskiej wyspie na Pacyfiku, Bronisław Piłsudski miał dokonać największego dzieła swego życia. Można powiedzieć, że z konieczności. Przede wszystkim musiał jednak przetrwać. Pisał z zesłania do ojca:

„Tego dnia, gdy ogłoszono mi, że dzięki łasce Imperatorskiej darowane mi zostało życie, dałem sobie słowo, że będę je szanował ze wszystkich sił swoich, dopóki, w końcu, nie powrócę do społeczeństwa i choć w części nie spłacę tego długu wdzięczności, który zaciągnąłem u Ciebie Ojcze i u wielu innych ludzi, i lepszym życiem nie zmyję swojego ciężkiego przestępstwa. Wiem, że moje położenie jest bardzo ciężkie, że na każdym kroku będę zmuszony walczyć z samym sobą. Będę zmuszony swój słaby organizm przygotować do najcięższych warunków, swój słaby charakter uczynić twardym, pozbyć się niezdecydowania i ciągłych wątpliwości, a także bardziej uwierzyć w siebie i takim sposobem, swoją słabą wolę zmienić w silną. Jest to dla mnie konieczne, jeśli pragnę powrócić do Ciebie naprawdę, a nie tylko przedłużyć trochę swoją żałosną egzystencję”.

Powrócił też do wiary, porzuconej przejściowo na rzecz „postępowych” rewolucyjnych teorii:

„Co zaś tyczy się dwóch twoich uwag na temat chrześcijańskiej miłości i Boga, to bądź spokojny Ojcze. Zasady moralności, zawarte w chrześcijańskiej nauce były dla mnie zawsze ideałem, przeniknięta jest nimi cała moja dusza i nie patrząc na chwilowe od nich odstąpienie, obiecuję już nigdy ich nie porzucić. Co dotyczy Boga i różnych nauk materialistów, to w tym przypadku muszę przyznać swoją niekompetencję, która dotyczy naukowych punktów widzenia”.

Znalazłszy się w roku 1887 na Sachalinie, odkrył wspólnotę losów z narodem Ajnów, pierwotnych mieszkańców Dalekiego Wschodu. Został ich przyjacielem, nauczycielem, badaczem ich obyczajów i języka. Jego prace są do dziś najważniejszym źródłem wiedzy o tym ludzie. Stąd pamięć o nim jest najbardziej żywa w Japonii, gdzie zresztą do dziś mieszkają jego potomkowie.

Życie osobiste nie ułożyło mu się. Na Sachalinie ożenił się z bratanicą jednego z wodzów Ajnów, urodziła mu dwoje dzieci. Kiedy jednak kilka lat później wolno mu już było wyjechać z Rosji, nie mógł zabrać ze sobą rodziny.

Ojca już nie mógł zobaczyć

Do Polski wrócił więc w roku 1906 samotnie. I za późno, aby zastać jeszcze przy życiu ojca, który tak go wyczekiwał. Oparcie znalazł w Józefie, który w tym czasie mieszkał w Krakowie i był już jednym z czołowych działaczy PPS-u. Bracia, podobni do siebie, a w dodatku obaj brodaci, bywali teraz często myleni, co prowadziło czasem do zabawnych nieporozumień. Dowodem na to mogą być donosy na policję, jako że „życzliwych” i wtedy w Polsce nie brakowało:

„Doniesiono mi, że niejaka Marya Piłsudska, rodem z Wilna, poddana rosyjska, żona literata Bronisława, przebywająca w Krakowie już w roku 1903, a zamieszkała obecnie pod l. 18 przy ul. Topolowej, zachowuje się w sposób bardzo zagadkowy. Piłsudska i jej mąż otrzymują z Warszawy bardzo znaczne przesyłki pieniędzy, przyjmują w swym mieszkaniu bardzo podejrzane indywidua i jeżdżą ustawicznie do Warszawy i do Zakopanego. Piłsudscy nie zajmują się żadną pracą zarobkową, a prowadzą życie bardzo wystawne i wygodne”.

Oczywiście, „w sposób bardzo zagadkowy” zachowywał się Józef i to jego żoną była Marya Piłsudska. Bronisław drugiej rodziny już nie założył. Wróciła wprawdzie do niego, porzuciwszy męża i dwoje dzieci, jego młodzieńcza miłość z czasów wileńskich (nawiasem mówiąc, także mająca na imię Maria), jednak wkrótce zmarła.

Osamotniony, pomieszkiwał teraz głównie w Zakopanem, wypełniając czas działalnością społeczną i dalszymi badaniami etnograficznymi, tym razem nad ludem Podhala. Został jednym z założycieli Muzeum Tatrzańskiego, argumentując: „Stworzenie potężnej, żywej placówki ludoznawczej na Podhalu będzie ogromną dźwignią w skonsolidowaniu narodu rozdzielonego sztucznymi, narzuconymi nam granicami politycznymi…”.

Mimo to nie tylko życie osobiste mu się nie układało. Pod każdym względem borykał się z trudnościami, nie był doceniany na miarę swych zasług, na co skarżył się w jednym z listów: „Czuję się Polakiem, za granicą jestem nawet podziwianym Polakiem, a dla swoich jestem zupełnie niepotrzebną rzeczą, najwyżej żebrakiem, który kęsek chleba może wyprosić!”.

Człowiek zbyt dobry

Kiedy wreszcie zaczęło mu się lepiej powodzić i dostał stałą posadę w Krakowie, wybuchła I wojna światowa. W obawie, że jako poddany rosyjski może zostać aresztowany w Galicji, zdecydował się na wyjazd na Zachód. Wielu miało mu za złe, że nie stanął u boku Józefa i nie ruszył z Legionami na Moskala. Mało tego, mieszkając już w Paryżu, uchylał się przed rolą ambasadora „sprawy polskiej”.

Tę postawę Bronisława Piłsudskiego wyjaśniał Wacław Sieroszewski, pisarz i towarzysz zesłańczej katorgi:

„Wojny nienawidził. Niesłychane rzezie, których opisy czytał, fala rozpasania i demoralizacji, jaka zalewała wielkie miasta na tyłach, napełniały go odrazą i rozpaczą. Spotykałem go w Wiedniu w 1915 roku, gdzie razem z wielebnym biskupem W. Bandurskim pracowali nad ułożeniem „polskiej encyklopedii, mającej powiadomić świat o prawach, potrzebach i bogactwach Polski”. Kiedym mu zwrócił uwagę, że ten świat o naszych potrzebach i prawach najlepiej powiadomić może nasza własna zorganizowana siła i że brat jego, Józef, o wiele właściwszą i krótszą ku temu obrał drogę, odpowiedział mi z bólem: „Cóż kiedy ja... nie mogę! Każdy służy, jak umie...”. Podziwiał brata, kochał go bardzo i ufał mu nieskończenie, ale... do wojska nie wstąpił. A przecież był człowiekiem śmiałym, doświadczyłem tego nieraz w naszych wspólnych przygodach; był człowiekiem bardzo w potrzebach skromnym i ofiarnym... ale, powtarzam - był człowiekiem zbyt dobrym, zbyt tkliwym, żeby móc ogniem i żelazem wypalać zbrodnie tego świata!”

Może się tym dręczył. W każdym razie na paryskim wygnaniu, choć tym razem dobrowolnym, nie umiał się odnaleźć. Nie doczekał wyzwolenia Polski i tryumfu swego brata. 17 maja 1918 roku rzucił się z mostu do Sekwany.

Józef Piłsudski ma pomniki w wielu polskich miastach. Bronisława upamiętniono w ten sposób w rosyjskim Jużno-Sachalińsku, a przed kilku laty także na japońskiej wyspie Hokkaido.

Marek Lubaś Harny

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.