Jacek Klein

Piotr Zając: Grupa Progres nie zwalnia tempa [ROZMOWA]

Piotr Zając: Tak naprawdę obecnie to my rozglądamy się za mniejszymi agencjami zatrudnienia, aby je przejąć.  Nasza pozycja pozwala myśleć o akwizycjach. Fot. Przemek Świderski Piotr Zając: Tak naprawdę obecnie to my rozglądamy się za mniejszymi agencjami zatrudnienia, aby je przejąć. Nasza pozycja pozwala myśleć o akwizycjach. Widzimy, że konsolidacja na rynku HR przyspieszyła.
Jacek Klein

Zaczynaliśmy w mikroskali, dzisiaj mamy potencjał, aby rozglądać się za akwizycjami. Rynek pośrednictwa pracy dojrzewa, a my chcemy zbierać owoce - mówi Piotr Zając, prezes Grupy Progres.

Siódme piętro w lokalizacji wymarzonej do prowadzenia firmy, w nowej dzielnicy biznesowej Trójmiasta, w kompleksie Alchemia. To jak wizytówka firmy liczącej się na rynku i dynamicznej.
Przeprowadziliśmy się na początku 2014 roku z Pruszcza Gdańskiego, gdzie zaczynaliśmy, a więc z miasta powiatowego, do aglomeracji trójmiejskiej. Początkowo zajęliśmy w budynku 350 metrów kwadratowych, ale po pół roku okazało się, że potrzebne jest kolejne 150 metrów powierzchni. Dzisiaj zajmujemy pół piętra. Tutaj jest nasza centrala i tworzy się centrum usług wspólnych dla całej grupy. Potrzeby rynku na nasze usługi są tak duże, że rośniemy bardzo wyraźnie z roku na rok. Stąd też konieczność standaryzacji usług wewnątrz całej struktury - obsługujemy obecnie dwadzieścia oddziałów w całej Polsce, w miarę równomiernie rozlokowanych. Do tego dochodzi otwarty we wrześniu oddział na Ukrainie, w Kijowie.

Powstaną kolejne?

Tak, w przyszłym roku otworzymy 3-4 nowe placówki na południu i wschodzie Polski, oraz przynajmniej dwie kolejne na Ukrainie.

Plany rozwojowe ambitne.
Patrząc na historię firmy, rzeczywiście nie zwalniamy tempa. Ostatnie trzy - cztery lata stały nawet pod znakiem przyspieszenia dynamiki wzrostu. Mamy już solidną i optymalną na ten moment strukturę wewnętrzną. Rozwój centrum usług wspólnych umożliwia nam sprawny przepływ dokumentów i informacji, co z kolei przyspiesza procesy, podnosi jakość i szybkość obsługi, a także zwiększa elastyczność oferty w zakresie rekrutacji. Stawiamy także na rozwiązania informatyczne, bez których w dzisiejszych czasach nie da się odnieść sukcesu.

Sytuacja na rynku pracy sprzyja firmie takiej jak Grupa Progres?
To zależy, czy potrafi się ją wykorzystać. Z ostatnich informacji GUS wynika, że stopa bezrobocia w Polsce spadła w październiku do rekordowego poziomu 8,2 proc. Mamy do czynienia z ogromnym zapotrzebowaniem na pracowników, tak dużym, że sięgnięcie po pracowników z Ukrainy okazało się konieczne. Dlatego już zaistnieliśmy na tamtejszym rynku i chcemy się rozwijać. Myślimy również o Mołdawii, Kazachstanie. Przy tak niskim bezrobociu w Polsce nie znajdziemy pracowników w wielu specjalizacjach. Oprócz pracy tymczasowej bardzo mocno rozwijamy działalność w zakresie rekrutacji stałej w obszarze menedżerów czy wysoko wykwalifikowanych specjalistów oraz doradztwa personalnego. Stosujemy metodę, stosunkowo młodą na rynku, nazywaną „try and higher”, pozyskiwania pracowników o unikatowych kwalifikacjach czy menedżerów najwyższego szczebla.

Specjalistów o wąskich kwalifikacjach nie jest dużo, ale z drugiej strony są oni bardzo mobilni i skłonni do zmiany pracy. To zresztą domena nowych pokoleń

Czym ta metoda się odznacza?
W uproszczeniu jest to stworzenie bardzo precyzyjnego profilu kandydata nakierowanego na daną, bardzo wąską branżę czy dziedzinę i sięganie po odpowiednią dla klienta osobę do konkurencji. Takie rozwiązanie będzie stosowane coraz częściej. Specjalistów o wąskich kwalifikacjach nie jest dużo, ale z drugiej strony są oni bardzo mobilni i skłonni do zmiany pracy. To zresztą domena nowych pokoleń. Pamiętam, jak w 2002 roku zaczynaliśmy własny biznes. Większość ogłoszeń o pracę na rynku ograniczała się do jednego miasta, maksymalnie województwa. Dzisiaj śledzenie ogłoszeń z kraju czy nawet z zagranicy w każdym momencie nie jest problemem. Żadną barierą nie jest także odpowiedź na nie i przeprowadzka. Takie podejście do kariery zawodowej to coraz częstsze zjawisko. Jak są nowe możliwości rozwoju i wyższe zarobki, to czemu nie korzystać z szansy.

Nie we wszystkich zawodach przeprowadzka jest możliwa, przykładowo ze względów na koszty utrzymania, relatywnie wysokie do zarobków, albo inaczej to ujmę, z powodu zarobków nie na tyle wysokich, aby opłacało się przenieść.
Przy tak niskiej stopie bezrobocia wydawałoby się, że ludzie podejmą pracę nawet w innym regionie. Tak faktycznie nie jest, ale z powodu bezrobocia strukturalnego, to znaczy, że osoby, które nie mają pracy, a chciałyby ją podjąć, nie mają kwalifikacji, na które jest zapotrzebowanie. Często nie są też zainteresowane zdobyciem nowych umiejętności. To wynika z zaszłości ostatnich 20-30 lat. Kolejnym powodem jest zwyczajny brak osób skłonnych wykonywać proste prace pomocnicze, najniżej płatne, pomimo regularnego wzrostu wynagrodzeń. Stąd rozwiązaniem jest sięgnięcie po naszych wschodnich sąsiadów. Ponad milion obywateli Ukrainy pracuje już w Polsce, wiele tysięcy na Pomorzu. Podaż rąk do pracy z tamtej strony i popyt na pracowników u nas są ogromne. Jako firma w naszym oddziale w Kijowie oferujemy kompleksową pomoc prawną, wizową, logistyczną, w organizacji zaplecza mieszkalnego i socjalnego. Sześć - siedem lat temu masowo emigrowaliśmy z Polski na Zachód, teraz sami staliśmy się celem migracji. I musimy się z tym pogodzić.

Wróćmy do samej Grupy Progres. Progres w wynikach jest imponujący. W zeszłym roku tempo wzrostu wyniosło...?
Ponad 30 procent. Nie mamy jeszcze wyników za ten rok, ale szacujemy, że w tym roku dynamika wyniesie ponad 40 procent. W tym roku nasze przychody ze sprzedaży sięgną 150 mln zł, a w przyszłym planujemy osiągnąć granicę 200 mln zł.

To kwoty plasujące firmę wśród największych w regionie, stworzonych od podstaw.
Mamy spore ambicje. Rozwijamy nasze usługi pracy tymczasowej, outsourcingu pracy, rekrutacji stałych, ale także doradztwa personalnego czy szkoleń menedżerskich. Są one kompatybilne, uzupełniają się i tworzą swego rodzaju kompleksowy produkt, którym zdobywamy zaufanie coraz większej rzeszy klientów. Dla dużych firm prościej jest współpracować z taką firma jak nasza, która potrafi zaspokoić potrzeby co do pracowników tymczasowych, zdobyć unikalnych specjalistów, zaoferować usługi szkoleniowe czy consultingowe.

Nazwa firmy jest zatem adekwatna do tempa rozwoju.
To prawda. Staramy się i ciężko pracujemy na ten rozwój. Obecnie zatrudniamy już 200 pracowników i to nie jest ostatnie słowo.


Model, jaki przeniosły zagraniczne firmy HR na polski rynek, nie był do końca do niego dopasowany. Każdy region ma swoją specyfikę i nie można automatycznie zaszczepić rozwiązań sprawdzających się w innym kraju. Konieczne było bardziej elastyczne podejście do potrzeb klientów

Nie kształcił się Pan w kierunku HR. Skąd zatem pomysł na biznes w tej dziedzinie?
Studiując zarządzanie na Uniwersytecie Gdańskim miałem oczywiście styczność z zarządzaniem kapitałem ludzkim. Było to dla mnie ciekawe, natomiast faktycznie dużo bardziej pociągała mnie wiedza z zakresu twardego zarządzania, organizacji struktur firmy, jej finansów. Z czasem jednak coraz bardziej interesowały mnie firmy HR i branża, która dynamicznie zaczęła się rozwijać. Zacząłem zdobywać wiedzę praktyczną w tej materii i połączyłem ją z doświadczeniem w budowaniu strategii firmy. Model, jaki przeniosły zagraniczne firmy HR na polski rynek, nie był do końca do niego dopasowany. Każdy region ma swoją specyfikę i nie można automatycznie zaszczepić rozwiązań sprawdzających się w innym kraju. Konieczne było bardziej elastyczne podejście do potrzeb klientów oraz postawienie na odejście od biurka. Nasi konsultanci od początku jeździli do klienta i osobiście z nim rozmawiali o jego potrzebach, obserwowali, jak działa. Nie działamy wyłącznie w oparciu o szablony czy ustandaryzowane formularze. Oczywiście są one pomocne, ale to nie jest istota naszego podejścia.


Mimo nowych technologii, social media, platform internetowych, spotkanie face to face ma znaczenie?

Zdecydowanie. W ten sposób najlepiej odpowiedzieć na oczekiwania. O skuteczności tego podejścia świadczy fakt, że naszymi klientami są duże firmy - od tych, które widać za oknem, czyli rezydentów Alchemii i Olivia Business Centre, po firmy przemysłowe, motoryzacyjne, spożywcze, chemiczne, odzieżowe, logistyczne, handlowe. Jesteśmy praktycznie we wszystkich branżach.

14 lat temu Grupa Progres była mikro-firmą.

Tak. Zaczynałem sam, z niewielkim kapitałem, więc początek nie był łatwy. Do stworzenia firmy miałem 50 tys. zł pożyczone od ojca, do tego miałem swoje oszczędności, jakieś kilkanaście tysięcy złotych. Banki oczywiście nie chciały pożyczać nieznanej firmie, młodemu człowiekowi. Jedynym sposobem na kredyt była hipoteka, jaką ojciec obciążył swoją nieruchomość. Podjął wtedy spore ryzyko, a dla mnie było to duże obciążenie psychiczne. Ale udało się, ciężką pracą i z poświęceniem, niestety, trochę też życia prywatnego. To było moje pięć minut i je wykorzystałem. Oczywiście, w międzyczasie zmieniali się współpracownicy. Nie wszyscy wytrzymywali tempa i presji czasu, pod jaką działaliśmy na początku. Niektórzy jednak zostali. Dzisiaj zajmują kierownicze stanowiska, są w zarządzie, współpracujemy ze sobą od 10-12 lat.

Firma nadal rozwija się organicznie dzięki posiadanemu kapitałowi czy rozgląda się za inwestorem strategicznym?
Nie szukamy inwestora zewnętrznego. Przez 14 lat wypracowaliśmy kapitał, który przeznaczamy na rozwój. Były oczywiście zapytania, czy nie chcę sprzedać biznesu, ale nie byłem i nie jestem zainteresowany takim scenariuszem. Tak naprawdę obecnie to my rozglądamy się za mniejszymi agencjami zatrudnienia, aby je przejąć. Nasza pozycja pozwala myśleć o akwizycjach. Widzimy, że konsolidacja na rynku HR przyspieszyła w ostatnich 3-4 latach. Wiele małych firm straciło rentowność, nie potrafiło się dostosować do rynku. Sądzę, że w przyszłym roku zrealizujemy kilka przejęć, co przyniesie dalszy wzrost poprzez zwiększenie skali.

Jaki udział w rynku chciałaby mieć Grupa Progres w najbliższej perspektywie?

Dzisiaj to jest około 2-3 proc. Trzeba pamiętać, że krajowy rynek HR jest bardzo rozproszony. Nie ma na nim gracza, który ma więcej niż 20 procent. Jest około 30 istotnych graczy i cała masa o zdecydowanie mniejszym potencjale. W ciągu pięciu lat zostanie 10-15 głównych podmiotów rozdających karty i chcemy być jednym z nich. Ten proces będzie wynikać także ze zmian w ustawodawstwie wprowadzających większe wymagania kapitałowe dla firm pośredniczących w zatrudnieniu, wymóg ubezpieczenia OC. Siłą rzeczy liczba podmiotów, które wymogi legislacyjne będzie w stanie spełniać, zmaleje. Kolejnym czynnikiem krystalizującym rynek HR jest jego naturalna ewolucja. Początki rynku pracy tymczasowej w Polsce to połowa lat 90. Po kilkunastu latach, jak w każdej branży, następuje samoregulacja. Nasycenie rynku przynosi spadek marż i zostają firmy z największym wolumenem. Rynek staje się dojrzały. Cykle koniunkturalne, kryzys finansowy i wzrost kosztu pieniądza, odwrócenie zależności w kierunku rynku pracownika, jak to ma obecnie miejsce, też mają swoje znaczenie.

Ilu pracowników firma rocznie rekrutuje dla swoich klientów?
Około 20 tysięcy pracowników tymczasowych dla około 600 klientów. Stałych rekrutacji rocznie mamy około tysiąca. Daje nam to wolumen przychodów na poziomie 150 mln zł. Rentowność, jaką osiągamy, to 2-3 procent. Ale w kolejnych latach wzrośnie ona dzięki uporządkowaniu struktury i budowie centrum usług wspólnych. Spadną koszty działalności, wzrośnie jej efektywność.

Trójmiasto to dobra lokalizacja dla jednej z większych firm pośredniczących w zatrudnieniu w kraju? Nie Warszawa czy choćby Wrocław?
Bardzo dobra. Trójmiasto jest bardzo atrakcyjne. Kandydaci, których rekrutujemy na przykład ze stolicy, mówią, że widzą iż tutaj biznes też się rozwija. Są wielkie korporacje, a do tego przyjemniejsze warunki pracy. Przestrzeń, morze, które nazywamy morzem możliwości. Fajnie można spędzić tu czas poza pracą. To jest atut regionu, dobre miejsce do życia.

Jacek Klein

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.