Poznańska mistrzyni jednego okrążenia nie lubi leniuchować

Czytaj dalej
Fot. Fot. Archiwum PZLA
Radosław Patroniak

Poznańska mistrzyni jednego okrążenia nie lubi leniuchować

Radosław Patroniak

23-letnia Patrycja Wyciszkiewicz w ubiegłą niedzielę została halową mistrzynią Europy w sztafecie 4x400 m. Podopieczna Edwarda Motyla imponuje dyscypliną i punktualnością, ale boryka się z kontuzjami.

– Widziałeś jak Patrycja pobiegła? To było coś niesamowitego. Mamy też złoto – krzyczał w niedzielę wieczorem do telefonu Janusz Grzeszczuk, słynny poznański promotor biegania. Zawodniczka AZS Poznań w sztafecie 4x400 m (wspólnie z Igą Baumgart, Małgorzatą Hołub i Justyną Święty) stanęła w Belgradzie na najwyższym stopniu podium ME.

– Pan Janusz namówił mnie na studia na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu i jestem mu za to wdzięczna, bo to był strzał w dziesiątkę. Pochodzę ze Śremu, ale już tak długo mieszkam w stolicy Wielkopolski, że nie zamierzam się stąd wyprowadzać. Tu mieszkają bliskie mi osoby i tu się najlepiej czuję – tłumaczyła 23-letnia zawodniczka.

Nie jest roszczeniowa, jest za to konstruktywna
Od 1,5 roku reprezentuje ona barwy AZS. Wcześniej była zawodniczką Olimpii Poznań. – Patrycja sama się do nas zgłosiła, bo widziała wspólnie z trenerem Edwardem Motylem, że w klubie z Golęcina nie dzieje się dobrze. Bardzo łatwo się dogadać z nią w sprawach merytorycznych. Jej postawa jest zawsze konstruktywna, a nie roszczeniowa. Szkoda tylko, że jej sportowy rozwój hamują w ostatnim czasie kontuzje – zauważył Tomasz Szponder, sternik akademickiego klubu.

Karierę utalentowanej sprinterki można porównać do wioślarki Julii Michalskiej-Płotkowiak, która też już jako juniorka odnosiła sukcesy i zawsze mocno identyfikowała się z Poznaniem. – Trudno mi się wypowiadać o poziomie szkolenia lekkoatletów w naszym regionie, bo ja już od 7 lat jestem w szkoleniu centralnym i pewnie większość problemów młodych zawodników mnie nie dotyczy – przyznała mistrzyni Europy juniorek z Rieti w 2013 r.

Jej doświadczony szkoleniowiec podpisuje się pod powyższą tezą, ale też zwraca uwagę na czyhające niebezpieczeństwa. – To prawda, że Patrycja szybko weszła na orbitę wyczynowego sportu i od wielu lat otrzymuje stypendium ministerialne. Trzeba jednak pamiętać, że uwarunkowane jest ono wynikami. Do sierpnia ma spokój, bo wspólnie z koleżankami wywalczyła w sztafecie siódme miejsce na igrzyskach w Rio de Janeiro. Pewnie na tegorocznych MŚ w Londynie taki rezultat jest do powtórzenia, a może do poprawienia, jeśli tylko nie przytrafi się żadna kontuzja. Niestety w ostatnich latach Patrycja miała sporo urazów. W Belgradzie też zresztą startowała z niewyleczoną kontuzją ścięgna Achillesa – podkreślił 79-letni Edward Motyl.

Jego zdaniem Wyciszkiewicz wybiła się w lekkiej atletyce nie tylko ze względu na talent i wrodzone predyspozycje do biegania.

–Aby być ponadprzeciętnym, w jakiejkolwiek dziedzinie, trzeba ciężko pracować. Patrycja wyrosła w domu, gdzie mama sama wychowywała dwie córki. Od początku przygotowywała się do samodzielnego życia. Może na bieżni nie lubi walki na łokcie i nie przepada za halą, ale w życiu umie walczyć o swoje.

Myślę, że dlatego jest ułożoną, zdyscyplinowaną i bardzo punktualną dziewczyną – wyjaśnił opiekun naszej mistrzyni.

Żyją w symbiozie, ale trener nie jest taki jak Cybulski
Oboje dzieli aż 56 lat, mimo to nie zanosi się na „rozwód”, bo między zainteresowanymi rzadko kiedy nawet iskrzy.
– W Śremie wypatrzył mnie na czwartkach lekkoatletycznych trener Ireneusz Smolarek, gdy miałam 11 lat. Od ośmiu sezonów współpracuję już z obecnym szkoleniowcem i nie mam powodów do narzekań. A różnica wieku nie ma znaczenia, bo trener jest młody duchem, otwarty na nowości, prowadzi grupy młodzieżowe. Mamy też podobne poglądy na wiele spraw, związanych z życiem, społeczeństwem i polityką. Czasami odnoszę wrażenie, że trener lepiej sobie radzi w świecie wirtualnym niż moi niektórzy rówieśnicy –stwierdziła Wyciszkiewicz.

Motyl też nie widzi w tym nienormalności, że dogaduje się bezkonfliktowo z mistrzynią Europy i nie kroczy śladem Czesława Cybulskiego, który wychował już wielu wybitnych zawodników, ale niemal zawsze rozstawał się z nimi w niezgodzie. – Czy jestem nowoczesny? Używam laptopa, telefonu, korzystam z najnowszych badań, staram się być na bieżąco z fachową literaturą. Staż współpracy nie jest dla mnie wyznacznikiem czegokolwiek. Żyjemy z Patrycją w symbiozie. Jeździmy razem na obozy i razem dyskutujemy o planach startowych i treningowych. A porównanie z Cybulskim nie ma chyba sensu. Każdy jest przecież inny – zauważył Motyl.

Jedna jest ugodowa i spokojna, a druga wybuchowa
Sporo czasu Wyciszkiewicz spędza także ze swoją przyjaciółką i koleżanką klubową, również pochodzącą ze Śremu, Małgorzatą Kołacką (medalistka MP juniorów w biegu na 2 km z przeszkodami) oraz swoim chłopakiem, sprinterem AZS Poznań, Krzysztofem Grześkowiakiem (w wolnych.chwilach najczęściej chodzą do kina lub restauracji na pizzę albo makaron)
– Mieszkam z Gosią od 7 lat, a znamy się od 10. Może dlatego tak dobrze się dogadujemy, że ona jest spokojna, a ja jestem wybuchowa, choć, żeby o tym się przekonać trzeba mnie lepiej poznać – przyznała nasza mistrzyni.

Przyjaciółka oglądała relację z halowych ME wspólnie z młodszą siostrą Patrycji, Magdaleną. – Były okrzyki radości i burzliwe świętowanie sukcesu. Transmisję oglądałam nie tylko z sympatii do Patrycji, ale również trochę z obowiązku, bo częściowo prowadzę jej fanpage'a. Mamy tak długi staż wspólnego zamieszkiwania, że śmiejemy się czasami, że funkcjonujemy już jak stare dobre małżeństwo. W ostatnich latach nie jesteśmy do końca zdane na siebie, bo Patrycja jednak często wyjeżdża na zgrupowania. Poza domem przebywa około 200 dni w roku. Plus jest taki, że jak wróci z jakiegoś wojażu, to nie możemy się nacieszyć sobą i ciągle brakuje nam czasu, żeby podzielić się wrażeniami. Jej chłopak ma podobny charakter do mnie, czyli działa na nią kojąco. Od czasu, kiedy zna Krzyśka, nic się między nami nie zmieniło. No może tylko to, że Patrycja jest bardziej szczęśliwa, ale to chyba dobrze – mówiła Kołacka.

Według niej jej rówieśniczka ma ogromny talent, ale umie go poprzeć pracą i właściwymi decyzjami. – Pamiętam, że już w gimnazjum jej mama mówiła, że jeśli chce coś osiągnąć w sporcie, musi się przeprowadzić do Poznania, bo tu są większe możliwości. Pewnie, że ja mam też swoje ambicje . Tylko, że Patrycja jest na innym pułapie wyczynowego uprawiania sportu. Ona wie, że każdy opuszczony trening może mieć wpływ na jej formę. Czasami to ją nawet podziwiam, że zaciska zęby, nie patrzy na warunki pogodowe, tylko idzie na zajęcia, które nie są nawet obowiązkowe – dodała przyjaciółka Wyciszkiewicz.

Od czerwonego paska do menedżera sportu?
Ponadprzeciętny poziom sportowy nie przeszkadza poznańskiej biegaczce w postępach w nauce. – W LO 25 w Poznaniu Patrycja jako jedyna w klasie miała świadectwo z czerwonym paskiem. Miała iść na moją obecną uczelnię, czyli Uniwersytet Przyrodniczy, ale myślę, że dobrze zrobiła wybierając Uniwersytet Ekonomiczny, bo nie musi tak często chodzić na zajęcia do laboratorium. A w jaki sposób łączy studia ze sportem? Ona jest po prostu świetnie zorganizowana. Jak trzeba, to przysiada do książek i zabiera je ze sobą do RPA czy na Bahamy – tłumaczyła jej przyjaciółka.

Wyciszkiewicz studiuje na IV roku, zarządzanie, handel i marketing międzynarodowy. Ze średnią 4,0 pewnie będzie jedną z najlepszych polskich studentek na tegorocznej uniwersjadzie. – Wiadomo, że na razie priorytetem jest dla mnie życie sportowe, ale nauki nie zaniedbuję. W przyszłości chciałabym być przy sporcie, być choćby menedżerem i organizować imprezy masowe. To byłoby dla mnie pociągające – zakończyła sprinterka, która nie przepada za oglądaniem meczów piłkarskich(woli piłkarzy ręcznych i siatkarzy), za to namiętnie czyta w wolnych chwilach kryminały.

Radosław Patroniak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.