Prof. Janusz Erenc: To jest test na funkcjonowanie demokracji

Czytaj dalej
Fot. Przemek Świderski
Rozmawiała Dorota Abramowicz

Prof. Janusz Erenc: To jest test na funkcjonowanie demokracji

Rozmawiała Dorota Abramowicz

Z prof. Januszem Erencem, socjologiem z Uniwersytetu Gdańskiego, rozmawia Dorota Abramowicz.

Coraz częściej pojawiają się opinie, że konsekwencje decyzji podjętych przez obecny rząd będą ponosić przede wszystkim samorządowcy. W szczególności ma to dotyczyć skutków reformy oświaty i likwidacji gimnazjów, chociaż niektórzy wskazują także na pomysły resortu zdrowia i ich konsekwencje dla samorządowych szpitali. Ile prawdy jest w takich twierdzeniach?

To jest test na funkcjonowanie demokracji. Skończyły się czasy państwa komunistycznego, gdy władza lokalna była pasem transmisyjnym władzy centralnej. Wtedy nie było problemu, bo wtedy nie wykonywała ona własnych założeń programowych, ideologicznych i administracyjnych. Wszystko miało jeden zamysł. Natomiast teraz, w sytuacji państwa demokratycznego, gdy władza jest rozłożona na szczeble, tych zamysłów jest wiele. I każdy musi ponosić odpowiedzialność za zakres swojej własnej polityki. Jest łatwiej, gdy na różnych szczeblach rządzą ludzie, którzy mają podobne założenia tejże polityki. Kiedy jest inaczej, rodzą się napięcia. Dlatego też musi być dobrze zdefiniowany zakres kompetencji. Szkolnictwo jest w kompetencji państwa i ono tworzy założenia tej polityki.

Jednak już szkoły są prowadzone przez samorządy...

Jeśli rządzący podejmują decyzję o zmianach, to po pierwsze pokazują, jakie te zmiany mają być, a po drugie muszą skalkulować ich koszty. Dziś samorządy, które włożyły istotne nakłady na gimnazja, mogą, jeśli obiekty te nie będą wykorzystane dla potrzeb oświaty, żądać zwrotu pieniędzy. I państwo powinno być przygotowane do zwrotu samorządom kosztów nakładów, które poczyniły nie z własnej woli. Z drugiej strony samorządy też muszą zrozumieć, że rządzący mają prawo do takich decyzji. Muszą poddać się zasadom, które obowiązują w naszym państwie. PiS szedł do wyborów z hasłem likwidacji gimnazjów i te wybory wygrał. Taki jest dzisiaj tego efekt i wyborcy powinni o tym pamiętać.

Czytaj też: Gimnazja językowe i sportowe walczą o byt


Efektem są na razie protesty rodziców i nauczycieli, żądających, by kolejne przeznaczone do likwidacji dobre gimnazjum zostało przekształcone w liceum lub podstawówkę. I te żądania nie są kierowane do minister oświaty, ale do prezydenta miasta, burmistrza, wójta. Nie jest to uderzenie rykoszetem w samorząd?

Nikogo nie zwolnimy od racjonalnego myślenia. Władze samorządowe, nauczyciele i rodzice muszą te rzeczy przemyśleć i podjąć optymalną decyzję. Natomiast niewątpliwy jest fakt, że jeśli nastąpią straty - a zapewne w wielu miejscach tak się stanie - to powinny być one wkalkulowane w tę reformę szkolnictwa. Samorządy powinny odzyskać włożone środki.

Za to wsparcia rozczarowanych konkretną decyzją wyborców mogą już nie odzyskać.

Tego nie unikniemy. Podobny mechanizm działa także w drugą stronę. Wiele rzeczy, które nie są w kompetencjach państwa, idzie, mówiąc potocznie, na rachunek rządu. Niektórzy pracownicy sprywatyzowanych zakładów lub placówek służby zdrowia, które już nie są w kompetencjach państwa, jadą do stolicy protestować przed siedzibą Rady Ministrów lub Sejmem. Inni ustawiają się pod urzędem miasta lub siedzibą sejmiku województwa. Obywatel nie musi się do końca orientować, on wyraża swój sprzeciw w określony sposób.

Czyli sprawiedliwości nie będzie?

Pewnie, że nie. Jak już mówiłem, w Polsce obecnie testowany jest system demokratyczny. To także test dla nas, obywateli, czy umiemy się w tym systemie poruszać. Kraje o większym doświadczeniu demokratycznym też te rzeczy ćwiczyły, miały swoje kłopoty i uczyły się docierać do obywateli. Te 25 lat pierwszego szczebla i kilkanaście lat drugiego i trzeciego szczebla władzy samorządowej to nie jest dużo. Musimy nadal się uczyć, wyciągać wnioski i poprawiać błędy.

Rozmawiała Dorota Abramowicz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.