Protektor. Po podboju Niemiec czas na Chiny

Czytaj dalej
Fot. Piotr Nowak
Piotr Nowak

Protektor. Po podboju Niemiec czas na Chiny

Piotr Nowak

Polskiej marce bardzo trudno wejść na rynki zachodnie. My zaczęliśmy to robić już dwa lata temu - mówi Piotr Skrzyński, prezes Protektor S.A.

Ubiegły rok Protektor zakończył przychodem na poziomie 107,5 mln zł. To prawie 5 mln zł więcej niż w 2015 r. Najważniejszym wydarzeniem w minionym roku było otwarcie nowej fabryki na terenie podstrefy ekonomicznej na Felinie. Co aktualnie dzieje się w zakładzie?
Cały czas trwa doposażanie zakładu. Przenosimy narzędzia i urządzenia z naszej fabryki w Naddniestrzu. Jednocześnie szkolimy ludzi do pracy przy nowych maszynach i przy nowych modelach obuwia.

Poszukujecie pracowników?
Tak. W tej chwili w zakładzie na Felinie pracuje ponad 160 osób. Mamy podpisane umowy z pięcioma szwalniami zewnętrznymi, w których pracuje kolejne 100-150 osób. Szacujemy, że w zakładzie brakuje nam jeszcze około 40 pracowników, których planujemy zatrudnić do końca tego roku. Ponadto, podpiszemy umowy z kolejnymi trzema szwalniami tak, że będzie tam dla nas pracować do 250 osób. Jest duży problem z uzyskaniem na rynku ludzi wykwalifikowanych, ale na razie sobie radzimy. Kształcenie, w zależności od stanowiska, trwa od 3 do 9 miesięcy. Cały czas inwestujemy i ponosimy tego koszty, więc również nasze wyniki nie będą tak zachwycające jak w poprzednich latach. Natomiast z jednej strony inwestujemy, a z drugiej więcej sprzedajemy i pozyskujemy więcej nowych klientów. Dzięki temu, w kolejnych latach liczymy na to, iż będziemy w stanie odbudować wyniki finansowe.

Piotr Skrzyński pełni funkcję prezesa Protektor S.A. od 2009 r.
Piotr Nowak Piotr Skrzyński pełni funkcję prezesa Protektor S.A. od 2009 r.

Jakie są możliwości produkcyjne zakładu w Lublinie?
Zasadniczą część inwestycji powinniśmy zakończyć do końca bieżącego roku. Do tego czasu nasz potencjał produkcyjny osiągnie poziom rzędu 400-450 tys. par obuwia rocznie. Oczywiście, w zależności od typów obuwia ta liczba może się zmieniać. Przypomnę, że w starej lokalizacji przy ul. Kunickiego produkowaliśmy około 100-110 tys. par.

Większość wyrobów Protektora, około 90 proc. jest sprzedawana do Niemiec.
Produkujemy dla dwóch naszych marek: Abeba i Protektor. Znak towarowy Abeba jest dobrze znany w Niemczech, podczas gdy Protektor jest bardziej lokalny. Chociaż i z nim próbujemy wejść na rynki zagraniczne. Uruchomiliśmy sprzedaż testową obuwia ciężkiego do Chin. Pracujemy nad uzyskaniem tamtejszego państwowego certyfikatu. Musimy dostosować nasze obuwie, od strony normatywów i technologii wytworzenia, do chińskich norm, żeby w przyszłym roku uzyskać certyfikat. Jeśli to się uda, to otworzy nam się olbrzymi rynek. Mamy już partnera, ruszyły pierwsze testowe dostawy, ale czekamy na pozwolenia rządu chińskiego. Pracujemy też nad przetargami na innych kontynentach, m.in. w Ameryce Południowej i Afryce. Mamy nadzieję, że w ciągu kolejnych 12 miesięcy uda nam się uzyskać co najmniej jeden przetarg na dostawę 5-15 tys. par obuwia ciężkiego.

Jesteśmy właścicielami znaków towarowych Abeba i Protektor, ale również zaczęliśmy produkcję dla innych marek. W 2016 r. wyprodukowaliśmy ponad 100 tys. par obuwia dla zewnętrznych marek niemieckich. W tym roku chcemy podwoić tę liczbę. Być może część naszego asortymentu trafi także do Włoch.

Ostatnio GUS opublikował optymistyczne dane dotyczące eksportu. Polskie firmy więcej sprzedają za granicą niż kupują. Co ciekawe, większość naszego eksportu trafia na Zachód. Czy Europejczycy zaczęli doceniać nasze produkty?
Są dwa elementy, które powodują wzrost eksportu. Pierwszy, to kwestia technologii. Eksport rośnie w tych obszarach, w których jesteśmy porównywalni do poziomu europejskiego i wymogów tamtejszych klientów. Drugim bardzo ważnym elementem jest rozpoznawalność, czyli znak towarowy. Poprzez zakupienie niemieckiej firmy i znaku towarowego Abeba automatycznie staliśmy się uczestnikiem obrotu gospodarczego na tamtejszym rynku. Inwestycja w markę spowodowała otwarcie rynku. Nie wchodziliśmy ze znakiem towarowym Protektor, ponieważ był on tam nieznany. Opłaca się czasem kupić sam znak towarowy, żeby od razu być identyfikowanym przez klientów. To pewna wartość, która komunikuje klientowi o jakości, terminowości dostaw lub historii produktu. Więc są dwa ważne czynniki. Pierwszy, to technologicznie zbliżać się do wymogów klientów. Drugi, posiadać znak towarowy.

Do tej pory to zagraniczne firmy wykupowały polskie marki i zarabiały na sentymentach Polaków.
Trzeba pamiętać, że bardzo dużo polskich firm pracuje bez znaków towarowych jako pod-wykonawcy. Tak jest w branży motoryzacyjnej i meblarskiej. Oczywiście, w ten sposób firmy się rozwijają i budują swój potencjał. Natomiast to też pokazuje, jak trudno jest zbudować znak towarowy na rynkach zachodnich. Nam udało się go wykupić, podnieść technologię i stopniowo poszerzamy swoją ofertę.

Natomiast polskiej marce, Protektorowi, bardzo trudno wejść na rynki zachodnie. Najpierw ktoś musi uwierzyć, że ma się dobrą technologię, musi to przetestować, zaryzykować, a później trzeba jeszcze technologicznie i cenowo być na takim poziomie, żeby obu stronom to się opłacało. Myśmy to zaczęli ponad dwa lata temu. Przez ten czas trwała sprzedaż pojedynczych partii obuwia, ale nad pierwszym dużym kontraktem pracujemy już od ponad dwóch lat. Nie mówimy o zamówieniach liczonych w setkach, ale w tysiącach. I właśnie pracujemy nad takim zamówieniem.

Akcjonariusze liczą na dywidendę. Jaka jest rekomendacja zarządu w sprawie jej wysokości?
W ciągu dwóch tygodni możemy się spodziewać komunikatu o dacie walnego zgromadzenia. W tym samym czasie zarząd zarekomenduje wysokość dywidendy. Z punktu widzenia prowadzenia spółki lepiej byłoby, gdyby przynajmniej część wypracowanych zysków, ze względu na inwestycje, zachować w spółce. Natomiast ostateczna decyzja leży po stronie akcjonariuszy.

Rozmawiał Piotr Nowak

Piotr Nowak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.