Seniorzy łykają leki garściami. Skutki bywają fatalne

Czytaj dalej
Fot. Pixabay
Izolda Hukałowicz

Seniorzy łykają leki garściami. Skutki bywają fatalne

Izolda Hukałowicz

Osoby po 75. roku życia mają problemy związane nawet z pięcioma różnymi chorobami. Na każdą z nich przyjmują tabletki, co prowadzi do tzw. wielolekowości i może mieć poważne skutki uboczne. Rozmawiamy z geriatrą prof. Barbarą Bień z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, która pracuje nad kompendium zasad leczenia seniora.

Z jakimi problemami zdrowotnymi najczęściej mierzą się seniorzy?

Organizm seniora nie ma już tak efektywnej wewnętrznej regulacji jak dawniej – wszystkie mechanizmy regulujące - np. ciśnienie tętnicze czy gospodarkę węglowodanową poprzez sygnalizację między narządami - ulegają uszkodzeniu z racji wieku, miażdżycy i wielu innych powodów. Przy stosowanej farmakoterapii może dochodzić do epizodów niedocukrzenia i/lub spadków ciśnienia tętniczego, co wpływa na funkcje mózgu. Nawet niewielkie spadki dopływu cukru do mózgu mogą powodować jego niedożywienie. Podobnie jest ze spadkami ciśnienia. I to są bardzo częste rodzaje powikłań obserwowanych w geriatrii, które odznaczają się w organizmie dysfunkcją centralnego układu nerwowego, czyli – mówiąc w uproszczeniu – starzejącego się mózgu. To jest najbardziej wrażliwy narząd, którego niedożywienie, niedotlenienie odbija się negatywnie na codziennym życiu seniora. Stąd dochodzi do upadków, zasłabnięć, zawrotów głowy, urazów czaszkowo-mózgowych, posiniaczenia. Bardzo wielu starszych ludzi odwiedza po takich wypadkach SOR-y, izby przyjęć. Tego typu dolegliwości są często przypisywane procesowi starzenia. I jeśli na to nałoży się np. przyjmowanie popularnych leków poprawiających krążenie, np. leków przeciwzakrzepowych, to może to mieć fatalne skutki.

Starsi ludzie mają zazwyczaj wiele różnych chorób, na które przyjmują wiele różnych leków.

Tak. Przyjmujemy, że o wielochorobowości mówi się, gdy u pacjenta występują co najmniej dwa problemy chorobowe, dotyczące przynajmniej dwóch układów, które wymagają leczenia. W najstarszej grupie wiekowej pacjentów geriatrycznych, czyli osób po 75.-80. roku życia, problemy związane z chorobami przewlekłymi dotyczą nawet pięciu różnych problemów chorobowych wymagających farmakoterapii. Z tym często wiąże się wielolekowość, czyli przyjmowanie przynajmniej pięciu lub więcej leków. Możemy więc powiedzieć, że starsi seniorzy, którzy mają więcej chorób, narażeni są na wielolekowość.

Dlaczego wielolekowość jest groźna?

Terapia kilkoma lekami może mieć swoje skutki uboczne. Trzeba znać leki, które są potencjalnie niewłaściwe dla seniorów oraz leki, które choć są właściwe, to muszą być podawane w odpowiednich dawkach. Te zmienne muszą być uwzględniane przez wszystkich lekarzy. Należy pamiętać, że organizm starszego człowieka zmienia się – każdego roku czegoś ubywa, coś się dzieje, jakieś problemy się na siebie nakładają. I jeśli kontakty z lekarzem są zbyt rzadkie lub kiepskie jakościowo (np. w formie tele-porad), to te zmiany mogą nie zostać na bieżąco wyłapane i ma to przełożenie na nieadekwatną farmakoterapię.

To co mają robić pacjenci, który mają po kilka chorób i przyjmują wiele leków? Najlepiej byłoby trafić pod opiekę geriatry, ale tych specjalistów brakuje. Może więc inni lekarze specjaliści, wypisujący seniorowi leki, powinni jakoś ze sobą współpracować?

Nigdy nie będziemy mieli tylu lekarzy geriatrów, aby zastąpili np. lekarzy rodzinnych, którzy potem kontynuują przepisywanie leków zaleconych przez określonych specjalistów. Bezkrytyczne kontynuowanie leków, niewłaściwego dawkowania, bez zamiany preparatu z bardziej niebezpiecznego na mniej szkodliwy może mieć fatalne skutki. I tutaj jest ważna rola wszystkich lekarzy, którzy –zlecając seniorowi przyjmowanie jakiegoś leku – powinni znać zasady i monitorować skutki farmakoterapii. Kryteria i standardy farmakoterapii geriatrycznej – oparte o badania kliniczne i wytyczne konsorcjów eksperckich – są już od wielu lat znane i okresowo doskonalone. W Polsce te informacje nie są wystarczająco dostępne w podręcznikach dla lekarzy w odniesieniu do leczenia farmakologicznego seniorów. I po to powstał nasz projekt pod nazwą „Audyt obywatelski leczenia farmakologicznego seniorów w Polsce”, realizowany przez Fundację Centrum Inicjatyw na Rzecz Społeczeństwa z dotacji programu Aktywni Obywatele – Fundusz Krajowy, finansowanego z Funduszy EOG. Powstał, aby m.in. opracować wytyczne farmakoterapii geriatrycznej i dostosować je do polskiego rynku farmaceutyków na wzór innych krajów. Chcemy, aby taki podręcznik z wytycznymi był dostępny dla wszystkich lekarzy specjalistów. To byłoby kompendium (rodzaj handbook’a) zasad leczenia seniorów.

Handbook dla lekarzy to jedno, ale projekt, nad którym pani pracuje, wychodzi też ku samym seniorom. Co im proponujecie?

Tak, drugim celem projektu jest uświadomienie seniorów, by mieli bardziej krytyczne podejście do przyjmowania leków, a zwłaszcza suplementów. Jesteśmy bowiem nieustannie bombardowani reklamami leków bez recepty i suplementów, które nam mówią, że jeśli na coś cierpimy, to wystarczy wziąć pigułkę i będzie dobrze. A seniorzy są szczególnie podatni na takie reklamy, przyjmują je bezkrytycznie. Nie odróżniają leków od suplementów, których producenci nie muszą się tłumaczyć z tego, ile danej substancji znajduje się w jednej pigułce. Chcemy więc dotrzeć do seniorów z hasłem: Nie bierz bez zastanowienia suplementów, bo jeśli połączysz je z innym lekiem, mogą ci zaszkodzić. Wątroba seniorów – miejsce, gdzie leki są przetwarzane i wydalane – nie jest do końca sprawna i często mogą zachodzić interakcje między lekami i innymi substancjami, m.in. suplementami. Mało tego, jeśli bierzemy określone suplementy i jednocześnie cierpimy na ukryty stan zapalny, np. w układzie moczowym, czy korzeniach zębowych, to owymi suplementami „dokarmiamy” te patogeny, które znajdują się organizmie. Nie eliminujemy ogniska zakażenia, ale je podsycamy suplementami, np. żelazem, czy witaminami z grupy B. Innym problemem jest bezkrytyczne przyjmowanie leków popularnie zwanych „osłonowymi” na żołądek, które neutralizują sok żołądkowy. A przecież to właśnie kwas żołądkowy ułatwia trawienie pokarmu! Osoby starsze fizjologicznie produkują go już mniej. I jeżeli jeszcze dodatkowo przewlekle przyjmują leki zobojętniające kwas solny w żołądku, to dochodzi do sytuacji, w której w zasadowym środowisku żołądka nie wchłania się żelazo czy wapń. W efekcie dochodzi do pogłębienia osteopenii, a czasem osteoporozy, nadkażenia Helicobacter pylori, zanikowego zapalenia błony śluzowej żołądka i innych następstw.

Ale przecież seniorzy często borykają się z niedoborami witamin i składników mineralnych. Dlatego sięgają po suplementy.

Tak, ale zawsze mówimy: uzupełnij niedobory dietą, zamiast suplementować pigułkami. Chyba, że nie możesz spożywać określonych produktów, bo np. jesteś uczulony na mleko krowie, to wówczas suplementacja wapnia jest wskazana. Musimy jednak mieć świadomość, że przyjmowanie danych witamin może mieć różne skutki. Np. wapń nie tylko zasila nasze kości, ale też usztywnia blaszkę miażdżycową i powoduje zaparcia stolca. I proszę zauważyć, jakie kaskady lekowe zaczynają się pojawiać. Pacjent bierze suplementy wapnia, pije za mało płynów (bo seniorzy generalnie mają mniejsze uczucie pragnienia), robią się kamienie kałowe i co wtedy robi? Bierze kolejny preparat – tym razem przeciw zaparciom. Dlatego mówimy: zamiast przyjmować tabletki z wapniem jedz ryby, warzywa, zupy jarzynowe, nabiał. Nie „przeładujesz się” wapniem, będziesz normalnie się wypróżniał i jeszcze dostarczysz wiele innych, cennych składników odżywczych. Często obserwuję fatalne skutki takiego nieodpowiedniego leczenia. Do tego dochodzą przecież koszty! Wydajemy pieniądze na rzeczy, które nie do końca nam pomagają, a mogą nawet szkodzić.

Postuluje pani, aby seniorzy sporządzali wykaz wszystkich leków, które aktualnie przyjmują i zawsze zabierali go ze sobą na wizyty u lekarzy.

Tak, to kolejny ważny punkt. Gdy seniorzy odwiedzają różnych lekarzy specjalistów, to zawsze powinni pokazywać im wykaz przyjmowanych leków. Wszystkie nazwy handlowe preparatów trzeba wyraźnie napisać na kartce, wraz z ich dawkowaniem. Dzięki temu lekarz, przeglądając ten wykaz, od razu widzi, na co jest senior leczony, co może szkodzić seniorowi w kontekście zgłaszanych dolegliwości, lub czego nie przepisywać, by nie duplikować leków.

Od którego roku życia stajemy się seniorami?

Umowną granicą jest 65. rok życia, choć jeszcze kilka lat temu był to 60. rok życia. Ale jako że żyjemy coraz dłużej – przesunięto tę cezurę. Tak naprawdę trudno jednoznacznie określić, od kiedy jesteśmy seniorem. Bo czym jest wiek chronologiczny? To liczba obrotów ziemi dookoła słońca, czyli lat astronomicznych. A co się dzieje w tym czasie u przysłowiowego Kowalskiego? U jednego nic istotnego, a u innego bardzo poważne choroby i ich następstwa – to sprawa bardzo indywidualna. My raczej posługujemy się wiekiem biologicznym, czyli stopniem nagromadzenia uszkodzeń narządowych, zaburzeń funkcji z wyczerpywaniem się potencjału reparacyjnego organizmu, jego zasobów strukturalnych wraz z upośledzeniem mechanizmów regulujących środowisko wewnętrzne zwane homeostazą ustroju, a w efekcie funkcje życiowe, w tym widzenie, słyszenie, mobilność, równowagę, funkcje poznawcze, emocje itd.

To oznacza, że geriatra robi taki „przegląd” wszystkich funkcji?

Właśnie tak. Bo trzeba pamiętać, że proces starzenia sam w sobie nie powoduje niewydolności narządowych, ale do nich usposabia. Każdy z nas ma inną konstelację chorób. Jedną z nich może być np. połączenie migotania przedsionków, cukrzycy i nadciśnienia. I my, geriatrzy, zastanawiamy się, co jest priorytetem w leczeniu takiej osoby. Co możemy zrobić, aby poprawić jakość życia seniora? Jak utrzymać go w jak najlepszej sprawności? Robimy wszystko, aby „odepchnąć” do jak najdalszych lat życia niesprawność kosztem wydłużenia okresu lepszego funkcjonowania jak najdłużej się da. Aby seniorzy byli jak najdłużej niezależni od pomocy opiekunów, aby byli samodzielni i autonomiczni w swoim życiu i podejmowaniu decyzji bez ich narzucania przez opiekunów czy pracowników socjalnych. Dobrze by było, abyśmy jak najdłużej sami decydowali, gdzie chcemy mieszkać, co mamy jeść itd. Geriatrzy oceniają całego pacjenta. Bierzemy pod uwagę nie tylko stan jego zdrowia, ale też czynniki środowiskowe, socjalne, opiekuńcze, potrzeby duchowe. I zawsze kierujemy się zasadą primum non nocere, czyli: po pierwsze nie szkodzić. Oznacza to m.in. nie stosować leków, które mogą szkodzić, a wtedy organizm lepiej sobie poradzi.

Nasze społeczeństwo się coraz bardziej starzeje, więc geriatrzy stają się niezwykle cennymi specjalistami na rynku medycznym. Czy młodzi lekarze chętnie wybierają tę specjalność?

Raczej nie, bo jest to stosunkowo niewdzięczna dziedzina medycyny. Pracujemy z pacjentami najtrudniejszymi - najstarszymi, najbardziej schorowanymi, najbardziej niesprawnymi. Jest to specjalizacja, która wymaga ze strony lekarza ogromnego wysiłku intelektualnego, przy stosunkowo niewielkim obiektywnie efekcie. Z drugiej strony jesteśmy nagradzani efektem subiektywnie odczuwanym przez seniorów, np. wdzięczność za poprawę funkcjonowania, za uporządkowanie leków, zmniejszenie liczby dolegliwości, za wskazówki dotyczące dalszego leczenia, w tym uzgodnienie kolejnych etapów terapii z innymi specjalistami w przypadku potrzeby wszczepienia stymulatora serca, określonej rehabilitacji, protezowania, zabiegu chirurgicznego, etc. Nie odmłodzimy pacjenta, starość jest nieuchronna i jednokierunkowa. Nasze działania polegają tylko na zatrzymaniu progresji niesprawności, wyeliminowaniu czynników, które do niej prowadzą i wyrównywaniu tych niewydolności, które można wyrównać. Jest to żmudna i mało spektakularna praca.

Czy już brakuje geriatrów?

Tak, mamy niedobory geriatrów. I to nie tylko ze względu na specyfikę tego zawodu. Nie ma też chęci decydentów ochrony zdrowia, aby zachęcać lekarzy do wybierania tej specjalizacji, np. poprzez rozwijanie poradni geriatrycznych. Jaki dyrektor szpitala zechce otworzyć oddział geriatryczny, jeśli będzie musiał ubiegać się o środki „resztkowe”, poza siecią, niegwarantowane? Wobec tego nie ma ofert pracy dla geriatrów, a ci wyszkoleni w tej dziedzinie zmuszenie są do praktykowania w innych dyscyplinach. Poza tym senior to pacjent wielochorobowy. A w szpitalu opłaca się mieć pacjenta z jedną chorobą. Mimo że pacjent przychodzi z pięcioma chorobami, to my możemy zrefundować koszt pobytu w oddziale tylko za jedną chorobę. Stąd niechęć dyrektorów do otwierania placówek geriatrycznych, mimo że sami seniorzy chcieliby, aby takie miejsca istniały. Kolejki do naszego oddziału w białostockim szpitalu MSWiA są bardzo długie.

Z jakimi problemami borykają się seniorzy w dobie pandemii koronawirusa?

Jeszcze nigdy nie obserwowałam tak dużo zespołów lękowych u seniorów jak obecnie - w dobie pandemii. Dużym problemem jest izolacja, pozostawanie w domu w samotności. Ale ten problem widzę nie tylko w kontekście pandemii, a nieco szerzej. Mam na myśli seniorów będących tzw. „więźniami, drugich, trzecich i czwartych pięter” zamieszkujących stare kamienice bez wind…

W blokach bez wind?

Tak. Całymi dniami siedzą oni zamknięci w swoich mieszkaniach położonych na wyższych piętrach bloków bez wind. Często zdarza się, że wypisujemy z oddziału pacjenta, który ma trudności z poruszaniem się i chodzi przy balkoniku. I kto go ma wnieść na trzecie piętro? To jest duży problem. Nie mamy – tak jak w Szwecji – wind zewnętrznych dobudowywanych wraz ze starzeniem się mieszkańców takich bloków, schodołazów czy innych patentów ułatwiających życie seniorom. To nawet nie kosztuje tak dużo, ale trzeba o tym pamiętać. Możliwie każdy senior powinien mieć szansę na wyjście z domu, chociaż raz dziennie, by móc pójść na spacer, posiedzieć na ławeczce, przejść się do sklepu, pooddychać świeżym powietrzem, popatrzeć na świat z zewnątrz mieszkania. To jest podstawowa potrzeba, której senior nie może zrealizować, bo jest „uwięziony”.

Seniorzy w wielu aspektach codziennego życiach mają pod górkę.

Niestety… Kolejny problem to transport seniorów. W Szwecji osoby starsze mają zagwarantowany bezpłatny transport taksówką do teatru, opery czy kina. Finansuje go lokalna społeczność. Szwedzi widzą taką potrzebę, bo wiedzą, że to uchroni seniora przed degradacją psychiczną, pozwoli mu na kontakt z innymi ludźmi, z kulturą. Natomiast u nas, usługi transportowe są w zasadzie tylko dla osób poruszających się na wózkach i to z formalnie określonym stopniem inwalidztwa. Jest to pole do działania, by likwidować bariery prawne i honorować niesprawność biologiczną. Kolejny pomysł to dowożenie posiłków. Np. w Anglii, Irlandii czy Kanadzie od wielu lat funkcjonuje usługa „Meals on Wheels” (czyli „posiłki na kółkach”) – przyjeżdża mikrobus, posiłki są dowożone pod domy i senior może sobie zabrać ciepły obiad w termosie. A u nas? W przypadku takiej potrzeby, senior otrzymuje zasiłek pieniężny. To nie rozwiązuje potrzeb seniora – on potrzebuje określonej usługi i oferty pomocy, konkretnych rozwiązań i wsparcia. Nie chodzi tu tylko o samego seniora, ale i opiekuna rodzinnego seniora – trzeba go dostrzegać w systemie, wspierać i odciążać. To on stanowi fundament opieki nad seniorami zastępując instytucjonalny system opiekuńczy Państwa.

Dużo tych problemów, z którymi mierzą się seniorzy. Jak można im pomóc?

Seniorzy nie są grupą wpływową dla decyzji politycznych, organizacyjnych, czy administracyjnych na poziomie centralnym, a nawet lokalnym. Gołym okiem widać, że jak starszy i schorowany człowiek umrze, to nie będzie już obciążać systemu. Brzmi to bardzo brutalnie. Dlatego ważne jest, abyśmy wszyscy, jeszcze jako osoby młodsze, kierowali się empatią. Dopóki sami nie staniemy się seniorami, to, niestety, często nie rozumiemy ich problemów. Dopiero gdy się starzejemy, to widzimy, z jaką bezradnością się zderzają. Warto zdać sobie sprawę, że my wcześniej czy później też będziemy w podobnej sytuacji i powinniśmy już zacząć działać.

Jakie przesłanie miałaby pani do seniorów jako lekarz?

Przede wszystkim, mimo wszystko bądź optymistą, dbaj o siebie na co dzień poprzez ciągłą aktywność fizyczną i psychiczną, dostosowane leczenie, zdrowe i urozmaicone odżywianie. Ponadto kochajmy ludzi, byśmy sami czuli się kochani. Witamina „M”, czyli miłość jest najważniejsza. To zalecam!

Izolda Hukałowicz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.