Małgorzata Oberlan

Sławek z ul. Piastowskiej zamordował kolegę? "Mnóstwo ciosów nożem, jak w amoku". Ruszył proces!

Sławek z ul. Piastowskiej zamordował kolegę? "Mnóstwo ciosów nożem, jak w amoku". Ruszył proces!
Małgorzata Oberlan

"Nie zabiłem. A mój wyjazd do Anglii nie był ucieczką. Pojechałem zarabiać" - tyle do powiedzenia ma Sławomir B., oskarżony o zamordowanie kolegi, z którym dorastał w jednym domu przy ul. Piastowskiej w Toruniu. Ruszył jego proces.

42-letniemu Sławomirowi B. grozi nawet dożywocie. Sprawa jest niecodzienna, bo mężczyzna oskarżony jest o zamordowanie kolegi, z którym od dziecka się znal i lubił. Jacek był jego sąsiadem. Wychowali się w jednej kamienicy przy ul. Piastowskiej w Toruniu. Razem dorastali, potem - niestety - razem też pili. Ale zawsze się lubili. Szanowały się też wzajemnie ich rodziny.

Jednak, jak dowodzi prokuratura, to Sławek zamordował w lutym 2012 roku Jacka. I to w sposób mrożący krew w żyłach. "Mnóstwo ciosem nożem, jak w amoku" - mówią osoby, które miały wgląd do akt sprawy. Po zbrodni Sławek uciekł do Anglii. Zmienił wygląd i tożsamość. Poszukiwany był ENA. Wpadł pod koniec ubiegłego roku. Teraz ruszył jego proces przed sądem.


Z "Beczki" na salę sądową

W poniedziałek, 26 października, w Sądzie Okręgowym w Toruniu odbyła się pierwsza rozprawa procesu. Oskarżony doprowadzony został przed oblicze sędziego skuty, prosto z "Beczki" czyli toruńskiego aresztu. Od momentu przetransportowania z Anglii do Polski jest tymczasowo aresztowany. Dotąd siedział w bydgoskim Fordonie. Na czas procesu jednak przeniesiono go do rodzinnego miasta.

Mój klient złożył krótkie wyjaśnienia w sądzie. Nie przyznaje się do zarzucanej mu zbrodni. Zaprzecza też, by w lutym 2012 roku uciekł do Anglii. Tłumaczy, że wyleciał tam w celach zarobkowych. Tak jak czyniły wówczas tysiące innych Polaków - mówi adwokat Andrzej Pazdyga, obrońca mężczyzny (wyznaczony z urzędu).

W prokuraturze Sławomir B. również do winy się nie przyznawał. Nie odnosił się też do tego, co miało dziać się krytycznego 19 lutego 2012 roku. Dodajmy, że do zbrodni miało dojść przy ul. Grudziądzkiej w Toruniu, gdzie Sławek i Jacek udać się mieli w trakcie alkoholowej libacji.

Prokuratura nie ma jednak ani narzędzia zbrodni, ani motywu, ani naocznych świadków mordu. Ma jednak ślady oraz obciążające oskarżonego zeznania: jego szwagra Karola oraz kolegi Sebastiana. Pierwszy z mężczyzn pomógł my wylecieć do Wielkiej Brytanii, odwożąc go na lotnisko w Gdańsku. Miał też usłyszeć, że powodem wyjazdu jest to, że Sławek "zaciukał Jacka i może mieć kłopoty". Tyle, że w sądzie szwagier Karol właśnie skorzystał ze swego prawa i odmówił składania zeznań w procesie jako członek rodziny...

Czy Sebastian pogrąży oskarżonego?

Kolejne obciążające zeznania złożył przed prokuratorem Sebastian - kolega oskarżonego. To do niego po zbrodni miał pijany się udać sprawca. - Jemu demonstrował posiadane przez siebie dwa noże: jeden scyzoryk, a drugi typu finka. Powiedział też, że zrobił coś głupiego, że „zaciukał” Jacka. Potem wrócił do domu - relacjonuje prokurator Andrzej Kukawski, rzecznik toruńskiej prokuratury.

Pytanie teraz brzmi, czy Sebastian podtrzyma w sądzie te zeznania. Okaże się już w listopadzie, kiedy odbyć się mają kolejne rozprawy procesu (3 i 10). Sąd chce też przesłuchać w charakterze świadka ojca Sławomira B. Ten jednak ma pełne prawo odmówić składania zeznań.

Według prokuratury przebieg wypadków był następujący. To była niedziela, 19 lutego 2012 roku. Od godziny 11.00 obaj mężczyźni pili. Gdy kończył się alkohol, Jacek szedł do sklepu kupić następne butelki. Zakupy finansował Sławek. Po trzech godzinach picia sąsiedzi wzięli taksówkę i postanowili pojechać w okolice cmentarza komunalnego przy ul. Grudziądzkiej. Przy okazji jeszcze raz kupili sobie trunki.

Czy już wtedy w głowie Sławka zrodził się plan mordu? Nie wiadomo. Na terenie nieużytków przy cmentarzu zaatakował kompana nożem. Zadał Jackowi wiele ciosów: w okolice szyi, pleców i ręki. Ciało zostawił na miejscu zbrodni i pijany pojechał do wspomnianego kolegi Sebastiana. Nazajutrz wrócił na miejsce zbrodni i upewnił się, że Jacek nie żyje. Ciąg dalszy to już historia organizowanie sobie, z pomocą szwagra, ucieczki - wylotu do Anglii.


Coś ty, Sławek, zrobił?!

Według biegłych Sławomir B. był i jest poczytalny. Tajemnicą jednak żadną nie jest, że zbrodni mógł dokonać bez motywu: był pijany, gustował też w narkotykach. Wcześniej wchodził już w konflikty, siedział w więzieniu. Ponieważ jednak te wyroki się zatarły, nie będziemy przytaczać szczegółów.

Dla wielu osób, znających Sławomira B. od dziecka, choćby ze szkoły, jego kryminalna droga życiowa jest szokiem. "Co ty, Sławek, zrobił?!" - pytają, wspominając cichego chłopaka ze szkolnej ławki. Rodzina zamordowanego Jacka Sz. natomiast do dziś nie może się pozbierać. Rodzina B. natomiast z kamienicy wyprowadziła się niedługi czas po krytycznym lutym 2012 roku.

Do sprawy i procesu będziemy wracali.

Małgorzata Oberlan

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.