Śmierć 18-latka na komisariacie policji w Poznaniu. Jest śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci. Sekcja zwłok wyklucza pobicie

Czytaj dalej
Fot. zdjęcie ilustracyjne/archiwum
Norbert Kowalski

Śmierć 18-latka na komisariacie policji w Poznaniu. Jest śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci. Sekcja zwłok wyklucza pobicie

Norbert Kowalski

Poznańska prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie śmierci 18-latka na komisariacie policji w Poznaniu, do której doszło w środę. Śledczy prowadzą postępowanie w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci przez policjantów. Prokuratura przesłuchała już funkcjonariuszy policji, którzy interweniowali w mieszkaniu, gdzie 18-latek miał szarpać i bić swoją matkę. Chociaż policja przekonuje, że interwencja przebiegła prawidłowo, to rodzina nastolatka opowiada, że miał on być bity przez funkcjonariuszy. Przeczą jednak temu wstępne wyniki sekcji zwłok.

- Wszczęliśmy śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci. Już w środę zostały wykonane pierwsze czynności z udziałem prokuratora i biegłej

- informuje prokurator Łukasz Wawrzyniak, rzecznik prasowy poznańskiej Prokuratury Okręgowej.

Jeszcze w środę śledczy przesłuchali policjantów, którzy przeprowadzali interwencję. Z kolei w czwartek rano zeznania w prokuraturze składała matka zmarłego 18-latka oraz jego brat. Tego samego dnia została wyznaczona sekcja zwłok. Ze wstępnych badań wynika, że do śmierci 18-latka nie przyczyniły się osoby trzecie, choć szczegółowa przyczyna zgonu będzie znana dopiero po dodatkowych badaniach.

Czytaj też: 18-latek zmarł na komisariacie w Poznaniu. "Wszyscy wiedzieli, że zażywał środki psychoaktywne"

- Ze wstępnej opinii biegłych wynika, że pokrzywdzony nie zmarł na skutek działania osób trzecich. Nie stwierdzono też obrażeń świadczących o użyciu np. paralizatora. Na ciele zmarłego widoczne są sińce, które wynikają jednak ze stosowania środków przymusu bezpośredniego i kajdanek. Na razie za wcześnie jest jednak, by mówić o dokładnej przyczynie zgonu oraz czy 18-latek był pod wpływem substancji psychoaktywnych. To będzie wiadome, kiedy będziemy mieli wyniki dodatkowych badań, do których pobraliśmy próbki - mówi prokurator Wawrzyniak. Jednocześnie dodaje, że śledczy zabezpieczyli policyjne paralizatory oraz monitoring, który się na nich znajduje.

Śmierć 18-latka na komisariacie policji w Poznaniu: matka miała domagać się natychmiastowej interwencji policji

W środę około godziny 13 policjanci odebrali telefon od matki 18-letniego Tomasza.

-

Żądała natychmiastowej interwencji. Z jej relacji można było zrozumieć, że syn jest agresywny i mógł zażywać narkotyki

- mówi Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.

Funkcjonariusze pojechali do jednego z bloków na ul. Kasztanowej w Poznaniu.

- Już na klatce schodowej było słychać krzyki. Potem policjanci zobaczyli, że chłopak szarpał się i bił swoją matkę. Funkcjonariusze zaczęli go obezwładniać, musieli użyć siły i kajdanek. Poza tym nie wykorzystano żadnych innych środków - opowiada Andrzej Borowiak.

Do pomocy wezwano także drugi patrol policji. 18-letni Tomasz został przewieziony do komisariatu policji na Wildzie.

- Tam chłopak został umieszczony w pomieszczeniu przejściowym dla osób zatrzymanych. W pewnym momencie osunął się z krzesła i stracił przytomność

- opisuje Andrzej Borowiak.

Policjanci podjęli reanimację i wezwali na miejsce pogotowie. Łącznie walka o życie 18-latka trwała 40 minut. Jego śmierć stwierdzono około godz. 15. Zawiadomiona została prokuratura, a komendant wojewódzki wysłał na miejsce policjantów z Wydziału Kontroli.

Sprawdź też: Poznań: Odgryzł kawałek palca policjantowi i pijany uciekał przed policją ulicami miasta. Usłyszał sześć zarzutów i trafił do aresztu

Jeszcze w środę funkcjonariusze informowali też, że 18-latek mógł być pod wpływem środków odurzających. Co więcej, miał też mieć chore serce.

- Bliscy 18-latka przyznali, że to była powszechna wiedza, że zażywał środki psychoaktywne. Nie wiadomo jednak jeszcze, czy w tamtym momencie był pod ich wpływem. Ustalenie tego zajmie trochę czasu - mówi Andrzej Borowiak.

Rodzina 18-latka: Przyciskali go do podłogi, uderzali

Inaczej opis interwencji policji przedstawiają bliscy zmarłego 18-latka. W ich ocenie policjanci byli agresywni.

- Teściowa zadzwoniła po policję. Kiedy przyjechali, Tomek chciał wyjść z domu. Powalili go na ziemię w progu drzwi. Na początku była tylko pani policjantka i policjant. Przyciskali go do podłogi, uderzali

- opowiada pani Martyna, szwagierka 18-latka, która w tamtym czasie była w mieszkaniu ze swoim dzieckiem.

- Nie widziałam całego zdarzenia, znam je głównie z opowieści matki Tomka, ale bardzo dobrze słyszałam krzyki, które dochodziły z korytarza. Kiedy teściowa chciała, by policjanci nie byli tak agresywni, usłyszała od policjantki "Wyp...laj! Wezwałaś policję, to teraz się zachowuj. Jak się wzywa policję, to jest to świętość". Policjantka mówiła też "prądem go!". Teściowa zaczęła wtedy krzyczeć, że nie wolno, bo Tomek ma słabe serce - opowiada pani Martyna.

Kobieta relacjonuje też, co miało się wydarzyć po przyjeździe drugiego patrolu.

- We czworo przyciskali Tomka do podłogi. Słyszałam, jak krzyczał, błagał, by chociaż poluzowali kajdanki lub dali mu się napić szklanki wody. Przez chwilę widziałam też, jak go przyciskali i miał całą czerwoną twarz. Potem wzięli go na komisariat, a po ok. dwóch godzinach zadzwonili i powiedzieli, że Tomek nie żyje

- dodaje.

Co na to policja?

- Rodzina ma prawo mieć swoje zdanie. To jednak nieprawda, że funkcjonariusze byli agresywni - odpowiada Andrzej Borowiak. I dodaje: - To była walka. Trudno spodziewać się, że w takiej sytuacji osoba grzecznie się ubierze i pójdzie z policjantami. Funkcjonariusze musieli użyć siły, ale nie wykorzystano innych środków poza obezwładnieniem i założeniem kajdanek.

Natomiast pani Martyna mówi: - Jestem zdruzgotana. Ci ludzie powinni ponieść konsekwencje za swoje czyny. To nie jest normalne, że 18-latek umiera na komisariacie. To był miły chłopak. Zawsze mi pomógł, jak go o coś poprosiłam.

Śmierć 18-latka: Policja kilkukrotnie interweniowała w mieszkaniu

W ciągu ostatnich pięciu lat policjanci kilkukrotnie podejmowali interwencje w tym mieszkaniu.

- Zawsze było to na prośbę matki - tłumaczy rzecznik wielkopolskiej policji.

Policja interweniowała w mieszkaniu m.in. w 2017 i 2018 roku. Zgłoszenia zawsze dotyczyły demolowania mieszkania i agresji. Kończyły się uspokojeniem nastolatka i pouczeniem matki o możliwości złożenia zawiadomienia.

Mieszkańcy osiedla przyznają, że słyszeli o środowej interwencji policji, lecz niewielu z nich wiedziało o co chodziło. - Widziałem, że było sporo radiowozów i karetka, a później przyjechał prokurator - mówi jeden z mieszkańców.

Z kolei od jednej z kobiet słyszymy: - Wydawało się, że to normalna rodzina. Taki obraz przynajmniej kreowała matka tego 18-latka. A teraz wychodzi na to, że były chyba jakieś problemy.

Norbert Kowalski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.