Sukcesu nie osiąga się w pojedynkę, a dzięki współpracy

Czytaj dalej
Fot. Waldemar Wyleglaski
Norbert Kowalski

Sukcesu nie osiąga się w pojedynkę, a dzięki współpracy

Norbert Kowalski

Dlaczego ekonomista powinien znać się na informatyce i jak bardzo może ona pomóc w biznesie opowiada prof. Wojciech Cellary.

Ile czasu dziennie spędza Pan przed komputerem?

Bardzo dużo, prawie cały dzień roboczy. Wstaję o 6 rano i szybko sięgam do komputera, aby zobaczyć, co przyszło w nocy. A potem przez cały dzień otrzymuję różne wiadomości z całego świata, na które muszę reagować.

Informatyka jeszcze Pana nie znudziła? Zajmuje się tym Pan od lat 70. poprzedniego stulecia...

Wręcz przeciwnie. To jest niesamowity świat, który ciągle bardzo mnie interesuje.

Jest coś, co jeszcze może Pana zaskoczyć w informatyce?

Oczywiście, bo informatyka to dziedzina, która się nieustannie rozwija. A takie zaskoczenie to rodzaj zachwytu nad ludzką pomysłowością. Jednak mam też wrażenie, że obecnie wracamy czasami do problemów, które były rozwiązywane, kiedy byłem bardzo młodym naukowcem. Tylko teraz te problemy pojawiają się w nowym kontekście. Przed ponad trzydziestu laty w moim zespole skonstruowano pierwszą w Polsce kartę elektroniczną, na której było 64 kb pamięci. W dzisiejszych czasach, gdy pamięć jest liczona w terabajtach, to wydaje się śmieszne. Ale jeśli przejdziemy do najnowszych trendów w informatyce, takich jak internet rzeczy, to mamy np. czujnik wielkości główki od szpilki, który ma 64 kb pamięci. Te technologie, które kiedyś rozwijaliśmy dla komputerów, teraz rozwijamy dla sensorów.

Informatyka może być przydatna również dla ekonomistów?

Współczesna ekonomia i zarządzanie nie mogą obyć się bez informatyki, dlatego ekonomistów trzeba kształcić interdyscyplinarnie. Pytanie, w jakich proporcjach? W mojej katedrze połowę studiów przeznaczamy na ekonomię, a połowę na twardą, techniczną informatykę. Dzięki temu kształcimy ludzi, którzy dobrze znają zarówno język ekonomii, jak i informatyki. Jeśli za stołem posadzimy z jednej strony księgowego, a z drugiej programistę w Javie, to ci ludzie nie mają sobie nic do powiedzenia, bo się nie zrozumieją. Nasi absolwenci wiedzą, co to jest plan kont, i co to są klasy w Javie, więc są w stanie pokierować zespołem, który oprogramuje nowoczesną księgowość. Mają więc szanse zostać liderami innowacyjności.

A jak taka nowoczesna księgowość może wyglądać?

Musi być oparta na informatyce. Pojawia się tylko pytanie, jak zaawansowane techniki informatyczne się zastosuje? W większości firm, w szczególności małych i średnich, stosuje się prostą informatykę do prostych czynności. A można by zastosować zaawansowane technologie, na przykład analitykę opartą na uczeniu maszynowym, które służą wspomaganiu biznesu na nieznaną wcześniej skalę.

Sukcesu nie osiąga się w pojedynkę, a dzięki współpracy
Waldemar Wyleglaski Sukcesu nie osiąga się w pojedynkę, a dzięki współpracy

Z tego, co Pan mówi, wygląda na to, że informatyka będzie w przyszłości nierozerwalnie związana z biznesem i ekonomią.

Już jest, tym bardziej że biznes przenosi się na rynki cyfrowe. Dzisiaj prawdziwy biznes to e-biznes. Dlatego ekonomiści bez znajomości zaawansowanej informatyki nie będą w stanie zapewnić przewagi konkurencyjnej swoim firmom. Współczesny ekonomista musi wiedzieć, jakie są najważniejsze czynniki ekonomiczne decydujące o osiągnięciu przewagi konkurencyjnej, w szczególności na najatrakcyjniejszych rynkach cyfrowych, i w związku z tym, co należy oprogramować i w jaki sposób. Informatycy potrzebują wiedzy ekonomicznej, a ekonomiści - informatycznej. Interdyscyplinarni liderzy mają za zadanie doprowadzić ich konstruktywnej współpracy.

Jak wykształceni są zatem poznańscy informatycy?

Myślę, że podobnie jak na najlepszych uczelniach w Europie. Trzeba zdawać sobie sprawę, że wśród siły roboczej Unii Europejskiej, zaledwie dwa procent jest szeroko rozumianymi informatykami. A bez informatyków praktycznie nic by dzisiaj nie działało. Obecnie prawie za wszystkim stoją komputery i ktoś musi je pielęgnować i rozwijać. Przy takiej dysproporcji ważności tej profesji, a liczbie ludzi, którzy potrafią ją uprawiać, każdy dobrze wykształcony informatyk natychmiast znajduje pracę, bo jest kluczem do osiągnięcia sukcesu w każdej dziedzinie. Wśród informatyków nie ma zagrożenia bezrobociem. Ich problemem jest to, w jakiej firmie pracować i w jakiej dziedzinie się specjalizować.

Mówimy o dobrym kształceniu studentów, ale duże sukcesy odnoszą też osoby pracujące już w zawodzie. Patrząc na firmy, które zatrudniają poznańskich informatyków, można chyba śmiało powiedzieć, że Poznań naprawdę ma się czym poszczycić.

Jeden z moich studentów zrobił u mnie doktorat i natychmiast po jego zakończeniu dostał posadę w Pricewaterhouse-Coopers w Brukseli, dokąd się przeprowadził z całą rodziną. Najlepsze jest to, że dostał tę posadę nie po to, by wykonywać prace rutynowe, lecz by w tej jednej z największych firm konsultingowych na świecie, stosować metodę, którą wypracował w ramach swojego doktoratu. To pokazuje, jak dobre i użyteczne prace doktorskie potrafimy prowadzić w Polsce. Z drugiej strony żal jednak, że tacy ludzie wyjeżdżają z Polski, gdzie mogliby swoje metody stosować w odniesieniu do polskiej gospodarki, lub z Polski świadczyć usługi dla gospodarki globalnej.

Polska nie jest atrakcyjna dla najlepszych informatyków?

W tym przypadku ewidentnie nie była.

Na co Pan zwraca uwagę przy kształceniu przyszłych ekonomistów-informatyków?

Staram się pokazać im to, co fundamentalne i niezmienne, właśnie dlatego, że informatyka zmienia się niezwykle szybko. Na bazie tego, co fundamentalne, omawiam ze studentami tendencje rozwojowe. Oni muszą zdawać sobie sprawę, że ich wiedza będzie wymagała częstego uaktualniania - kształcenia przez całe życia - aby za tymi zmianami nadążyć. Kiedy dostaję studenta na pierwszym roku, to wiem, że za pięć lat, gdy będzie kończył studia, informatyka i elektroniczny biznes będą już inne. Z kolei, kiedy promuję magistra, to wiem, że ma on przepracować w zawodzie co najmniej 40 lat. Przez ten czas informatyka i e-biznes zmienią się wielokrotnie, a nikt nie wie, jak się zmienią w tak długim okresie czasu. Dlatego trzeba nauczyć studentów odpowiednich metod postępowania, by przez kolejne 40 lat mogli iść na fali sukcesów w zmiennym otoczeniu. Staram się pokazywać studentom, w którą stronę rozwija się informatyka i e-biznes, jakie potrzeby ludzi może spełnić, więc czego można się spodziewać, i na co warto zwrócić uwagę. Zachęcam studentów, by zajmowali się rzeczami przyszłościowymi i mieli do tego przedsiębiorcze podejście. Chcę, by w ich umysłach zagnieździła się myśl: „Założę własną firmę, która w mojej dziedzinie będzie najnowocześniejsza na świecie”.

W Poznaniu mamy wiele obiecujących start-upów, więc wygląda na to, że takie myślenie jest już powoli obecne?

Jak najbardziej, tylko do tego potrzeba też odpowiedniego klimatu. Tradycyjne firmy muszą łatwiej akceptować pewne ryzyko, które jest nierozerwalnie związane z innowacyjnością. Do założenia własnej, innowacyjnej firmy trzeba też podejść we właściwym momencie. Nie za wcześnie, kiedy ma się jeszcze zbyt powierzchowną wiedzę, i nie za późno, by ktoś na świecie nie skonsumował już naszego innowacyjnego pomysłu. Poza tym im więcej pogłębionej wiedzy będzie miał student, tym lepiej pokieruje swoją przyszłą firmą, lepiej dobierze partnerów i będzie lepiej rozumiał, na czym polegają prawdziwe problemy oraz interesy jego partnerów, którzy są niezbędni do osiągnięcia sukcesu gospodarczego. Kluczem do osiągnięcia sukcesu w biznesie jest współpraca z partnerami - z innych dyscyplin, z innych krajów. Dzisiaj sukcesu nie osiąga się w pojedynkę. A do współpracy trzeba być profesjonalnie przygotowanym.

Sukcesu nie osiąga się w pojedynkę, a dzięki współpracy
Waldemar Wyleglaski Sukcesu nie osiąga się w pojedynkę, a dzięki współpracy

Patrząc na umiejętności i renomę poznańskich informatyków, można mówić o „poznańskiej szkole informatyki”?

Myślenie w kategoriach szkół jest niewspółczesne. To miało sens w czasach, gdy różne centra naukowe były izolowane i rzadko się spotykały. Wtedy wypracowywały pewne niezależne koncepcje i raz na rok czy dwa lata spotykały się z kimś, kto wypracował inny model. Obecnie w sytuacji, w której ciągle jesteśmy online i stale, na bieżąco komunikujemy się z innymi, mówienie o szkołach jest trochę przestarzałe. To już nie te czasy.

W Poznaniu i Wielkopolsce funkcjonuje i powstaje coraz więcej przedsiębiorstw, także tych wielkich, jak np. Volkswagen czy Allegro. Czy duża liczba przedsiębiorstw ma związek z rozwojem informatyki? Jak te dwa aspekty na siebie wpływają?

Podejmując decyzje rozwojowe biznes kieruje się przede wszystkim jakością siły roboczej w danym regionie. Najważniejsze jest to, ilu jest odpowiednio wykształconych ludzi i ile firm może pełnić rolę kooperantów. Jednak kooperacja wymaga zaawansowanej informatyki, bo prowadzi się ją przez zintegrowanie różnych systemów informatycznych, w celu zautomatyzowania procesów produkcyjnych i logistycznych.

W takim razie jak rozwój informatyki i informatyków może przekładać się na technologiczny i gospodarczy rozwój regionu?

To jest droga do eksportu usług cyfrowych. Coraz więcej usług przenosi się do internetu. To, że w Poznaniu jest Allegro, przez które jest prowadzona lwia część e-handlu w Polsce, Talex, który obsługuje ogromną część e-finansów, czy Beyond.pl z tak olbrzymią serwerownią, że jest w stanie pomieścić połowę zasobów światowego Facebooka, pokazuje, że nasz region może zająć znaczące miejsce na rynkach cyfrowych. To, że mamy dobrze rozwiniętą wielkopolską sieć szerokopasmową oznacza, że będziemy w stanie dotrzeć z e-usługami do wszystkich mieszkańców Wielkopolski. Jako region mamy w ręku wszystkie atuty, by nasz rozwój gospodarczy przyspieszył. Marzyłoby mi się, by te tysiące małych i średnich firm, ulokowanych w Wielkopolsce, weszło na jednolity europejski rynek cyfrowy. Dzięki temu zyskałyby klientów i kooperantów z całej Europy. I to byłoby miarą sukcesu naszego regionu. Wciąż mamy nad czym pracować i co rozwijać.

Jest jakiś moment, w którym informatyka dojdzie do ściany i już jej nie przebije?

Absolutnie nie. Wszystko zależy przecież od ludzkiej przedsiębiorczości i innowacyjności, a te nie znają granic.

Ma Pan jakieś wyobrażenia, jak informatyka w biznesie będzie wyglądała za np. 10 lat?

Można to sobie wyobrazić, lecz trzeba pamiętać, że każda nowa technologia może być wykorzystana do czynienia zarówno dobra, jak i zła. Informatykę trzeba wykorzystywać do czynienia dobra, a potencjalne złe skutki ograniczać na drodze prawnej i podnoszenia świadomości społecznej.

W takim razie jakie są ciemne strony informatyki w biznesie?

Nie tylko w biznesie, lecz w szerszym kontekście, mamy na przykład do czynienia z zagrożeniem wynikającym z niewłaściwego wykorzystania wyników analizy gigadanych. Dzisiaj zbierając ogromne ilości danych na temat wszelkiej działalności człowieka i otaczających go urządzeń, jesteśmy w stanie, posługując się metodami uczenia maszynowego i sztucznej inteligencji, dość dokładnie przewidzieć, co stanie się w przyszłości. Oczywiście to jest tylko statystyka i nie ma pewności, że to się na pewno wydarzy, ale prawdopodobieństwo jest duże. A to budzi wątpliwości i stanowi potencjalne zagrożenie. Istnieje bowiem niebezpieczeństwo, że decydenci - na przykład sędziowie - będą w odniesieniu do konkretnego człowieka kierowali się statystycznymi prognozami, co może on zrobić w przyszłości, a nie tym, co faktycznie zrobił w przeszłości. To grozi swoistym zniewoleniem człowieka, bo jego wolna wola nie miałaby w takim przypadku znaczenia. To są zagrożenia na styku informatyki i organizacji społeczeństwa. Z informatyką jest trochę tak jak z energią nuklearną. Można ją wykorzystać do zbudowania elektrowni, dzięki której ludzie będą mieli energię, ale można też zastosować ją do budowy bomby atomowej. O ile jednak ludzie zdają sobie sprawę z zagrożenia bombą atomową, to nie wiedzą jeszcze, jakie niebezpieczeństwa wiążą się z informatyką.

A z jakimi problemami, dotyczącymi kształcenia informatyków, borykają się uczelnie?

Nigdy jeszcze nie było tak wielkiego rozziewu między pensjami, jakie informatykom oferują uczelnie, a pensjami, jakie oferuje biznes. Informatycy pracujący na uczelniach są dramatycznie niedofinansowani. Jeśli to się nie zmieni i to szybko, to źle widzę rozwój informatyki w Polsce, bo nie będzie komu uczyć profesjonalnej informatyki, więc młode pokolenie będzie od niej odcięte.

W Polsce brakuje świadomości znaczenia informatyki dla biznesu i jego rozwoju?

Taka świadomość jest w kręgach naukowych, informatycznych, wśród biznesmenów, ale chyba nie wśród polityków, którzy zarządzają nauką i szkolnictwem wyższym.

Informatyka powinna być objęta większą uwagą niż inne dziedziny?

Oczywiście, bo odgrywa bardziej istotną rolę i to od niej w największym stopniu zależy rozwój. Nie mam negatywnej opinii na temat innych dziedzin i zawodów, ale trzeba realnie ocenić, co jest kluczem do rozwoju. To jest decyzja inwestycyjna. Tak jak w każdym przedsiębiorstwie, gdzie menedżer zastanawia się, w co zainwestować ograniczone środki. Zawsze inwestuje się w ten dział, który przyniesie większe korzyści.

Norbert Kowalski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.