Turystyka w PRL. Podróż za jeden kryształ, kilka par dżinsów i trochę biseptolu

Czytaj dalej
Fot. Archiwum
Krzysztof Błażejewski

Turystyka w PRL. Podróż za jeden kryształ, kilka par dżinsów i trochę biseptolu

Krzysztof Błażejewski

Dziś, kiedy wycieczki do egzotycznych zakątków świata i wypoczynek na słonecznych plażach ciepłych mórz są w zasięgu znacznej części Polaków, trudno uwierzyć, że jeszcze pół wieku temu marzeniem był wyjazd do pobliskich krajów, podobnie jak Polska budujących socjalizm. Większości pracujących nie było na nie stać, chyba że decydowali się pojechać w celach… handlowych. Kupno i sprzedaż określonych deficytowych towarów sprawiały, że cena wyjazdu się zwracała.

Teraz za średni miesięczny dochód można polecieć na tydzień na Wyspy Kanaryjskie, objechać najważniejsze miejsca i zabytki Egiptu, Maroka, Turcji, a nawet zwiedzić Pekin. Za dwumiesięczny - można udać się do Iranu, RPA czy Indonezji. Półroczny dochód spokojnie wystarczy osobie nieoczekującej luksusów na dotarcie do najdalszych zakątków kuli ziemskiej - Wyspy Wielkanocnej, Ziemi Ognistej, Hawajów, Nowej Zelandii. Tylko wyprawa na Grenlandię czy Antarktydę kosztuje drożej.

Skończyły się też kłopoty związane z przekroczeniem granic, co niekiedy bywało zmorą. Choć i dziś łagodniejsze wersje dawnego systemu przeżyć można na granicach Białorusi, Rosji albo poradzieckich krajów azjatyckich. Paszporty ważne na wszystkie kraje świata mamy w domu, do wielu państw nie potrzeba wiz, do innych kupuje się je bez kłopotu po przylocie na lotnisku, ponadto praktycznie nikogo nie interesują odprawy celne.

Dziś mamy pretensje, kiedy urzędnik na granicy przetrzymuje nas dłużej niż kilka minut i diabli nas biorą, gdy trzeba wypełniać deklaracje meldunkowe. Cóż, od dawna znane jest powiedzenie o zależności punktu widzenia...

Kosztowna przyjaźń

50 lat temu, w czasach „głębokiego PRL-u”, oferta wycieczkowa była dość obszerna, choć ograniczona terytorialnie. Głów-ne działające wówczas biura turystyczne to „Orbis”, „Gromada”, „Turysta” i „Juventur”, a także specyficzny „Esperan-totour”. Ich propozycje dotyczyły w większości wycieczek do krajów socjalistycznych. Pomimo to były one droższe niż dziś. Do tego trzeba dodać jeszcze trudności w postaci kolejek po paszport i książeczkę walutową, bo bez niej nie było szans na wymianę pieniędzy w NBP.

Pozostało jeszcze 64% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Krzysztof Błażejewski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.