Paweł Stachnik

Wejścia Sowietów we wrześniu 1939 nikt się nie spodziewał

Wejścia Sowietów we wrześniu 1939 nikt się nie spodziewał Fot. Wikipedia
Paweł Stachnik

17 września 1939 roku Armia Czerwona wkracza do Polski. Atak zupełnie zaskakuje nasze dowództwo. Przewaga agresorów jest miażdżąca.

- Czy polskie władze wojskowe i polityczne w jakimkolwiek stopniu spodziewały się sowieckiego uderzenia we wrześniu 1939 r.?

- Z dostępnych nam dokumentów wynika, że raczej nie. Polskie kierownictwo spodziewało się po Sowietach raczej życzliwej neutralności. Rozpatrywano możliwość kupowania broni w ZSRR, toczyły się nawet rozmowy na ten temat. Ten brak poczucia zagrożenia może wydawać się dziwny, ponieważ wywiad, KOP i polscy dyplomaci z Moskwy donosili o koncentrowaniu nad granicą z Polską dużych sił Armii Czerwonej. Strona polska tłumaczyła sobie jednak, że to rutynowe działania w sytuacji wojny toczącej się w sąsiednim państwie.

- Polski wywiad nie dowiedział się o tajnym protokole do układu Ribbentrop - Mołotow i przewidywanej wspólnej akcji wojskowej przeciw Rzeczypospolitej?

- Nasz przedwojenny wywiad miał dobrą opinię i do dziś jest chwalony, niemniej o tajnym protokole i przewidywanej wojskowej współpracy rzeczywiście się nie dowiedział. Jego treść poznali za to krótko po podpisaniu Amerykanie, Brytyjczycy i Francuzi. Niestety, sojusznicy nie uznali za konieczne poinformować o tym stronę polską.

- Czy wcześniej ZSRR i Niemcy współpracowali wojskowo?

- W latach 1920-1933. Oba kraje były zaciekłymi krytykami politycznego status quo, jakie nastało w Europie po 1918 r. Zarówno Berlin, jak i Moskwa nie były zadowolone ze swoich powojennych granic i wcześniej czy później zamierzały je zmienić. A drogą to tego miała być kolejna wojna. Niemcy miały ograniczone możliwości zbrojenia się, więc nawiązały sekretną współpracę z ZSRR i na tamtejszych poligonach szkoliły swoich lotników i czołgistów. Współpraca została zerwana przez Hitlera w 1933 r. W dużej mierze to wojskowe współdziałanie było wymierzone przeciw Polsce. Kolejny etap współpracy Berlina i Moskwy nastąpił od września 1939 r. i potrwał do czerwca 1941 r.

- Dlaczego właściwie Stalin zdecydował się zawrzeć porozumienie z Hitlerem, który nigdy nie ukrywał, że jego celem będzie zniszczenie ZSRR?

- Stalin oczywiście dobrze o tym wiedział, bo Hitler aż zanadto chętnie o tym mówił. Ale przywódca ZSRR wyczuł koniunkturę: Hitler szykował się do wojny z Polską i zapewne z Francją i Anglią. Związek Radziecki mógł się przyłączyć do którejś ze stron albo pozostać neutralnym. Mocarstwa zachodnie prowadziły z nim w 1939 r. rozmowy na temat sojuszu, ale robiły to bez przekonania i niemrawo. Tymczasem Hitler dawał konkretne korzyści: pół Polski, Łotwę, Estonię, Finlandię i Besarabię. Stalin miał nadzieję, że przystępując do sojuszu z dotychczasowym wrogiem przynajmniej na jakiś czas zabezpieczy państwo od zachodu, skieruje agresję Niemiec na Europę Zachodnią. Spokojnie poczeka aż kapitaliści wykrwawią się w długotrwałej wojnie. A wtedy on wkroczy ze swoją Armią Czerwoną.

- Jakie siły Sowieci skierowali do uderzenia na nasz kraj we wrześniu 1939 r.?

- Do ataku na Polskę wyznaczono siły dwóch nadgranicznych okręgów wojskowych: Białoruskiego i Ukraińskiego. Grupa uderzeniowa tego pierwszego liczyła około 200 tys. żołnierzy, a tego drugiego miała ponad 260 tys. żołnierzy. W sumie więc nacierało ponad 460 tys. ludzi wspartych ponad 5 tys. czołgów i ponad 3 tys. samolotów. Za nimi poszli następni.

- Czy wartość tych oddziałów była wysoka?

- W sowieckich meldunkach i raportach, które badałem powtarzają się ciągle doniesienia kierowane do dowództwa o braku odpowiedniej liczby rezerwistów, paliwa, umundurowania, amunicji, broni, pojazdów itd. Poziom wyszkolenia kadry i żołnierzy też pozostawiał wiele do życzenia.

- A jakimi siłami dysponowała na Kresach strona polska?

- W pasie natarcia sowieckiego Frontu Białoruskiego było jakieś 36 tys. żołnierzy, z tego uzbrojonych około 28 tys. Na południu liczbowo było nieco lepiej. Tam organizowano obronę na przedmościu rumuńskim i tam ściągały rozmaite oddziały. Szacuje się, że mogło to być 350-380 tys. żołnierzy, ale z tego uzbrojona zaledwie połowa. Większość oddziałów na Kresach to były jednostki niepełnowartościowe, zapasowe, złożone z rezerwistów i ozdrowieńców.

- Niemiecko-sowiecka umowa nie zawierała daty przystąpienia ZSRR do ataku na Polskę, ale Berlin uważał, że powinno się to stać jak najszybciej. Dlaczego Stalin czekał do 17 września?

- Mało kto o tym pamięta, ale od maja 1939 r. ZSRR toczył wojnę z Japonią w Mongolii. Wojska sowieckie ponosiły tam klęskę za klęską, dopóki dowodzenia nie objął Gieorgij Żukow. Pod koniec sierpnia zadał on Japończykom poważny cios nad rzeką Chałchin--Goł, a 15 września podpisano bezterminowe zawieszenie broni. Zaraz po tym Stalin dał zielone światło do ataku na Polskę.

- Jak Pan ocenia skalę polskiego oporu na Kresach?

- Opór był bohaterski, ale słaby, bo przewaga nieprzyjaciela była ogromna. Swoje zrobiły też brak centralnego dowodzenia, wprowadzająca chaos dyrektywa marszałka Rydza-Śmigłego, żeby z Sowietami nie walczyć i deklaracje Rosjan, że przychodzą jako przyjaciele pomóc nam w walce z Niemcami.

WIDEO: Co Ty wiesz o Krakowie - odcinek 20

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Paweł Stachnik

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.