Tȟašúŋke Witko

Wódz nadaje. Medialni prestidigitatorzy

Wódz nadaje. Medialni prestidigitatorzy
Tȟašúŋke Witko

Eddie Adams z Associated Press sam przyznał, że „zabił” swoim aparatem generała południowowietnamskiej policji, Nguyễna Ngọca Loana. Nie, nie uderzył go ciężkim narzędziem pozbawiając życia, a sfotografował w momencie, kiedy ten strzelał w głowę wielokrotnemu mordercy i zwyrodnialcowi dowodzącemu plutonami egzekucyjnymi Wietkongu, Nguyễnowu Văn Lém, nazywanemu By Lốp.

Naturalnie, moi Czytelnicy pamiętają słynne zdjęcie, na którym, odziany w uniform i kamizelkę przeciwodłamkową funkcjonariusz, zabija wystraszonego wietnamskiego cywila w kraciastej koszuli, prawda? Obraz przedstawia ludzkie barbarzyństwo, ale nawet dziś jedynie nieliczni wiedzą, że arcyłotrem nie był egzekutor, a zabijany. To Văn Lém – nad którym litował się cały świat – połamał wszelkie konwencje i rozstrzeliwał cywili, po uprzednim pozbyciu się wszelkich zewnętrznych oznak przynależności do sił zbrojnych Wietnamu Północnego.

Tamtego dnia, 1 lutego 1968 roku, By Lốp został schwytany tuż po zorganizowaniu krwawej jatki, w której zginęły kobiety i dzieci, po czym dosięgnęła go sprawiedliwość. Pech chciał, że Adams uwiecznił tragiczny moment na kliszy i fotografia obiegła świat. Dzielny policjant Loan musiał uciekać z ojczyzny i dokonał żywota w Stanach Zjednoczonych, zaś zdjęcie do dziś żyje swoim życiem i chyba już nie ma nadziei, aby kiedykolwiek odkręcić straszną manipulację.

Straszna manipulacja dopadła społeczność międzynarodową także we wrześniu roku 2015, kiedy ludzkość zobaczyła zwłoki małego chłopca, Aylana Kurdîego, leżące na tureckiej plaży. Widok rozdzierający serca i budzący sprzeciw przeciwko niemiłosiernemu traktowaniu imigrantów z Afryki i Azji przez zgnuśniałą Europę. Niestety, Aylan został do zdjęcia odpowiednio ułożony, a jego małe niewinne ciałko przyniesiono z kompletnie innego miejsca. Po czasie okazało się, że ojciec malca płynął na Stary Kontynent, aby wstawić sobie nowe zęby i tak naprawdę to rodzic odpowiada za ową tragedię. Należy żałować, że owa wiedza już nie odbiła się tak szerokim echem, jak obraz trzyletniego człowieczka w czerwonej koszulce, który w miał być dla Europy swoistym aktem oskarżenia.

Aktem oskarżenia, tym razem dla polskiej Straży Granicznej, miała być śmierć trzech Irakijczyków, którzy zmarli z wyziębienia, próbując przedrzeć się na teren naszego kraju. Tak, dobrze Państwo przeczytali – Irakijczyków. Wyjaśnienie zagadki, jak obywatele państwa położonego nad Eufratem dostali się w pobliże Bolandy jest bardzo proste – przylecieli samolotem do stolicy Białorusi, a później mińskie służby specjalne przetransportowały ich w teren przygraniczny i kazały iść w nieznane. Problem w tym, że Arabowie zgubili się w nieznanym terenie, zaś ciepłolubne organizmy nie były w stanie funkcjonować podczas zimnej, wrześniowej nocy i tak dopadła ich kostucha.

Za ową tragedię odpowiedzialne są wyłącznie sprzymierzone reżimy Putina i Łukaszenki, ale oszalała nadwiślańska opozycja, której w walce o władzę obce jest dobro polskiej racji stanu, oskarża o nią resorty podległe ministrowi Mariuszowi Kamińskiemu. Straszne to, tym bardziej, że wschodnia propaganda nie omieszka owych intelektualnych wynaturzeń wykorzystać na Zachodzie. Wcale się nie zdziwię, jeśli któryś z liberalnych tytułów prasowych okrasi jakiś swój tekst o Polsce grafiką z trupami i podeprze go bełkotem nadwiślańskich parlamentarzystów. Będzie to potężny cios w wizerunek Warszawy, ale moi Czytelnicy doskonale wiedzą, że rzecz cała nie jest prawdą, a jedynie preparacją medialnych prestidigitatorów.

Howgh!

Tȟašúŋke Witko

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.