Wolność wywalczona pracą. Rozmowa z prof. Tomaszem Gąsowskim, historykiem

Czytaj dalej
Fot. Fot. Archiwum
Rozmawiał Włodzimierz Knap

Wolność wywalczona pracą. Rozmowa z prof. Tomaszem Gąsowskim, historykiem

Rozmawiał Włodzimierz Knap

Święto Niepodległości. Staszic, Szczepanowski, Kronenberg i wielu innych postawiło na pracę organiczną w okresie zaborów. Dziś są niemal zapomniani. Rozmowa z prof. Tomaszem Gąsowskim, historykiem.

- Michał Bobrowski, konserwatysta, przywódca stronnictwa stańczyków, namiestnik Galicji, pod koniec życia w kolejnym wydaniu „Dziejów Polski” (z 1929 r.) napisał: „Dążył naród do niepodległości dwoma drogami, drogą powstań orężnych i drogą pracy organicznej”. To chyba była trafna ocena?

- Oczywiście, choć wcześniej on i jego obóz odżegnywali się od powstań, potępiali wszelkie spiskowanie, byli przekonani, że tylko praca organiczna może ocalić zagrożony byt narodowy. Pod koniec życia, już w II RP, zmienił poglądy.

- I były one chętnie przyjmowane przez niemal wszystkie siły. Dogadzały rządzącej sanacji na piedestał wynoszącej kult powstań. Miłe były też tym wszystkim, którzy przed 1918 r. nie sięgnęli po oręż, gdyż dawały usprawiedliwienie ich bierności.

- Jednocześnie przez cały okres międzywojnia główne ówczesne siły polityczne starały się przekonać, że niepodległość to niemal wyłącznie ich dzieło. Obóz Piłsudskiego głosił, że niepodległość Polski to I Brygada, Legiony, przelana krew żołnierzy itp. Narodowcy zajmowali biegunowo różną pozycję. Manifestacyjnie podkreślali, że tylko zimnej, lecz skutecznej dyplomacji osób związanych z tym obozem, na czele z Dmowskim, Polska zawdzięcza wolność, granice. W tym sporze chodziło o wykazanie, kto ma mocniejszą legitymację do rządzenia Polską.

- W III RP Święto Niepodległości kojarzy się niemal wyłącznie z tymi, którzy spiskowali i walczyli. Pomija się wkład w odzyskanie wolnego państwa tych, którzy w czasie zaborów skoncentrowani byli na mozolnym budowaniu?

- Niestety, z taką sytuacją - generalizując - mamy do czynienia. Tymczasem koncepcja pracy organicznej jako czynnika mogącego pomóc w przetrwaniu narodu w niewoli pojawiła się już wkrótce po ostatnim rozbiorze. W 1800 r. powstało Towarzystwo Przyjaciół Nauk. Jego członkami byli głównie arystokraci, ziemianie i uczeni, ale najważniejszą rolę odgrywał syn mieszczan Stanisław Staszic. Celem osób działających w towarzystwie była modernizacja Polski.

Wychodzili oni z założenia, że na drodze do rozwoju kraju stoi głównie zacofanie cywilizacyjne w stosunku do Europy Zachodniej. I zaczęto działania na rzecz uprzemysłowienia Polski. Ale równocześnie zaczęto zastanawiać się nad tym, czy należy iść drogą Zachodu, czyli stawiać fabryki, czy raczej własną - i nacisk położyć na rozwój nowoczesnego rolnictwa w oparciu o przemysł wytwórczy pracujący na jego rzecz.

- Bano się dymiących kominów.

- Ale nie zrezygnowano z nich. Przemysł ciężki powstał w Zagłębiu Dąbrowskim, a lekki - w okolicach Łodzi, która w 1810 r. liczyła 500 mieszkańców, a sto lat później 500 tys. Łódź na wyrost nazywano „polskim Manchesterem”. Władze carskie stosowały różnego rodzaju sankcje polityczno-fiskalne, by chronić rosyjski przemysł włókienniczy przed prężną Łodzią. Silny ośrodek przemysłu lekkiego, a także kultury, powstał w Białymstoku.

- Wielkopolska postawiła głównie na rolnictwo.

- I dobrze na tym wyszła, bo tamtejsze rolnictwo było nowoczesne. Tylko rolnicy w Danii, Holandii i Belgii osiągali wyższą wydajność w Europie w drugiej połowie XIX w. Dobrze, że pan powiedział, iż głównie, bo w Poznaniu fabrykę narzędzi rolniczych i lokomobili, czyli maszyn parowych, postawił Hipolit Cegielski, filolog, filozof, redaktor. Od razu przypomnę, że w innej części Polski, bo w Przeworsku, za sprawą księcia Andrzeja Lubomirskiego stanęła najnowocześniejsza i największa w całej monarchii austro-węgierskiej cukrownia. Dobrze się miały też browary, zwłaszcza w Okocimiu i Żywcu.

- W drugiej połowie XIX w. powstały również nowoczesne gorzelnie.

- Zwłaszcza wódki produkowane w wytwórni w Łańcucie przez Potockich cieszyły się europejską renomą od lat 60. XIX w.

- W 1881 r. powstała Kasa im. Józefa Mianowskiego, wspierająca rozwój badań i wydawnictw naukowych.

- To była zacna instytucja, a nawet jest, bo w III RP reaktywowała działalność. Z jej zasobów finansowych korzystali młodzi naukowcy, a wśród założycieli i członków kasy była ówczesna elita finansowo-intelektualna (m.in. Leopold i Stanisław Kronen-bergowie, Henryk Sienkiewicz, Bolesław Prus, Tytus Chału-biński). Kasa zainwestowała m.in. w złoża ropy w okolicach Baku. Po 1989 r. czyniono starania, by odzyskać złoże, które w XIX w. kupiła kasa, lecz nie udało się. Zmieniał się stosunek do uprawy ziemi. Modne wśród „młodych panów” stało się studiowanie na wydziałach rolniczych.

- Wśród studiujących rolnictwo w Krakowie i Lwowie więcej było młodych Żydów niż polskich ziemian.

- To prawda, lecz wcześniej pomysł uczenia się rolnictwa przez ziemian byłby uznany za niedorzeczność, fanaberie. Modne stało się również studiowanie leśnictwa, m.in. w Austrii. Zaczęto rozumieć wagę lasów. W ankietach personalnych wpisywano z dumą w rubryce zawód: „rolnik”. Najbogatsze rodziny, np. Wawelbergowie, zaczęły część zarobionych pieniędzy przeznaczać na rzecz dobra wspólnego, fundując szkoły, muzea, placówki oświatowe, wspierając rzemiosło, uczonych.

- Choć carat robił, co mógł, by osłabić ekspansywność Królestwa w dziedzinie rozwoju gospodarczego, to długo nie radził sobie z przedsiębiorczością Polaków.

- Do lat 90. XIX w. Królestwo było najbardziej uprzemysłowioną i nowoczesną częścią imperium rosyjskiego. Od schyłku XIX stulecia zaczął się w Rosji czas gwałtownego rozwoju. Ale w państwie Romanowów polscy przedsiębiorcy, mimo rzucanych im przez rosyjski aparat urzędniczy kłód pod nogi, radzili sobie całkiem dobrze. Polska dopiero w 1938 r. osiągnęła poziom rozwoju z 1913 r.

- W Królestwie powstały potężne majątki.

- Wystarczy przejść się po centrum Łodzi i przyjrzeć się pałacom czy wejść na łódzkie cmentarze, gdzie stoją monumentalne grobowce, by przekonać się, jak gigantyczne fortuny wyrosły. Porównywalnie było w Warszawie.

- Wielkim powodzeniem cieszyły się Kasy Stefczyka, które działały chyba podobnie jak obecnie SKOK-i?

- To porównanie jest zasadne. Z kas korzystali głównie drobni rolnicy, bo działały głównie na wsiach, a ich patronami byli proboszczowie. Oni mieli też spory udział, zwłaszcza w Wielkopolsce, w zakładaniu kółek rolniczych, w których ziemianie i chłopi tworzyli front antyniemiecki.

- W Galicji postacią niezwykłą, choć zapomnianą, był Stanisław Szczepanowski. Wilhelm Feldman pisał o nim: „Jedna z najwybitniejszych indywidualności, jakie się przesunęły na widowni dziejów polskich, skomplikowana, tragiczna, wielka, poetyczna dusza, o fantazji wykarmionej na utworach wieszczów polskich, tworząca za pomocą kolumien cyfr, jak oni tworzyli szeregami wierszy i strof”.

- To rzeczywiście człowiek, o którym powinien powstać film, może serial, dobra biografia. Z urodzenia był Wielkopolaninem, choć ojciec pochodził z Galicji, a jego rodzina wyprowadzała ród od biskupa Stanisława ze Szcze-panowa.

- Żył szybko, umarł stosunkowo młodo.

- Gdy wybuchło powstanie styczniowe, miał 17 lat. Nie poszedł walczyć, choć młodsi szli. Studiował na politechnice wiedeńskiej, potem wyjechał na Zachód. W Wielkiej Brytanii zrobił karierę. Otrzymał ważną posadę w India Office ( brytyjskim ministerstwie ds. Indii). W 1877 r. miał towarzyszyć księciu Walii, czyli następcy tronu, w jego podróży do Indii. Ale zrezygnował i przeniósł się do Galicji. Miał 33 lata. Postanowił rodakom pokazać, że w Galicji można sporo zrobić i zarobić. Podjął działania w sektorze naftowym. Wiedzę w tym zakresie zdobywał w Instytucie Geologicznym w Wiedniu. Dość szybko udało mu się dokopać do ropy. Gdy wytrysnęła, zaciągnął na dobrych warunkach spory kredyt.

Szybko jednak zrozumiał, że bez rafinerii nie uda mu się na dłuższą metę. I zbudował w Peczeniżynie najnowocześniejszy tego rodzaju zakład w ówczesnej Europie. Sam dawał przykład ofiarnej pracy fizycznej, ustalił dla siebie stosunkowo niską pensję, chodził w robociarskiej bluzie, żył za pan brat z wiertaczami, dając im przykład zręczności i kondycji fizycznej, bo o nią dbał. Stale szkolił swoich pracowników. Nadal nie opuszczało go szczęście. Znalazł „wielką naftę”. Jeden z galicyjskich nafciarzy mówił, że przed Szczepanowskim ropę mierzyło się na garnce, w pierwszych latach jego działalności - na baryłki, a kiedy odkrył duże złoża w Schodnicy - na wagony.

- Kiedy stał się znany, sławny, dostał się do wiedeńskiej Rady Państwa, zaczął tworzyć, napisał m.in. „Nędzę Galicji w cyfrach”, pełną liczb, ale ludzie czytali ją niczym powieść sensacyjną czy raczej akt oskarżenia.

- I ta nadmierna aktywność połączona ze spadkiem cen ropy doprowadziła do bankructwa Szczepanowskiego. Pod koniec lat 90. XIX w. stanął przed sądem, który go jednak uniewinnił. Był tak schorowany, że wkrótce zmarł.

- Przez pewien czas najbogatszym Polakiem był Leopold Kronenberg, bankier i przemysłowiec warszawski.

- Aż w bogactwie prześcignął go Jan Bloch, „król kolei żelaznych”, autor wizjonerskiej „Przyszłej wojny”. Obaj byli fascynującymi postaciami. Kronenberg zbił fortunę na tytoniu, założył Bank Handlowy, Towarzystwo Kredytowe miasta Warszawy, Kasę Przemys- łowców i wiele innych przedsięwzięć. Obaj mieli pecha, bo nie znaleźli godnych siebie spadkobierców.

***

prof. Tomasz Gąsowski wybitny znawca XIX i XX stulecia, kierownik Zakładu Historii Polski Nowoczesnej UJ.

Rozmawiał Włodzimierz Knap

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.