Żarneccy kręcą lody od pokoleń. Czy Tomasz rozkręci Almę? A może przerobi ją na E.Leclerc?

Czytaj dalej
Fot. fot. Józef Figura/Tygodnik Podhalański
Zbigniew Bartuś

Żarneccy kręcą lody od pokoleń. Czy Tomasz rozkręci Almę? A może przerobi ją na E.Leclerc?

Zbigniew Bartuś

Założone przez krakowskiego milionera Jerzego Mazgaja delikatesy Alma ratować ma milioner z Nowego Targu, Tomasz Żarnecki. Przeciwnicy mówią o nim: cwaniak łamiący prawo. Zwolennicy: lokalny patriota walczący o swoje. Ma biznes we krwi. Jakoś zarobił te 30 mln zł na sanację Almy. Czy spłaci jej długi wobec polskich dostawców?

Słynne nie tylko w Polsce „Nowotarskie Lody Tradycyjne”, serwowane także na zakopiańskich Krupówkach, to właśnie oni. Założona przez Franciszka Żarneckiego lodziarnia w Nowym Targu działa od 70 lat. A firma rodzinna istnieje od roku 1956, gdy Zofia Żarnecka, w ślad za starszym bratem, rozpoczęła produkcję lodów z naturalnych składników: mleka, jaj, cukru, bakalii, owoców sezonowych. Sprzedawali je naprzeciwko stadionu sportowego, a w dni wypłaty - także pod bramą nowotarskiego kombinatu obuwniczego. Osładzali odpusty w Łopusznej, Ludźmierzu i Maruszynie.

U zarania kręcili lody ręcznie, ubijając za pomocą korbki masę ze świeżych żółtek i śmietany w zmrożonym baniaku. Przechowywali je w piwnicy rodzinnego domu, do której Franciszek wrzucał uprzednio kry lodu wyrąbane osobiście na Dunajcu. Gotowe produkty dowozili w termosie… na rowerach. Czasem i ze 20 kilometrów! Trzeba było nie lada samozaparcia, ale i sprytu, żeby wszystko hulało jak należy. Pedałowała najczęściej kilkunastoletnia Zosia, najmłodsza córka „dużej” Zofii.

Na początku lat 60. otworzyli punkt z lodami na nowotarskim Rynku. W 1978 r. „duża” Zofia zawiązała spółkę z córką Zofią (już) Lubieńską. Dziś tradycję kontynuują wnuczki - w lokalach prowadzonych przez Żarneckich, Jurkiewiczów i Lubieńskich. Z sukcesami: ich lody należą do tradycyjnych małopolskich smaków, a podczas Małopolskiego Festiwalu Smaku zdobyły I nagrodę jury i gości oraz Grand Prix.

Jak wynika z dokumentów nowotarskiej Kongregacji Kupieckiej, Franciszek Żarnecki prowadził przed wojną piekarnię. W 1928 roku został wybrany do zarządu Kongregacji. Po wojnie próbował działać w Stronnictwie Demokratycznym, na kilka miesięcy wszedł nawet do lokalnej rady, ale jego poglądy mocno odbiegały od obowiązujących - i został odwołany. Wtedy, w wieku 42 lat, zabrał się za lody. Tradycyjne receptury, do dziś strzeżone, dostał ponoć od cukiernika ze Lwowa.

Gor(EJ)ący E.Leclerc

- Pochodząc z rodziny, która potrafiła robić biznes nawet za komuny, Tomasz nie mógł nie odziedziczyć smykały do interesów - uważa Marek Teper, szef Nowotarskiej Izby Gospodarczej. Dodaje, że kapitalizm stworzył nowe możliwości, a Tomasz, rocznik 1971, potrafił je wykorzystać. Zaczął kilkanaście lat temu od prowadzenia pierwszego w mieście marketu z galerią handlową - pod szyldem francuskiej sieci E.Leclerc. - To zapewne główne źródło jego dochodów i koło zamachowe innych interesów - domyśla się szef NIG.

13 marca 2009 r. nowotarżanie zobaczyli nad sklepem potężne kłęby dymu. Okazało się, że podczas remontu magazynu spawacze wywołali pożar, który szybko rozprzestrzenił się na resztę pomieszczeń. Gasiło go kilkudziesięciu strażaków. W budynku działał tylko jeden hydrant. Spłonęła część magazynowa i część głównej hali handlowej.

Żarnecki z kopyta wziął się za odbudowę. A właściwie - wielką rozbudowę o kolejne sklepy wynajmowane kupcom na antresoli. Zdaniem nadzoru budowlanego, robił to bez pozwoleń. Sypały się grzywny. Płacił i... budował dalej. Taka gra trwała pięć lat. W jej trakcie, w marcu 2012 r., doszło do głośnego wypadku: 2-letni chłopiec uciekł rodzicom robiącym zakupy na antresoli, przez niezabezpieczone drzwi wyszedł na pozbawiony barierek podest i spadł na betonową posadzkę z wysokości 4,5 metra. Lekarze z Prokocimia przez dwa tygodnie walczyli o jego życie. Szczęśliwie udało się go uratować.

Sprawę badała prokuratura z Nowego Sącza - nowotarską wyłączono z uwagi na rodziców dwulatka: parę policjantów z Nowego Targu. Poboczne postępowanie dotyczyło kwoty tysiąca złotych, jaka w tajemniczy sposób znalazła się w gazecie wręczonej przez kierownika sklepu dziennikarzowi badającemu okoliczności wypadku; kierownik kategorycznie zaprzeczył, by była to (jak twierdził reporter) łapówka i sprawa zakończyła się niczym.

W śledztwie dotyczącym upadku dziecka z antresoli prokurator uznał, że „rodzice mogli nie wiedzieć, iż budynek, w którym robią zakupy, jest niebezpieczny” i wykluczył ich winę. Rozważał natomiast postawienie zarzutów Żarneckiemu - bo w świetle prawa antresola była samowolą budowlaną wykorzystywaną nielegalnie. Potwierdził to wcześniejszy werdykt sądu: Żarnecki został ukarany 5 tys. zł grzywny za wpuszczanie klientów na niezabezpieczoną antresolę. Zapłacił, ale wciąż nie zalegalizował obiektu, ani go nie zamknął - i to mimo polecenia zarządu sieci E.Leclerc. Ograniczył jedynie powierzchnię sklepów na antresoli. Biegły prokuratury stwierdził wprost, że właściciel budynku naraził ludzkie życie, za co grozi do 5 lat więzienia.

Żarnecki publicznie zobowiązał się do udzielenia dwulatkowi pomocy. A rodzice malca, mimo „apeli” prokuratury, nie złożyli wniosku o ściganie biznesmena. - Dlatego śledztwo musieliśmy umorzyć - wyjaśnia prokurator Anna Galeja-Gruszka. Jej zdaniem, wina właściciela galerii „była tylko cząstkowa”. - Moglibyśmy z urzędu postawić pana Żarneckiego przed sądem, gdyby on fizycznie był wówczas w sklepie i popchnął dziecko w przepaść. A tak nie było - kwituje.

Epopeja z legalizacją robót dobiegła końca dopiero w grudniu 2014 r. - Toczyło się w tej sprawie kilka postępowań administracyjnych - wyjaśnia Gabriela Przystał, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Nowym Targu. - Ciągnęły się one od czasu odbudowy obiektu po pożarze w 2009 roku. Dysponując pozwoleniem na odbudowę magazynu i przebudowę antresoli inwestor mocno odstąpił wówczas od zatwierdzonego projektu poszerzając zakres robót. To była samowola.

Ostatecznie biznesmen zwrócił się do PINB z wnioskiem o jej legalizację. PINB nałożył opłatę legalizacyjną. Żarnecki zażalił się do wojewódzkiego inspektora nadzoru budowlanego w Krakowie, a ten jego wniosek uwzględnił. PINB musiał zredukować postępowania do jednego - w tzw. trybie naprawczym, dzięki czemu biznesmen nie musiał płacić za legalizację samowoli. - Złożył za to projekt budowlany na nieodebrane wcześniej części marketu i otrzymał decyzję legalizującą dotychczasowe roboty - wyjaśnia inspektor.

Gorce i Targowica

Jeszcze podczas bojów o legalizację powiększonego E.Leclerca, w lutym 2013 r., nowotarżan zelektryzowała wieść, że Żarnecki kupił 40-letni dom handlowy „Gorce”. Ledwie 10 miesięcy wcześniej obiekt ten nabył od miasta - za ponad 7 mln zł - Wiesław Wojas, z intencją stworzenia supernowoczesnej galerii handlowej z podziemnym parkingiem. Ale zmienił plany, bo - jak nam tłumaczył - potrzebował pieniędzy na inną inwestycję.

Żarnecki początkowo nie chciał zdradzić, co zamierza zrobić z „Gorcami”. Wręczył wypowiedzenia wszystkim kupcom wynajmującym lokale - z zapewnieniem, że za kilka miesięcy, po remoncie, będą mogli wrócić. Latem 2016 r. piesi zaczęli się skarżyć, że rozbudowywane „Gorce” tarasują chodnik. Sprawą zajęły się urząd miejski i nadzór budowlany. Kontrowersje wywołało stalowe zadaszenie przed wejściem. Okazało się jednak, że stoi na terenie należącym do inwestora. Wątpliwości miał też konserwator zabytków, bo „Gorce” leżą „w strefie objętej opieką konserwatorską”, a tu „powstało dziwactwo”. Formalnie jednak wszystko jest w porządku.

Biznesmen uważa, że dołki kopią pod nim niechętne mu władze miasta oraz konkurenci, którzy chętnie podebraliby mu klientów.

Przed sylwestrem w internetowym serwisie olx.pl ukazało się ogłoszenie: „Lokale handlowe do wynajęcia Nowy Targ Dom Handlowy Gorce Rynek, powierzchnia od 25 do 130 m kw., cena od 45 zł za m kw.”.

Żarnecki startował też w przetargu na Polskie Koleje Linowe. Bez powodzenia. Udało mu się natomiast nabyć tereny po starej zajezdni nowotarskiego PKS przy ul. Ludźmierskiej. Wbrew lokalnym władzom, które chciały mieć w mieście tylko jeden bazar (Nowa Targowica przy oczyszczalni ścieków), uruchomił własne targowisko i zaczął je szeroko reklamować, m.in. wśród licznie odwiedzających Nowy Targ Słowaków (ulotki, reklama w tamtejszej telewizji, darmowy parking).

- Ludzie sami przychodzili do mnie z prośbą, bym im wydzierżawił miejsce pod handel. Wiedzieli, że muszą się wynieść z likwidowanego placu na Berekach. Przyszedł wreszcie Jacek Deja mówiąc: zróbmy tu targowicę. Powiedziałem: OK. Gdyby w mieście była jedna targowica, to zdarłaby z kupców skórę. Przecież początkowo oni proponowali ludziom 10 razy wyższe stawki niż teraz! - tłumaczył Żarnecki „Tygodnikowi Podhalańskiemu” przekonując, że nie ma to jak zdrowa konkurencja. Jego wspólnik z targowiska, pochodzący z Pyzówki Jacek Deja, trafił na czołówki lokalnych portali, gdy ktoś ukradł z jego rodzinnego domu… 2,7 mln zł w gotówce...

Gdy burmistrz Grzegorz Watycha zapowiedział wynajęcie prywatnej firmy do poboru miejskich opłat targowych (8 zł za m kw.) - również na terenie Żarneckiego, ten odparł: - A kto ich tu wpuści? To mój plac. Teren prywatny. Chyba że będą mieli nakaz sądowy.

Zapowiedź zrealizował, broniąc „swoich” kupców przed inkasentami - własną, szeroką piersią. Ten sam manewr zastosował odprawiając z kwitkiem miejskich urzędników, którzy chcieli rozebrać płot i kiosk, jaki postawił na dzierżawionej przez siebie działeczce - na granicy Nowego Targu i Szaflar. Władze miasta zaplanowały tam rondo będące częścią trasy, która - według ich wyjaśnień - miała przejąć część ruchu z kompletnie zakorkowanej zakopianki. Z uwagi na „interes społeczny” samorządowcy skorzystali z przepisów specustawy pozwalającej przymusowo wywłaszczyć opornych właścicieli.

Żarnecki oburzał się na taką formę wywłaszczenia. Wykrył, że inwestorem ronda nie jest miasto, tylko prywatna spółka z Lublina - o kapitale 20 tys. zł, z cypryjskim udziałowcem - której władze pozwoliły nieopodal wybudować nowe centrum handlowe Color Park (rondo miało powstać „w pakiecie”). Wściekły wpadł w marcu 2015 r. na sesję rady miasta i zapytał z mównicy:

- Który przedsiębiorca z Nowego Targu ma takie układy, układziki, żeby miasto wywłaszczało komuś nieruchomość, kiedy inwestor nie chce zapłacić ludziom normalnych pieniędzy za działki, tylko chce ukraść?

Publiczność głośno klaskała. Przeważała opinia, że jako lokalny patriota broni miejscowych kupców. Ale część obserwatorów uważa, że najbardziej - a co najmniej przy okazji - broni własnego interesu. Bo nowe centrum handlowe zagrozi jego galerii - i targowisku. - No i jak on otworzył swojego patriotycznego francuskiego E.Leclerca, to jednak wielu lokalnych kupców poszło z torbami - przypomina nowotarski działacz gospodarczy. Anonimowo, „bo po co się narażać krewkiemu biznesmenowi”, któremu wielu drobnych przedsiębiorców, w tym kupców, kibicuje. Myślą podobnie: kupcowi na zagrodzie - burmistrz, wojewoda, sam rząd nawet, skoczyć może…

Ale bój o rondo, mimo początkowych sukcesów („w stylu Drzymały”) Żarnecki ostatecznie przegrał. 27 października 2016 r. wysłany przez wojewodę egzekutor, w asyście policji, przejął działkę i blokowana przez biznesmena przez kilka miesięcy inwestycja ruszyła z kopyta. Choć w sądzie trwają sprawy, w których przedsiębiorca domaga się rozbiórki ronda, jest mało prawdopodobne, by do tego doszło. On sam w to nie wierzy. Uważa za „klęskę praworządności”, gdy obywatel stawiany jest wobec faktów dokonanych i mimo skarg nie może niczego odkręcić.

Równocześnie musiał stoczyć walkę na kolejnym froncie: wiosną zeszłego roku na terenie wspomnianej b. zajezdni PKS (koło targowiska) zaczął stawiać naziemną infrastrukturę stacji paliw. Bez zezwolenia i zgłoszenia, co nie umknęło władzom miasta i PINB. Tłumaczył, że pozwolenia nie są potrzebne, bo to tylko… remont. - Stacja paliw istnieje tam od kilkudziesięciu lat. Nigdy nie została zlikwidowana, tylko została rozwiązana umowa najmu. Nie robimy nowej. Zbiorniki, rurociąg - zostały. Mają atesty i pozwolenia ważne jeszcze dla jednego zbiornika 3 lata, a dla drugiego - 5. Wszystko jest dostosowane do nowych przepisów - zapewnił.

Naszemu reporterowi powiedział, że to „jak malowanie mieszkania”: - Ot, malujesz. Nikogo o zgodę nie pytasz.

***

Żarnecki w Almie

10 stycznia spółka Alma Market SA poinformowała, że Tomasz Żarnecki opłacił 5,5 mln akcji na okaziciela w cenie 1 zł sztuka. Stał się tym samym znaczącym udziałowcem spółki. Głównym pozostaje twórca Almy Jerzy Mazgaj. Zgodnie z ustaleniami z nadzwyczajnego zgromadzenia wspólników z 4 stycznia, Żarnecki pożyczy także sieci delikatesów 24 mln zł, co pozwoli pokryć koszty rozpoczętego ponad miesiąc temu postępowania sanacyjnego.

Sieć Alma przeżywa finansowe kłopoty od nastania światowego kryzysu w 2008 roku (pisaliśmy o tym szerzej 5 stycznia). W zeszłym roku zamknęła 40 z 50 delikatesów (obecnie czynnych jest 7), część sprzedała. Alma jest winna ogromne pieniądze polskim dostawcom, w tym drobnym producentom. Większość z nich ma żal, że kierownictwo sieci do końca brało od nich towar „powołując się na polskość i patriotyzm”, a ostatecznie zostali na lodzie - z potężnymi stratami.

Żarnecki na razie nie zdradził szerszej opinii swoich planów wobec Almy. Niektórzy spekulują, że chodzi mu o dobre lokalizacje - pod nowe markety sieci E.Leclerc.

Zbigniew Bartuś


Dziennikarz, publicysta, felietonista Dziennika Polskiego (na pokładzie od 1992 roku) i mediów Polska Press Grupy, współtwórca i koordynator Forum Przedsiębiorców Małopolski, laureat kilkudziesięciu nagród i wyróżnień dziennikarskich (w tym Wolności Słowa, Dziennikarz Ekonomiczny Roku, Nagroda Główna NBP, Nagroda Grabskiego, Nagroda Kwiatkowskiego, Grand Prix Dziennikarzy Małopolski, nominacje do Grand Press).


 

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.