Zmarli mogą wyglądać tak dobrze jak żywi

Czytaj dalej
Fot. Grzegorz Gałasiński
Matylda Witkowska

Zmarli mogą wyglądać tak dobrze jak żywi

Matylda Witkowska

Ulubiona szminka zmarłej, pośmiertne farbowanie włosów czy balsamacja - to sposoby, by żegnana osoba wyglądała godnie. Dzięki temu rodzinie łatwiej jest przeżyć żałobę.

Specjalne kosmetyki dla zmarłych, nożyczki, suszarka do włosów, szampon i lakier. A także zestaw kosmetyków do balsamowania zwłok. Tak wygląda warsztat pracy 32-letniej Morgane Mazurek - Francuzki zajmującej się w Łodzi balsamowaniem i przygotowaniem zwłok do pochówku. Takie zabiegi na ciele zmarłego stają się w Polsce coraz popularniejsze.

Balsamista z dyplomem

Morgane jest jedyną w Polsce dyplomowaną balsamistką stosującą francuską metodę balsamowania zwłok, czyli tanatopraksję. Urodziła się we Francji. Ze zmarłymi chciała pracować od dziecka.

- Ten zawód przyszedł do mnie. Był jak powołanie - mówi Morgane. - Zmarły jest dla mnie tak samo ważną osobą jak ktoś żywy. Jestem ostatnią osobą, która może zaopiekować się zmarłą, ostatnią, która może jej jakoś pomóc - wyjaśnia.

Żeby zostać balsamistą, po szkole średniej poszła na dwuletnie studia balsamacji na Uniwersytecie Medycznym w Angers. We Francji balsamista zwłok to poważany zawód. Aby nim zostać, trzeba mieć skończone studia, zdać egzamin i zostać wpisanym do krajowego rejestru zawodowego.

We Francji poznała Polaka, o cztery lata starszego Ryszarda Mazurka. - Morgane opowiadała o swojej pracy i zaraziła mnie swoją pasją. Zostałem jej uczniem - przyznaje Ryszard.

Para postanowiła związać swoją przyszłość z Polską, gdzie usługa balsamowania ciał wciąż jeszcze jest mało popularna.

Dwa lata temu na targach funeralnych w Kielcach poznali łódzkiego przedsiębiorcę pogrzebowego Witolda Skrzydlewskiego. Na ich usługi zgodził się od razu. Teraz oboje zajmują się balsamowaniem, malowaniem i przygotowywaniem ciał do pogrzebów.

Balsamacja polega na zastąpieniu naturalnych płynów z ciała człowieka substancją chemiczną na bazie formaliny. Zabieg trwa od około 1,5 do 2 godzin.

- Ta chemia konserwuje, nawilża i przywraca naturalny wygląd - wyjaśnia Ryszard Mazurek. - Na przykład osoba po wylewie lub zawale jest cała zasiniona. Dzięki balsamacji jej skóra nabiera naturalnego koloru. A rodzina, która przyjdzie na pogrzeb, zapamięta zmarłą osobę jako ładną - wyjaśnia.

Adam Ragiel, balsamista z Pomiechówka koło Warszawy i założyciel Polskiego Centrum Szkolnictwa Funeralnego, uważa, że balsamowanie niesie ulgę rodzinie zmarłego.

- Widzę, jak ludzie reagują na widok nieprzygotowanego do pochówku ciała. Są wstrząśnięci i odczuwają jeszcze większy ból. Zabalsamowany zmarły wygląda, jakby spał i wtedy łatwiej przejść przez okres żałoby - dodaje.

Do tego balsamacja pomaga zachować ciało w dobrym stanie, zanim załatwione zostaną formalności pogrzebowe. Dzięki temu do czasu pogrzebu nie zaczną zachodzić procesy rozkładu, a podczas ceremonii z ciała zmarłego nie wypłyną niechciane substancje.

Jednocześnie po balsamacji ciało jest zdezynfekowane, a otwarcie trumny czy nawet dotknięcie lub ucałowanie zmarłego jest bezpieczne dla bliskich. Bliscy nie widzą też na twarzy zmarłego śladów przebytego cierpienia.

- To wszystko sprawia, że dzięki temu rodziny łatwiej przechodzą żałobę - podkreśla Ryszard Mazurek.

Balsamowanie kojarzy się ludziom z działaniami starożytnych Egipcjan lub konserwacją ciała Włodzimierza Lenina. Jednak stosowana we współczesnych zakładach balsamacja nie zachowa ciała zmarłego na zawsze. Za to pomoże mu godnie się rozłożyć.

- Na samą myśl, że bliską nam osobę zjadają robaki w trumnie, robi nam się niedobrze - przyznaje Adam Ragiel. - Po balsamacji tego nie ma.

Ciało wysycha, a odpowiednie preparaty odstraszają robactwo. Po 7-10 latach ciało rozpada się w proch i pozostają jedynie grubsze kości. Balsamacja dezynfekuje, konserwuje i pozwala szybciej obnażać szczątki w grobie. Na polskich cmentarzach brakuje już miejsc, a balsamacja mogłaby skrócić o połowę czas oczekiwania na ekshumację. Zamiast 20, 10 lat - wyjaśnia.

Po śmierci jeszcze do chirurga

W zakładzie pogrzebowym firmy H. Skrzydlewska przy ul. Żyznej w Łodzi sala do balsamacji przypomina operacyjną. Stalowy stół, kafelki, obowiązkowy zestaw do dezynfekcji rąk.

- Do pracy zakładamy normalne stroje chirurgiczne, fartuchy, maseczki - opowiada Morgane.

Tu ciało zmarłego poddawane jest chemicznej balsamacji, a także kolejnym zabiegom pielęgnacyjnym. Zmarłego trzeba wykąpać i posmarować mu twarz kremem nawilżającym. Włosy umyć i wysuszyć. Czasem rodziny chcą, by ufarbować zmarłemu włosy. Mazurkowie to robią.

- Zamykamy też ładnie oczy, buzię. Wszystko przywracamy na miejsce, by osoba zmarła wyglądała naturalnie - wyjaśnia Ryszard.

Czasem to nie wystarczy. Osobom zmarłym po wypadkach czy zabiegach chirurgicznych często trzeba „dorobić” brakujący fragment ciała.

- Ostatnio mieliśmy osobę, która po operacji miała całą czaszkę wgniecioną. Dzięki zabiegom chirurgicznym zrekonstruowaliśmy tę czaszkę. W trumnie wyglądała bardzo ładnie - podkreśla Ryszard.

Chirurgia pośmiertna to nowa gałąź w tej branży. Pozwala na odbudowę zarysów twarzy i całkowitą odbudowę anatomiczną.

- Zdarza się, że na przykład po wypadku kolejowym zmarły w ogóle nie ma twarzy. Ale tę twarz można odbudować za pomocą specjalnego wosku i silikonu - wyjaśnia Ragiel. Odbudowa trwa jednak długo, średnio od 8 do 12 godzin. - Kiedyś odtwarzałem twarz zmarłego przez dwa dni - przyznaje.

Kosmetyki tylko dla zmarłych

Po odbudowaniu przychodzi czas na makijaż pośmiertny. Do malowania zmarłych służą specjalne kosmetyki. Podkłady i róże do makijażu zmarłych produkuje kilka firm. Są bardziej kryjące, ale też bardziej trwałe. Muszą przetrzymać różnice temperatur między chłodnią a kaplicą pogrzebową.

Kuferki z kosmetykami Morgane nie różnią się od tych, które do pracy przynoszą tradycyjne makijażystki. Muszą się w nich zmieścić zestawy nożyczek i pęset, specjalne kosmetyki dla zmarłych, szczotki do włosów, suszarka, lakiery, błyszczyki do ust i róże.

Morgane ma też przygotowanie teoretyczne, bo jej francuskie studia oprócz anatomii obejmowały też podstawy makijażu. Przygotowujący zmarłych musi wiedzieć, jakim kolorem najlepiej pokryć pojawiające się na ciele zielonkawe lub czerwone plamy. Poza tym musi mieć poczucie piękna i odrobinę artystycznej duszy.

- Najczęściej do makijażu wybieramy delikatne kolory - opowiada Morgane. - Prosimy też rodzinę, by przyniosła ulubioną szminkę zmarłej babci lub jej lakier do paznokci. Dzięki temu osoba zmarła wygląda tak jak za życia - dodaje.

Czasem rodziny przynoszą Mazurkom zdjęcia. To pomaga odwzorować codzienny wygląd zmarłych. - W kwestii wyglądu zmarłego rodzina ma decydujący głos. My musimy się do niego dostosować - mówi Morgane. - Bliscy też najlepiej wiedzą, jak zmarła osoba się malowała - wyjaśnia.

Gdy nie ma zdjęcia i wskazówek bliskich, Mazurkowie wybierają delikatne barwy.

- A jeśli to mężczyzna, to się go nie maluje. Za życia pan się nie malował, więc i po śmierci też tego nie robimy. Najwyżej nakładamy lekki puderek, żeby nabrał rumieńca - wyjaśnia Ryszard. - Z drugiej strony mieliśmy człowieka, który przyniósł nam bardzo intensywną, czerwoną pomadkę. Jego mama tak się malowała za życia. I tak została złożona do trumny - wyjaśnia.

Potem przychodzi czas na ubranie zmarłego. Zwykle są to garnitury, ale niektóre rodziny wolą ubrać ludzi w codzienne stroje. - To może być na przykład sweterek na guziczki, w którym babcia tak bardzo lubiła chodzić - mówi Ryszard Mazurek.

Morgane podkreśla, że w wyborze stroju rodziny mają wolną rękę.

- Często kupują zmarłemu wszystko nowe: krawat, buty. Wybierają ładne ubrania i trumny. Widać, że w Polsce ludzie bardzo dbają o zmarłych - dodaje.

Ale nie tylko ulubione stroje wędrują za zmarłym.

- Ludzie mają różne życzenia, ale wstydzą się zapytać - przyznaje Adam Ragiel. - Pytają, czy to wypada włożyć ćwiarteczkę, bo zmarły lubił sobie chlapnąć. Wkładają jeszcze krzyżówki, karty, wędki, pilota do telewizora, bo ktoś ciągle patrzył w ekran. Według mnie to jest normalne. To spełnienie ostatniej woli zmarłego, dzięki której wiemy, że niczego mu nie brakuje - dodaje.

Morgane Mazurek widzi natomiast pewne różnice w podejściu do pogrzebów w Polsce i we Francji.

- We Francji ludzie bardziej zwracają uwagę na wygląd zmarłego, jego twarz, ułożenie ust. Dlatego tak cenią zawód balsamisty. W Polsce większą wagę przywiązuje się do trumny, stroju, oprawy pogrzebu - wyjaśnia Morgane.

Nie boją się zmarłych

Zawód balsamisty i konieczność codziennego obcowania ze zwłokami, śmiercią i żałobą dla osób spoza branży może się wydawać nie do zniesienia. Jednak osoby przygotowujące zmarłych do ostatniej drogi nie mają takich odczuć.

- Mówią, że ludzi zmarłych nie trzeba się bać. Bo tylko żywi mogą zrobić krzywdę - mówi Morgane. - Trzeba jednak umieć oddzielać pracę od życia codziennego - dodaje.

Wbrew pozorom taka praca daje ogromną satysfakcję. - Wiemy, że co prawda rodzina jest w żałobie, ale zmarły wygląda dobrze. To nas pociesza - mówi Morgane.

- Czasem wyciągamy osobę z chłodni. Widzimy, że źle wygląda, będzie trudno. Potem, gdy po naszej pracy zmarły wygląda dobrze, czujemy satysfakcję - dodaje jej mąż Ryszard.

Także Adam Ragiel nie czuje dyskomfortu podczas pracy ze zmarłymi.

- Czasem w tle leci muzyka, ale nawet nie zwracam na nią uwagi. Jestem całkowicie skupiony na pracy. Później biorę prysznic, przebieram się i wracam do domu. Oddzielam grubą kreską pracę od życia prywatnego. Inaczej bym zwariował - zapewnia.

Jednak nie chciałby balsamować czy przygotowywać do pogrzebu swoich bliskich.

- Tak jak chirurg nie przeprowadzi operacji na kimś z rodziny, tak samo my nie dokonamy kosmetyki pośmiertnej. Przyjęło się, że robi to ktoś inny z branży - podkreśla Ragiel. - Tak było w przypadku tragicznej śmierci mojej mamy. Zginęła pod pociągiem, gdy przechodziła przez przejście na niestrzeżonym przejeździe kolejowym. Przed nią przez tory przebiegł nastolatek, więc ruszyła za nim. Nie zdążyła. Widziałem, jak leżała pod wagonem. Przyjechałem po nią samochodem i cała scena rozegrała się na moich oczach. To był moment próby i wiedziałem, że nie potrafiłbym pracować przy zwłokach matki. Zresztą nikt by mi nie pozwolił - dodaje.

Mazurkowie nie mają takich oporów

- To zaszczyt przygotować do pogrzebu ciało najbliższej osoby. Pary balsamistów najczęściej balsamują się nawzajem. My też tak zrobimy - mówi Ryszard Mazurek.

W Polsce nie ma tak ostrych przepisów jak we Francji dotyczących zawodu balsamisty. Nie trzeba mieć skończonych studiów. Jeszcze niedawno osoby wykonujące ten zawód zdobywały wykształcenie głównie za granicą. Od siedmiu lat Adam Ragiel prowadzi pod Warszawą Polskie Centrum Szkolnictwa Funeralnego.

Aby zostać balsamistą, należy być pełnoletnim, mieć podstawową wiedzę na temat sanitarnego przygotowania zwłok. Trzeba wykazać się też odpowiednim zdrowiem: nie można chorować na gruźlicę ani być nosicielem wirusa HIV. Trzeba też mieć szczepienia na tężec i żółtaczkę typu A i B. Szkolenie obejmuje pięć miesięcy wykładów i miesięczną praktykę. W programie jest m.in. anatomia, mikrobiologia, zarządzanie prosektorium, wizaż pośmiertny, ubieranie ciała. Do wyboru jest kilka rodzajów technik balsamowania. Szkolenia skończyło już około 70 osób.

Jednak balsamowanie ciał to wciąż margines polskiej branży funeralnej. W zakładzie H. Skrzydlewska w Łodzi balsamacji poddawanych jest około 5 proc. zmarłych. - Najczęściej balsamowanie zamawiają synowie, gdy chowają swoje mamusie - mówi Witold Skrzydlewski, przedsiębiorca pogrzebowy. - Często zdarza się, że balsamowane ciało trafia od razu do kremacji. Może to wydawać się bez sensu. Ale chodzi o to, by zmarłą osobę zapamiętać ładnie - tłumaczy.

We Francji balsamowaniu poddawanych jest 70 proc. zmarłych. - Wszystko będzie zależało od młodego pokolenia. To oni będą chować zmarłych, oni zadecydują czy potrzebują balsamacji - dodaje Skrzydlewski.

Matylda Witkowska

Od kilkunastu lat jestem dziennikarką Dziennika Łódzkiego. W pracy zajmuję się tak ważnymi dziś sprawami zdrowia i medycyny oraz ochroną środowiska. Ale w mojej działce jest też rekreacja oraz duma i serce Łodzi czyli ulica Piotrkowska. Prywatnie jestem urodzonym mieszczuchem. Cieszy mnie moda na miasta zielone i dobre do życia, wolę jeździć rowerem niż autem. Fascynuje mnie to, co niezwykłe. Ktoś widział w Łodzi ufo? Chętnie tam podjadę.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.